2025-10-15, Warszawa
„Zico” potrafi wygrywać nie tylko na korcie
Robert Mateusiak (fot. 1-2) poszedł w ślady słynnych zawodników robiących później karierę na czele organizacji zrzeszających badmintonistów, takich jak duński złoty medalista olimpijski z Atlanty Poul-Erik Høyer, który przez wiele lat kierował Światową Federacją Badmintona (Badminton World Federation — BWF).

Najlepszy polski miksista w historii (sukcesy w parze z Nadią Ziębą) i deblista — wraz z Michałem Łogoszem — wystartował — już po zebraniu doświadczeń po zakończeniu kariery zawodniczej — w wyborach na stanowisko prezesa Polskiego Związku Badmintona (PZBad) i pokonał dwóch konkurentów, zasłużonego działacza reprezentującego starsze pokolenie, Lecha Szargieja, i byłego prezesa PZBad, wykształconego menedżera z doświadczeniem międzynarodowym, Michała Mirowskiego (skądinąd mającego na koncie sukcesy badmintonowe  w skali krajowej — medale mistrzostw Polski elity). W wyborach nie startował dotychczasowy prezes, Marek Krajewski, 
ale kontynuację jego linii prowadzenia związku zapowiadał współpracujący z nim od lat, również jako wiceprezes PZBad, Lech Szargiej.

Kandydaci przedstawiali swój program w mediach, w tym również w naszym serwisie, co można prześledzić w linkach zamieszczonych na dole. Dość wyraziste obszary budzące krytykę skierowaną przeciwko działalności poprzednich władz to słabe wyniki sportowe (po raz pierwszy w historii olimpijskiego badmintona Biało-Czerwoni nie byli obecni na igrzyskach w Tokio, co się powtórzyło w Paryżu) oraz złe stosunki prezesa z ministerstwem od czasu zmiany rządów na przełomie 2023 i 2024 roku (widoczne również medialnie zwłaszcza dzięki ostrym wypowiedziom ówczesnego ministra Sławomira Nitrasa i jego polemisty, prezesa Krajewskiego). 

W głosowaniu Robert Mateusiak uzyskał poparcie 68 delegatów, Lech Szargiej — 63, a Michał Mirowski — 31.

W składzie zarządu związku znalazło się ostatecznie pięć osób wskazanych przez Mateusiaka, czyli Bartosz Curzytek, Justyna Herman, Łukasz Szmel, Krzysztof Teresiński i Katarzyna ZiębikDo komisji rewizyjnej wybrano dwie osoby sugerowane przez Mateusiaka, tj. Wojciecha Palikija i Marka Rosę, ale zamiast trzeciej osoby ze składu proponowanego przez nowego prezesa delegaci woleli ujrzeć w roli rewidenta Krzysztofa Engländera

Po zakończeniu w warszawskim Centrum Olimpijskim obrad Zwyczajnego Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego Delegatów PZBad reporter BadmintonZone.pl zapytał nowo wybranego prezesa o to, czy przebieg obrad, w których wzięli udział delegaci całej polskiej społeczności badmintonowej, pozwala nam optymistycznie spojrzeć na przyszłość naszej dyscypliny sportu.

Tak, ja na pewno jestem oczywiście optymistycznie nastawiony po tych wyborach. Pokazaliśmy wszyscy jako środowisko badmintonowe i dojrzeliśmy do tego, że potrzebujemy zmian i bardzo się cieszę, jestem dumny z tego, że udało się zdobyć tę większość, która właśnie głosowała za zmianami, o których mówiliśmy dużo w trakcie tej trudnej kampanii. Były to jedne z najciekawszych wyborów i zjazdów, które mieliśmy w ostatnich dziesięcioleciach historii polskiego badmintona. Było trzech kandydatów, trzech mocnych kandydatów. Trzeba sobie to jasno powiedzieć, że tak naprawdę zaważyły, zdecydowały tylko trzy głosy o tym, kto dzisiaj wygrał. Jestem oczywiście bardzo szczęśliwy i dumny z tego, że wygrałem akurat ja, bo nie ukrywam, że kosztowało mnie to przeżywania wielu emocji, przy samym podjęciu decyzji o kandydowaniu, ale też w trakcie kampanii, rozmowy z środowiskiem. Było bardzo dużo rozmów i wizyt w terenie, ale też było widać, że kontrkandydaci są poważnymi zawodnikami, poważnymi graczami. Lech Szargiej, przy wsparciu Marka Krajewskiego, można powiedzieć o włos ze mną dzisiaj przegrał.

Michał Mirowski zamknął tę stawkę z trzydziestoma kilkoma głosami finalnie. Cieszę się też, że z tego elektoratu Michała udało się w samej końcówce tego zjazdu (kogoś — przyp. red.) przekonać jednak do zmian. Aczkolwiek liczyłem po cichu, że Michał jednak będzie tutaj chciał dotrzymać słowa i naszej umowy gdzieś z kampanijnego szlaku, że ten, który będzie miał większą liczbę głosów, zostanie wsparty  głosami drugiego kandydata. Aczkolwiek z drugiej strony też umówiliśmy się szczerze, że nie jesteśmy w koalicji. Każdy z nas szedł tutaj z własnym programem, z własnymi celami, marzeniami.

Ja od samego początku mówiłem, że dla mnie najważniejszy jest sport i nie ukrywam, że już się nie mogę doczekać i cieszę się najbardziej z tego, że to już jest za nami, te spory, te dyskusje, te debaty długie. A teraz będziemy mogli w końcu zacząć się nawet i wspierać, nawet i kłócić, ale już w końcu o sport, bo to jest dla mnie najważniejsze. Tak jak opowiadałem o tym w kampanii, ale też dzisiaj podczas tego zjazdu, podczas tych wyborów. Będę powtarzał jak mantrę, że moim celem nadrzędnym jest powrót naszych zawodników na igrzyska olimpijskie. I prawdę mówiąc, od jutra już będę zakasywać rękawy i skupiać się na pracy na żywym organizmie, może tak to nazwę, ale cel jest nadrzędny dla całego naszego środowiska badmintonowego, żebyśmy wrócili na igrzyska olimpijskie i odbudowę naszego wizerunku też. na zewnątrz, ale też dyscyplina, żebyśmy znowu dyskutowali o wynikach, o sporcie, o badmintonie w tym kontekście, w kontekście właśnie wyników, a nie sporów, czy to politycznych, czy wewnętrznych, bo tego było zbyt dużo moim zdaniem i stąd też powtarzałem też i w kampanii.

Uważałem, dając temu wyraz w wielu rozmowach, i dalej uważam, że potrzebujemy mocnego kandydata. Teraz już mocnego prezesa z mocnym nazwiskiem ze świata sportu, człowieka ze środka. Takim się czuję, za takiego uważam. Zawsze miałem w sercu sport — badminton — miałem je, mam i będę miał, i to jest dla mnie najważniejsze, a teraz czas do tego, żeby wspierać naszych młodych zawodników, nie tylko młodych, żeby mogli realizować swoje marzenia, a przy okazji nas wszystkich, żebyśmy podnosili poziom sportowy i żebyśmy mogli się w najbliższej przyszłości cieszyć już lepszymi wynikami, a w dłuższej perspektywie medalami na większych imprezach na arenach międzynarodowych, a finalnie powrotem na igrzyska olimpijskie.

Wiemy doskonale o tym, chyba najlepiej, jak to będzie długa, kręta droga, ale na pewno nie zabraknie mi ani siły, ani energii, ani zapału. Przede wszystkim z ludźmi, którymi się otoczyłem, ekspertami, fachowcami, przyjaciółmi, ale też i ludźmi z pasją, takimi jak ja, i jestem pełen optymizmu i wiary w sukces.

Zob. też:











Fot.: © Paweł Staręga, Janusz Rudziński, BadmintonZone.pl (live); filmy: © Paweł Staręga, BadmintonZone.pl

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj