2025-08-31,
Paryż
Trudne partnerstwo przemienione w złoto MŚ
O ile w sobotę — jako bezstronny widz czempionatu (TotalEnergies BWF World Championships 2025) toczącego się już od dawna bez uczestnictwa Polaków — za głównych bohaterów uznałbym Kanadyjczyka Victora Lai'a i Chinkę Chen Yu Fei, to w niedzielę przykuły moją uwagę postacie Toh Ee Wei i Chen Tang Jie (fot. 1-5).
Malezyjski mikst w imponującym stylu pokonał chińską parę Jiang Zhen Bang, Wei Ya Xin 21:15 21:14. To pierwszy złoty medal Malezji w grze mieszanej na indywidualnych mistrzostwach świata i nie mógł wypaść w lepszym momencie: stało się to w dniu narodowego święta tego państwa (Dzień Niepodległości — Hari Merdeka). Wygrana Malezyjczyków miała jednak przy tym jeszcze inne dodatkowe znaczenie. Mikst przeżywał długotrwały kryzys, rozpoczęty niepowodzeniem w tej samej hali w Paryżu podczas igrzysk olimpijskich rok temu. Wtedy malezyjska para mieszana w świetnym stylu wygrała grupę eliminacyjną, pokonując nawet rozstawioną z numerem dwa parę chińską, ale w ćwierćfinale przegrała z koreańskim duetem Kim Won Ho, Jeong Na Eun (tak, to ten sam znakomity Kim Won Ho, który teraz wygrał w Paryżu debla razem z Seo Seung Jae!), grzebiąc swe medalowe nadzieje. Koreański mikst zdobył zresztą potem na igrzyskach srebrny medal. Apogeum kryzysu wewnątrz pary Chen Tang Jie, Toh Ee Wei nastąpiło wiele miesięcy później, po odpadnięciu w pierwszej rundzie tegorocznych otwartych mistrzostw Anglii (All England Championships) po porażce z Indonezyjczykami. Oboje partnerzy, notowani wówczas na czwartym miejscu rankingu światowego, mieli już przestać razem grać, o czym nawet poinformował oficjalnie Malezyjski Związek Badmintona (Badminton Association of Malaysia – BAM). Wprawdzie część ekspertów uważała, mimo widocznych kłopotów mentalnych obojga na korcie, że powinni ponownie rozważyć swoją decyzję o rozstaniu. Jednak gwoździem do trumny wspólnych sukcesów stało się, zdaniem wielu obserwatorów, usunięcie przez miksistkę... wspólnych fotografii z boiskowym partnerem ze swego konta na Instagramie. To miał być ostateczny koniec współpracy, a może i nieprzypadkowo w tym samym czasie BAM zatrudnił pełnoetatowego eksperta ds. psychologii w celu pomocy kadrowiczom w radzeniu sobie z emocjami i problemami psychicznymi. Jednak po dwóch miesiącach przerwy Chen Tang Jie i Toh Ee Wei wznowili badmintonowe partnerstwo, co zaowocowało dziś zwycięstwem w Paryżu. Obserwatorzy zwracali teraz uwagę na bardzo opiekuńcze zachowanie Tang Jie wobec partnerki. Widzieliśmy też, jak na najwyższy stopień podium wkroczyli ściskając się mocno dłońmi. Podobno malezyjscy kibice oczekują nakręcenia filmu o tej pogodzonej i ozłoconej parze. Od strony sportowej malezyjski mikst imponował świetną współpracą. Ee Wei wyczyniała przy siatce cuda, zdając się być nowym wcieleniem Liliyany Natsir, ale znacznie szybszym. Chen szalał w ataku i obronie. Malezyjczycy nie stracili w trakcie turneju w Paryżu ani jednego seta. Ich dominacja w finale nad Chińczykami potwierdziła opinie, że para gospodarzy, Thom Gicquel, Delphine Delrue, która uległa Malezyjczykom w półfinale, grała bardzo dobrze, ale ich rywale byli już poza zasięgiem każdego ze swych rywali. Świetny prezent widzom uczyniła telewizja Polsat, gdyż właśnie transmisję finału miksta komentowała opromieniona fantastycznymi sukcesami w tej konkurencji nasza para Nadia Zięba, Robert Mateusiak. Oczywiście w Adidas Arenie nie zabrakło świetnego widowiska i emocji w pozostałych finałach. Japonka Akane Yamaguchi (fot. 6) po raz trzeci zdobyła złoty medal na mistrzostwach świata w badmintonie. W finale Yamaguchi pokonała mistrzynię olimpijską z Tokio, Chen Yu Fei (Chiny), 21:9 21:13. W tym pojedynku obie panie niestety nie mogły zaprezentować pełnej gamy swych możliwości, gdyż Chinka w półfinale skręciła kostkę i nie odzyskała 100-procentowej sprawności, a w sobotę naprawdę dała koncertowy popis w starciu z główną faworytką, An Se Young (Korea). Teraz nie grała już z taką swobodą i maestrią i nie zmusiła Japonki do maksymalnego wysiłku. Bardzo wyrównany był finał debla kobiet. Wicemistrzynie olimpijskie z zeszłego roku, Chinki Liu Sheng Shu i Tan Ning (fot. 9), tym razem stanęły w paryskiej Adidas Arenie na najwyższym stopniu podium po zwycięstwie nad nieustępliwymi deblistkami malezyjskimi, Pearly Tan i Thinaah Muralitharan (fot. 7-9), 21:14 20:22 21:17. Malezyjki poważnie zagroziły faworytkom, a obie pary rozegrały wiele porywających akcji, imponując między innymi defensywą (np. Chinki wygrały wymianę, w której obie wybroniły ataki zagraniami zza pleców) Srebrny medal to oczywiście historycznie największy sukces Malezji w grze podwójnej kobiet. Finał singla mężczyzn niekoniecznie spełnił oczekiwania kibiców. Shi Yu Qi (fot. 10-11, Chiny) zdetronizował obrońcę tytułu, Kunlavuta Vitidsarna (fot. 10-11, Tajlandia), zdobywając po raz pierwszy w swej karierze złoty medal indywidualnych mistrzostw świata w badmintonie. Chińczyk pokonał Tajlandczyka 19:21 21:10 21:18, przy czym obaj przeżywali wyraźne kryzysy. Shi prowadził w pierwszej partii 18:11, a mimo to zdołał przegrać. W drugiej z kolei Vitidsarn niemal nie istniał. W trzeciej obaj seryjnie zdobywali lub tracili punkty. Chińczyk wyróżnił się między innymi kapitalnymi smeczami po przekątnej z rogu bekhendowego, ale na jego zwycięstwo chyba najlepszy wpływ miało lepsze czucie długości kortu, czego trochę brakowało Tajlandczykowi, a poprzedniego dnia — Kanadyjczykowi. Ostatnim finałem była gra podwójna mężczyzn. Chen Bo Yang i Liu Yi (fot. 12-13, Chiny) początkowo dyktowali tempo w konfrontacji z uważanym powszechnie za faworyta koreańskim duetem Kim Won Ho, Seo Seung Jae (fot. 12-13). W pierwszym secie świetnie grający Chińczycy osiągnęli nawet prowadzenie 17:13. Od tego momentu, mimo że nadal trzymali wysoki poziom, stali się bezradni wobec gry Koreańczyków, którzy "przełączyli się" na tryb stuprocentowej perfekcji. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale znakomici Chen i Liu nie byli w stanie zapobiec stracie 16 punktów z rzędu, co dało Koreańczykom nie tylko wygraną w pierwszym secie, ale zarazem komfortowe prowadzenie w drugim i ostateczne zwycięstwo 21:17 21:12. Można więc powiedzieć, że Seo obronił swój tytuł mistrzowski, choć tym razem grał z innym partnerem. Przewaga Koreańczyków w finale może stanowić pocieszenie dla duńskiego debla Kim Astrup, Anders Skaarup Rasmussen (fot. 13), który dostał w półfinale straszne lanie od Kima i Seo, zwłaszcza w drugim secie. Z kolei srebrny medal stosunkowo młodych Chińczyków (25 i 22) może zwiastować nadchodzące odrodzenie nieco podupadłej potęgi Chin w grze podwójnej mężczyzn. Mistrzostwa zapamiętamy chyba głównie jako miejsce rewelacyjnego debiutu dwudziestoletniego Kanadyjczyka Victora Lai'a (na fot. 11 pierwszy z prawej, obok Duńczyka Andersa Antonsena), który zdobył brązowy medal, będąc o włos od finału. A będziemy chcieli je zapomnieć jako arenę mikroskopijnego udziału Biało-Czerwonych, choć nawet udało się im wygrać jednego seta. Pozytywne wspomnienia pozostaną po świetnej atmosferze tworzonej w hali Adidas Arena przez tłumy kibiców żywo reagujących na widowisko. Francja jest krajem, w którym badminton zyskał na dużej popularności, a pod względem sportowym pnie się w górę, czego dowodem na tych mistrzostwach stało się zdobycie brązowego medalu przez mikst. To drugi medal Francji w mistrzostwach świata. Pierwszy zdobyła (w grze pojedynczej kobiet) w 2009 roku w Hajdarabadzie Pi Hongyan. Wyniki finałów (31.08.2025) Gra pojedyncza mężczyzn SHI Yu Qi (Chiny, 1) - Kunlavut VITIDSARN (Tajlandia, 3) 19:21 21:10 21:18. Gra pojedyncza kobiet Akane YAMAGUCHI (Japonia, 5) - CHEN Yu Fei (Chiny, 4) 21:9 21:13. KIM Won Ho, SEO Seung Jae (Korea, 1) - CHEN Bo Yang, LIU Yi (Chiny, 11) 21:17 21:12. Gra podwójna kobiet LIU Sheng Shu, TAN Ning (Chiny, 1) - Pearly TAN, THINAAH Muralitharan (Malezja, 2) 21:14 20:22 21:17. Gra mieszana CHEN Tang Jie, TOH Ee Wei (Malezja, 4) - JIANG Zhen Bang, WEI Ya Xin (Chiny, 2) 21:15 21:14. Nieoficjalna klasyfikacja medalowa 1. Chiny, 2 zł. — 3 sr. — 1 br. 2. Malezja, 1 — 1 — 0 3. Korea, 1 — 0 — 1 4. Japonia, 1 — 0 — 2 5. Tajlandia, 0 — 1 — 0 6. Dania, 0 — 0 — 2 7.-10. Francja, 0 — 0 — 1 Indie, 0 — 0 — 1 Indonezja, 0 — 0 — 1 Kanada, 0 — 0 — 1 Zob. też: Ukradł show, choć przegrał Kanada poszła tropem Singapuru Sindhu z widokami na medal w Paryżu Bøje i Christiansen groźni nie tylko w Makau Nieudany rewanż Gintinga w Adidas Arenie Na 3 setach skończył się polski udział w MŚ
Fot.: Jnanesh Salian, Yohan Nonotte, Yves Lacroix © BadmintonPhoto.com (live) Janusz Rudziński |
|
© BadmintonZone.pl | zaloguj |