2025-10-08
„Nie muszę nic nowego wymyślać”
Lech Szargiej, kandydat na prezesa Polskiego Związku Badmintona, nie widzi potrzeby rewolucji – raczej powrotu rozwiązań, które — jak podkreśla — już kiedyś się sprawdziły.
O spokoju zamiast presji, o sponsorach, których nie trzeba wymyślać na nowo, i o wizji sportu, w której pytania bywają zbędne, jeśli odpowiedź już jest znana.

M.P.: Jakie trzy najważniejsze cele chciałby Pan zrealizować w pierwszym roku swojej kadencji?
L.S.: 1. Unormować współpracę z MSiT.
2. Poprawić współpracę z Okręgowymi Związkami Badmintona i klubami.
3. Znaleźć rozwiązanie na zwiększenie liczby szkoleń dla trenerów.

M.P.: W których obszarach system szkolenia w Polsce wymaga, Pana zdaniem, najpilniejszych zmian i jak je Pan planuje wprowadzić?
L.S.: Ujednolicenie procesu szkolenia od najmłodszych, z naciskiem na spokojny rozwój bez nadmiernej presji na wyniki. Będziemy to kontynuować poprzez rozwój OSBadów.

M.P.: Jakie są Pana pomysły na pozyskanie nowych źródeł finansowania i sponsorów dla PZBad?
L.S.: Nie muszę nic nowego wymyślać, wystarczy wrócić do tego, co robiliśmy. W historii PZBad nie było Zarządu, który pozyskał tyle środków sponsorskich co my w okresie naszej kadencji.

M.P.: Jak zamierza Pan poprawić współpracę z klubami i trenerami w całym kraju, aby ich głos był bardziej słyszalny?
L.S.: Nikt nie wymyślił lepszej formy niż bezpośrednie spotkania, mam zamiar z tego korzystać przy okazji turniejów w Polsce i podczas wizyt w okręgach.

M.P.: Jakie działania w zakresie transparentności finansowej i komunikacji z całym środowiskiem planuje Pan wdrożyć?
L.S.: Jeśli ktoś mówi o braku transparentności finansowej obecnego Zarządu, można go posądzić o złą wolę. Mieliśmy przez ostatnie półtora roku najwięcej kontroli różnych instytucji z Ministerstwa Sportu w historii. Ponadto mamy komisję rewizyjną, audytorów, wszystkie dokumenty są jawne i publiczne.  Ale mam nadzieję, że na spotkaniach usłyszę różne pytania – chętnie na nie odpowiem i wyjaśnię wątpliwości.
 
M.P.: Co Pana zdaniem należy zrobić, aby badminton w Polsce stał się bardziej popularny i widoczny w mediach?
L.S.: W ostatnich kilkunastu latach, badminton bardzo się rozwinął, szczególnie na polu amatorskim. Wszystkie imprezy, które organizowaliśmy, były przy dużej współpracy z mediami. Mamy badania, które potwierdzają, że z każdym rokiem dyscyplina zwiększała swoją popularność. Dla mnie wyznacznikiem tego wzrostu jest stale zwiększająca się liczba instruktorów i trenerów, szczególnie spośród byłych zawodników. Kiedyś badminton był dodatkiem do innej pracy zawodowej, teraz daje możliwości godnego zarobku.

M.P.: Jakie są Pana plany dotyczące wzmocnienia potencjału kadry trenerskiej i przygotowań reprezentacji narodowych?
L.S.: Po doświadczeniach koreańskich i angielskich wybraliśmy ścieżkę polską, przy wsparciu trenerów z Danii – i to się sprawdza. Nie marnujemy potencjału. W kadrach narodowych trenerzy to w większości byli, wybitni zawodnicy. Mamy wielu młodych trenerów, którzy chcą się uczyć i stale – poprzez szkolenia i wyjazdy na zgrupowania zagraniczne – podnoszą swoje kwalifikacje.

M.P.: W jaki sposób zamierza Pan zachęcić dzieci i młodzież do uprawiania badmintona na większą skalę?
L.S.: Widzę, że Pani oczekiwania co do prezesa są bardzo obszerne, od igrzysk olimpijskich po wf w szkole. Problem jest bardziej złożony, bo możemy mówić o zachęceniu do uprawiania sportu w ogóle, od najmłodszych lat – w podstawówce. Przez kilkadziesiąt lat pracowałem w szkole i z perspektywy doświadczeń mówię: wymaga to zmian systemowych. Możemy tutaj populistycznie mówić o wprowadzeniu badmintona do zajęć w-f, ale jeśli ktoś to obiecuje w swoim programie, to znaczy, że nie ma pojęcia o systemie.

M.P.: Czy planuje Pan korzystać z dobrych praktyk z innych krajów – jeśli tak, to które rozwiązania uważa Pan za szczególnie inspirujące?
L.S.: Nie wiem, co Pani ma na myśli, mówiąc o dobrych praktykach? Tak jak wspominałem, już trzeci rok współpracujemy z trenerami Duńskimi, ucząc się od nich procesu szkolenia i przygotowania zawodników do wyczynu na poziomie seniorskim. Co ciekawe, ich nie interesują wyniki na poziomie U-15 i U-17, koncentrują się na odpowiednim przygotowaniu taktyczno-technicznym. Z tych wzorców chcemy korzystać. W ostatnich latach zawodnicy i trenerzy wyjeżdżali na zgrupowania do Azji i tam też podnosili swój poziom, ale tam liczba  zawodników grających na wysokim poziomie dla Europejczyków jest nieosiągalna.

M.P.: Jak zamierza Pan odbudować zaufanie w środowisku i zjednoczyć różne grupy działające na rzecz badmintona?
L.S.: Zgadzam się, że mamy różne grupy działające w badmintonie, ale różne grupy mają różne interesy. My musimy realizować działania statutowe i współpracować ze środowiskiem w tych obszarach. Chciałbym, żeby wszyscy byli piękni, młodzi, bogaci i się kochali, ale czy to jest możliwe? To jest tak jak w innych dziedzinach życia. Niektórzy będą pod wrażeniem naszej pracy i dokonań (spłata zadłużenia, pozyskane środki sponsorskie, funkcjonujące nowe programy – OSBad, warunki szkoleniowe, pomoc egzystencjalna zawodnikom, historyczne sukcesy juniorów), a inni będą mówili, że wszystko jest „be” i do poprawy, a największe zainteresowanie u nich wzbudza, jakim samochodem jeździ prezes.

M.P.: Jakie doświadczenia z wieloletniej działalności w środowisku badmintonowym uważa Pan za najważniejsze w kontekście kierowania PZBad?
L.S.: 36 lat kierowania jedną placówką oświatową i 25 lat kierowania UKS Hubal Białystok to ogromne doświadczenie do stworzenia warunków do poprawnej, a może i znakomitej pracy Związku.

M.P.: Jakie są Pana priorytety w zakresie wzmocnienia struktur organizacyjnych i finansowych związku?
L.S.: Dobrze zorganizowane biuro Związku i właściwie działający członkowie PZBad to przyszłość. Pomimo tego, że klub jest stowarzyszeniem najważniejszym, to należałoby pochylić się nad wojewódzkimi stowarzyszeniami badmintona.

M.P.: Jak ocenia Pan dotychczasową współpracę PZBad z klubami i działaczami regionalnymi i co należy zmienić, aby była bardziej partnerska i efektywna?
L.S.: Zdecydowanie obszar do poprawy, wspominałem o spotkaniach. Mam świadomość, że ze środowiska często płyną ciekawe i konstruktywne pomysły, a wtedy Związek lepiej powinien komunikować swoje działania.

M.P.: Jakie mechanizmy konsultacji i dialogu ze środowiskiem planuje Pan wprowadzić, aby decyzje Zarządu lepiej odzwierciedlały potrzeby zawodników?
L.S.: Powinniśmy nauczyć się artykułować swoje potrzeby, a nie czekać na „mannę z nieba”.

M.P.: Jak widzi Pan swoją rolę w budowaniu długofalowej strategii rozwoju badmintona w Polsce – zarówno na poziomie sportu wyczynowego jak i popularyzacji dyscypliny?
L.S.: Każdy związek powinien mieć swoją strategię działania. Uczestniczyłem kilkukrotnie w budowaniu takiej strategii. Jednak najpierw powinniśmy mieć strategię dla sportu w Polsce, a następnie do tego dostosować strategię naszej dyscypliny. Musimy wiedzieć, jaką rolę dla dyscypliny w swojej strategii przewiduje Ministerstwo i jakimi będziemy dysponować środkami na realizację wyznaczonych celów. Bez tych informacji to koncert życzeń, a nie strategia.
Prezes powinien mieć zespół ekspercki i być inicjatorem takich zjawisk, które będą prowadzić do zmian w kierunku podniesienia jakości dyscypliny. Z szerokiej rekreacji powinni wyrosnąć przyszli olimpijczycy – to nic odkrywczego, ale coraz bardziej nierealnego.

Fot.: © Janusz Rudziński, BadmintonZone.pl (archiwum)

© BadmintonZone.pl | zaloguj