Francuz wygrał kilkoma punktami pierwszego seta, a w drugim osiągnął miażdżące prowadzenie 19:11, po którym w Łodzi... przegrał, niwecząc ostatnią nadzieję Francji na sukces. Obaj finaliści German Open nadal realizowali scenariusz, bo Gemke zdobywał odtąd punkt po punkcie, ale w końcu "coś poszło nie tak" i robiący w sumie rzeczywiście lepsze wrażenie Popov 

uzyskał brakujące do szczęścia dwa punkty, kończącą lotkę grając nie do obrony po taśmie.

Podobnie w dwóch setach zakończył się pojedynek Mii Blichfeldt (fot. 2) z Nguyen Thuy Linh (Wietnam), ale tu przewaga Dunki nie była w żadnej mierze do podważenia. Był to najkrótszy i najbardziej jednostronny finał.

Najbardziej zacięte były deble. Zwłaszcza męski, w którym Tajwańczycy Lee Jhe-Huei, Yang Po-Hsuan (fot. 3) mieli godnych siebie rywali w osobach Chińczyków, He Ji Tinga i Ren Xiang Yu. Obie pary dzielą w rankingu światowym zaledwie dwie pozycje (na korzyść Chińczyków), co się uwidoczniło w praktyce na korcie. Pierwszego seta wygrał dzięki lepszej końcówce debel chiński. W drugim secie olbrzymią przewagę 

wypracowali z kolei Tajwańczycy, prowadząc już 15:7. Wówczas, sprawiając zresztą wrażenie bardziej nonszalanckich niż zwykle, zdekoncentrowali się i zaczęli seryjnie tracić punkty, w dużej mierze wskutek drobnych, ale niewymuszonych błędów. Zawodził u nich zwłaszcza return. Z wyrównanej końcówki, w której Lee i Yang zdołali obronić lotkę meczową, zwycięsko wyszli Tajwańczycy. Trzeci set był najbardziej wyrównany, duet tajwański imponował żelazną defensywą, a w końcówce He i Ren ulegli dopiero przy czwartej lotce meczowej.
Fot.: Arthur Van Der Velde © BadmintonPhoto.com (live)