2013-10-24,
Warszawa, Głubczyce
Czterdziestolecie „Technika”
Dni 27 i 28 września tego roku były dla nas miłym powrotem do przeszłości. Do całkiem niedalekiej przeszłości, kiedy tworzyliśmy w 1977 r. Polski Związek Badmintona w kolebce polskiego badmintona, w Głubczycach, gdy tam rozgrywaliśmy turnieje ligowe, zawody ogólnopolskie, gdzie odbywały się zgrupowania, gdzie wiele długich godzin spędzaliśmy na rozmowach o badmintonie.
Ja mogłam tylko wspominać ostatnie 36 lat, natomiast Andrzej (Szalewicz) wspominał początki badmintona i pierwsze ważne kontakty z trenerami Bolkiem Zdebem i Ryśkiem Borkiem.
Ale zacznijmy od początku. Na zaproszenie klubu LKS „Technik” Głubczyce oraz Akademii Myśli i Słowa pojechaliśmy do Głubczyc w piątek 27 września. Pogoda była piękna, świeciło słońce, a my jak za dawnych dobrych lat jechaliśmy znowu do Głubczyc. Tym razem wybraliśmy jazdę trasą szybkiego ruchu oraz autostradą wrocławską, aby w Krapkowicach zjechać i obrać kierunek na Głubczyce. Pierwsze nasze spotkanie odbyło się po południu w Liceum Ogólnokształcącym w ramach Akademii Myśli i Słowa. W czasie drogi zastanawialiśmy się, o czym będziemy mówić. W końcu uznaliśmy, że badminton, wspomnienia, pokazanie roli wszystkich kolegów, zawodników, ludzi związanych z miastem, Rady Miasta i Gminy, Burmistrza, Dyrektora LO, trenerów, a przede wszystkim „naszych” zawodników to temat na długie nocne Polaków rozmowy, a nie na dwugodzinne spotkanie. Akademia – sama nazwa wskazuje, że tam powinno się wystąpić z wykładem, jednak uznaliśmy to za cokolwiek sztuczne i nadęte. Natomiast przyjęta forma gawędy ze znanymi nam osobami, wciąganie ich do dyskusji, do wystąpień, wspólne wspominanie będzie najlepszą z możliwych form tego spotkania. Bo jak występować ex cathedra i głosić prawdy życiowe, gdy naprzeciwko nas siedzą ludzie, z którymi współpracowaliśmy przez wiele lat, którzy dzielili z nami biedę, którzy tak samo jak my cieszyli się z każdej „zdobyczy” w postaci lotek, koszulek, skarpet czy też niezwykle potrzebnych a drogich rakietek do badmintona? Potoczyły się te nasze wspólne wspomnienia wielokierunkowo, tak jak toczyło się nasze wspólne życie. Andrzej starał się wytłumaczyć wszystkie trudne decyzje, jakie wspólnie z zarządem podejmowaliśmy; ja przypominałam nasze podróże, a także pierwsze wystąpienia na kortach mistrzostw Europy w roku 1980 w Groningen i później na mistrzostwach Europy juniorów w Edynburgu. I tu i tam nasza reprezentacja wypadła dobrze. Wygrane mecze, awans do grupy wyższej i powrót ze sprzętem, który w Groningen ufundował nam Yonex – a były to rakietki, zaś w Edynburgu – dzięki Bożence Wojtkowskiej i Ewie Rusznicy – Carlton ubrał naszą ekipę w koszulki, a dziewczyny otrzymały rakietki. Wspominaliśmy nasz wyjazd do Hamburga, bezpośrednio po zakończeniu Yonex German Open 1986, które odbyły się w Dusseldorfie. Przejazd koleją z Dusseldorfu do Hamburga, opóźnienie pociągu spowodowane fatalnymi warunkami pogodowymi, marznąca mżawką, kilkugodzinny postój w polu z tego właśnie powodu i bardzo późną kolację jedzoną wspólnie z przedstawicielami firmy Victor. Podróż miała zająć tylko trzy godziny, a w rzeczywistości trwała całe dwanaście. Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi dotarliśmy i wszyscy spotkaliśmy się z panem Guido Schmidtem (właścicielem) oraz R. Burkhardem – jego zastępcą. Następnego dnia po południu mieliśmy grać oficjalny mecz Polska –RFN w badmintonie. Ale dla nas najważniejszą sprawą oprócz tego pierwszego meczu (1986) był fakt otrzymania kompletnego wyposażenia dla całej ekipy. Być może dzisiaj śmiesznie to brzmi, ale wtedy po raz pierwszy otrzymaliśmy (zawodnicy i trenerzy) po kilka sztuk koszulek, spodenki, biało-czerwone dresy z napisem „Polska”, skarpety, buty oraz po cztery rakietki Victora, plus kilka na zapas na wypadek uszkodzenia. Te rakietki dodatkowe powędrowały do magazynu, jak również otrzymane lotki Victor, których używaliśmy do treningu, a także na zawodach organizowanych w Polsce. Oprócz tego wszyscy otrzymali piękne ogromne torby Victora a także termobagi, których nam brakowało, a których nikt nie rozdawał za darmo. Ubrani, elegancko wyglądający, wyszliśmy na mecz. I tutaj niestety po raz pierwszy pamięć mnie zawodzi. Nie pamiętam wyniku tego meczu. Wiem, że przegraliśmy; wtedy reprezentacja Niemiec była silna, a my na początku drogi do naszych sukcesów. Tym niemniej powrót mieliśmy radosny, gdyż mimo wyniku meczu Victor GmbH jako sponsor Polskiego Związku Badmintona (podpisaliśmy stosowną umowę) pozwolił mi na buszowanie w ich magazynach i wybranie wszystkich niezbędnych rzeczy do organizacji zawodów międzynarodowych w badmintonie w Polsce. Nie, nie myślcie, że było to dodatkowe wyposażenie w sprzęt. Sprawa była zupełnie banalna. Chodziło o podkładki dla sędziów prowadzących – twarde, aby mogli notować protokoły poszczególnych meczów, kartki samoprzylepne, papier ksero w dużych ilościach (kilkadziesiąt ryz), plastikowe boksy do komunikatów (takie niebieskie, które przez ponad dwadzieścia kilka lat stały w pokoju Wydziału Gier i Dyscypliny, gdzie zmieniający się członkowie zarządu znajdowali swoje komunikaty i dokumenty)oraz inne niezbędne wyposażenie biura, którego nie można było kupić za żadne pieniądze w Polsce w Warszawie. W ten sposób wyposażeni zostaliśmy dowiezieni do pociągu relacji Hamburg-Warszawa. Uff… to była podróż, na granicy czekaliśmy na odprawę paszportowo-celną. Na korytarzu nasz bagaż 25 toreb Victora wypełnionych po brzegi nowiuteńkim sprzętem. Kartony z lotkami w liczbie 6 sztuk, czyli 300 tuzinów. Andrzej nadzwyczaj spokojny, Rysiek nerwowo uśmiechnięty i ja spłoszona z kwitami magazynowymi, które otrzymałam w firmie Victor. Pierwsze pytanie celnika do Andrzeja brzmiało: – Czyje to torby? – Nasze – padła odpowiedź. – Nasze? Czyli czyje? I potoczyła się sympatyczna rozmowa o polskim badmintonie, naszych kontaktach z RFN, oficjalnym meczu zorganizowanym celowo, aby reprezentacja mogła otrzymać sprzęt, o braku pieniędzy, o tym jak wartościowy ten sprzęt jest dla nas, a jak bezwartościowy dla innych, prezentacja tub z lotkami, lotek i opowiadanie, co to jest ten badminton i dlaczego tyle lotek potrzebujemy. A my cierpliwie odpowiadaliśmy na wszystkie pytania, zawodnicy spali zmęczeni po doznanych emocjach i wrażeniach wycieczki po Hamburgu, a my czarowaliśmy elokwencją i wiedzą, którą dzieliliśmy się z celnikami. W końcu dowódca obejrzał wszystkie dokumenty, ostemplował je i życzył nam sukcesów na nadchodzących mistrzostwach europy Juniorów, które w kwietniu 1987 r. miały odbyć się w Hali Mery w Warszawie. Do naszych wspomnień zapraszaliśmy i trenera Ryszarda Borka, i będące na sali zawodniczki: Bożenę Wojtkowską-Haracz, Bożenę Siemieniec-Bąk, Marzenę Dacyk. Marzena przypomniała nam, jak przed laty całe miasto Głubczyce żyło badmintonem, jak uroczystości komunijne przypadające w tym samym czasie co otwarcie Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży musiały być przez ks. proboszcza przesunięte na wcześniejszą godzinę, aby zawody mogły rozpocząć się zgodnie z planem. Jak panie w przedszkolu (mama Marzeny i Józefa Ciurys-Borek) prowadziły na salę wszystkie dzieci z ostatniej grupy przedszkolnej, które w kolejnym roku miały iść do szkoły. Dzieciaki dostawały rakietki i lotki i w ten sposób najsprytniejsze wybierane były do grupy, która w szkole podstawowej stanowiła wyselekcjonowaną klasę badmintonową, prowadzoną przez wiele lat aż do ukończenia szkoły nie tylko podstawowej, ale ponadpodstawowej również. Z takiej preselekcji wyszli przyszli zawodnicy kadrowicze, reprezentanci Polski, Dorota Borek, Przemysław Krawiec, później Witek Chmielewski, Małgosia Lenartowicz, Darek Sobków, Zbyszek Serwetnicki, Przemek Wacha – Olimpijczyk (IO Ateny 2004, Pekin 2008 i Londyn 2012), bracia Walaszkowie – Romek i Mateusz, Agnieszka Naróg, Marysia Maślanka. Tyle nazwisk zapamiętałam, tyle przypomnieliśmy sobie z Ziutą i Ryśkiem, pewnie było ich więcej, jeżeli kogoś pominęłam, przepraszam. Wspominaliśmy długie przejazdy kolejowe na zawody do Edynburga (56 godzin) do Helsinek (32 godziny) i przygody z celnikami byłego ZSRR, według których przewożenie jabłek (mieliśmy torbę jabłek dla całej ekipy na pobyt w Helsinkach) było niezgodne z przepisami. Bożena przypomniała jak celniczka po kilkunastu minutach w końcu ustąpiła pod naporem zawodników i wyjątkowo podzieliła zapas naszych jabłek na dwie części, jedną zabrała, a z drugą mogliśmy jechać do Finlandii. Dwie godziny naszych wspólnych wspomnień przeleciały błyskawicznie. Następnego dnia o godzinie 10 spotkaliśmy się w Domu Kultury. Uroczystości z udziałem zaproszonych gości, zawodników, olimpijczyków, trenerów, obecnymi i byłymi reprezentantami LKS „Technik” Głubczyce. Wśród najlepszych byli Bożena Wojtkowska-Haracz, Ewa Rusznica, Jerzy Dołhan, Zosia Żółtańska, Bożena Siemieniec-Bąk (obecny prezes Opolskiego Związku Badmintona), Basia Zimna, Adrian Bąk, Beata Syta-Hankiewicz, Joasia Bednarska, Staszek Rosko, Kazimierz Ciurys, Marzena Masiuk-Łazuta, Magda Kozak oraz długoletni trener LKS Technik Głubczyce, trener kadry narodowej i reprezentacji Polski, Ryszard Borek ze swoją żoną, znakomitą przed laty zawodniczką Józefą Ciurys, że wymienię tych, którzy najbardziej zasłużyli się w historii klubu. Na sali byli również działacze: Andrzej Walczak, Jerzy Kozłowski, Adam Krupa, Zbigniew Polek, Marian Masiuk, Zdzisława Szałagan, Teresa Idziak, Bogdan Chomętowski, Krzysztof Płotek, Jan Wac, dyrektorzy szkół, oraz fani badmintona głubczyckiego. Wśród gości honorowych byli: pan poseł Tomasz Garbowski – członek Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, wiceprzewodniczący Parlamentarnego Zespołu Sportowego, pan senator Aleksander Świeykowski, Andrzej Szalewicz – prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego w latach 1991-1997, wieloletni Prezes Polskiego Związku Badmintona, przewodniczący Klubu Kolekcjonerów PKOl, Honorowy Obywatel Głubczyc, Jadwiga Ślawska-Szalewicz – wieloletnia prezes Polskiego Związku Badmintona i wiceprezydent Europejskiej Unii Badmintona, a także była wiceprezes Polskiej Fundacji Olimpijskiej i wieloletnia członkini Zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego, pan Tomasz Szczęsny – sekretarz generalny Polskiego Związku Badmintona, pan Antoni Jastrzembski – wicewojewoda opolski, pan Zbigniew Ziółko – Radny Sejmiku Województwa Opolskiego, starosta powiatu głubczyckiego, pan Józef Kozina, – przewodniczący Rady Powiatu, pan Stanisław Krzaczkowski, – wicestarosta powiatu głubczyckiego, pan Piotr Soczyński, – burmistrz Głubczyc, pan Jan Krówka, – przewodniczący Rady Miejskiej w Głubczycach, pan Kazimierz Naumczyk, – zastępca burmistrza Głubczyc, pan Kazimierz Bedryj, pan Andrzej Walczak – prezes Opolskiej Federacji Sportu, pan Bohdan Chomętowski – członek Prezydium Zarządu Wojewódzkiego Zrzeszenia LZS Opole, pan Bogusław Chochowski – dyrektor Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Głubczycach, pan Jan Łata – dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych w Głubczycach. Wielu gości honorowych zaproszonych na uroczystość przygotowało krótkie wystąpienie lub też upominki przekazywane na ręce prezesa LKS Technik Głubczyce Andrzeja Majewskiego. Najbardziej zasłużeni: trener Ryszard Borek, Bożena Wojtkowska-Haracz, Bożena Siemieniec-Bąk otrzymali srebrny medal Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Taki sam medal otrzymała Katarzyna Krasowska (fot. 3.), która nie mogła wziąć udziału w tej uroczystości. Kilka dni wcześniej odbył się pogrzeb jej ojca Mariana Krasowskiego, trenera badmintona, dzięki któremu Kaśka trafiła na halę z kortami, następnie do Głubczyc, i tak rozpoczęła się jej kariera badmintonistki olimpijki, która brała udział w Igrzyskach Olimpijskich (Barcelona 1992, Atlanta 1996, Sydney 2000). Z Katarzyną Krasowską umówiliśmy się na Lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie przed jej powrotem na Cypr i tam Andrzej Szalewicz, były prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego wręczył jej srebrny medal przyznany przez PKOl. Przesiedzieliśmy wspólnie kilka godzin, wspominając czasy polskiego badmintona, naszych igrzysk olimpijskich, pierwszych kroków Kaśki w badmintonie, gdy Jej Tato nie miał sił i nerwów, aby szkolić swoją córkę, uważając, że wszystko robi nie tak i oddał ją pod opiekę trenera Ryszarda Borka. Kaśka wykonała gigantyczną pracę (jej determinacja była prawie taka sama jak Justyny Kowalczyk); nie dość, że wyrosła na klasową zawodniczkę badmintona, olimpijkę, ale ukończyła studia i obecnie pracuje jako trener kadry juniorów na Cyprze. Odznaczenia, wyróżnienia, dyplomy, medale a nawet Honorowe Herby Głubczyc (fot. 4.), które otrzymali Bożena Wojtkowska-Haracz, Stanisław Rosko i Jadwiga Ślawska-Szalewicz. Z okazji 40-lecia klubu wydana została papierowo-elektroniczna publikacja „40-lecie LKS Technik Głubczyce”, w której znalazły się miłe wystąpienia Jana Waca członka klubu, redaktora i pomysłodawcy publikacji, zainfekowanego prze Ryszarda Borka ideą rozwoju sportu badmintonowego w kryzysowym momencie klubu w 1992 r. (transformacja społeczno-polityczna Polski), prezesa LKS Technik Głubczyce Andrzeja Majewskiego, starosty głubczyckiego Józefa Koziny, Burmistrza Głubczyc Jana Krówki, Jadwigi Ślawskiej-Szalewicz, Andrzeja Szalewicza, trenera klubu, trenera kadry narodowej, trenera olimpijczyków Barcelona 1992, Atlanta 1996, Sidney 2000, Ateny 2004, trenera reprezentacji Cypru w latach 2005-2009, trenera klubu Morfotikos Nikozja, Ryszarda Borka, prezesa klubu w latach 2008-2010, Opolskiego Związku Badmintona 2002-2007, wiceprezesa PZBad 2008-2011, wiceprzewodniczącej Głównej Komisji Rewizyjnej Polskiego Związku Badmintona od roku 2012, pani Zdzisławy Szałagan oraz Stanisława Rosko – prezesa klubu w latach 2001-2003, prezesa Opolskiego Okręgowego Związku Badmintona w latach 1998-2002; trenera w latach 1982-1991; weterana wśród zawodników i działaczy (1969-1990). Do wydawnictwa dołączono dwie płytki DVD ze zdjęciami oraz z wywiadami i wspomnieniami Andrzeja Walczaka – prezesa Opolskiej Federacji Sportu, Jerzego Kozłowskiego i Krzysztofa Płotka – byłych prezesów klubu, Bożeny Wojtkowskiej-Haracz, Bożeny Siemieniec-Bąk, Katarzyny Krasowskiej i Jadwigi Ślawskiej–Szalewicz, wraz z Andrzejem Szalewiczem wspominających związki z klubem LKS Technik Głubczyce, współpracę, budowę hali sportowej w Głubczycach i inne ciekawostki. Wydawnictwo to było rozdawane wszystkim osobom obecnym na święcie głubczyckiego badmintona. Później był wspólny obiad, konkursy badmintonowe na hali sportowej oraz pokazowy mecz debla kobiet, który rozegrały dwie Bożeny (Wojtkowska i Siemieniec, Marzena Masiuk i Agnieszka Wojtkowska), jeszcze później wznoszono toasty, a przy dźwiękach zespołu muzycznego tańczono i bawiono się do późnych godzin. I można na zakończenie powiedzieć: i ja tam byłam, miód i wino piłam i świetnie się bawiłam. Kochani Nasi Przyjaciele dziękujemy serdecznie za to, co zrobiliście dotychczas, życzymy Wam następnych czterdziestu lat! Fot. © Jadwiga Ślawska-Szalewicz, Jan Wac (live) Jadwiga Ślawska-Szalewicz, Andrzej Szalewicz |
|
© BadmintonZone.pl | zaloguj |