2025-08-30,
Paryż
Ukradł show, choć przegrał
Trochę paradoksalnie, największym bohaterem półfinałów indywidualnych mistrzostw świata w badmintonie (TotalEnergies BWF World Championships 2025) był zawodnik, który przegrał.
Mowa oczywiście o Kanadyjczyku Victorze Lai'u (fot. 1-2), którego w sobotę dzieliły milimetry od wyeliminowania numeru jeden na świecie, Chińczyka Shi Yu Qiego (fot. 2). Milimetry, bo przy lotce meczowej dla Kanadyjczyka weryfikacja elektroniczna (tzw. hawk eye) po zgłoszeniu challenge'u przez Chińczyka wykazała minimalny aut. Mało znany przed mistrzostwami większości kibiców spoza Ameryki Lai (50. BWF) zagrał wyśmienicie, bez kompleksów, prezentując dużą swobodę połączoną z rozsądkiem. W pierwszym secie dzięki słabszej grze Shi Yu Qiego w drugiej części tej partii wygrał wyraźnie. W drugim secie Chińczyk poprawił swoją grę, dzięki czemu po przerwie objął prowadzenie 14:10. Ale Lai nie odpuszczał i osiągnął dwie lotki meczowe (20:18). Shi, sprawiający wrażenie zaskoczonego fenomenalną grą 20-letniego rywala, z trudem wybronił się przed porażką. Obaj popełnili w tym secie bardzo mało błędów, ale na porażce Kanadyjczyka mogło zaważyć nieco gorsze wyczucie boiska czy prędkości lotki: gdyby nie wyrzucał autów na długość, Chińczyk stałby raczej na straconej pozycji. W trzecim secie gra od początku ułożyła się po myśli Yu Qiego, który osiągnął olbrzymie prowadzenie — 17:10. Sprawiający wrażenie bardziej zmęczonego Victor zdołał mimo wszystko zniwelować stratę do 17:15, ale potem zdobył już tylko jeden punkt. Brawa należą się także Yu Qiemu, bo zachował zimną krew i przełamał widoczny kryzys. W finale Shi zagra z obrońcą tytułu Kunlavutem Vitidsarnem (na fot. 3 w głębi). Tajlandczyk górował nad Duńczykiem Andersem Antonsenem (na fot. 3 na pierwszym planie) w obu setach, choć w drugim dopiero pod koniec. Trudno typować zwycięzcę finału. Obaj rywale przeżywali trudne momenty w trakcie turnieju. Jedyny tegoroczny pojedynek wygrał Vitidsarn, ale lepszy bilans head-to-head ma Shi (5:3). Za Tajlandczykiem przemawia mniejszy balast zmęczenia z soboty: nie musiał się tak bardzo wysilić jak Chińczyk. Jeśli bohaterem dnia jest dla mnie Lai, to główną bohaterką na pewno Chen Yu Fei (fot. 4). Mistrzyni olimpijska z Tokio nie była faworytką w pojedynku z dominującą od pewnego czasu na arenie międzynarodowej singlistką koreańską An Se Young, obrończynią tytułu i złotą medalistką olimpijską z Paryża. Tymczasem Chinka zagrała perfekcyjnie. Wygrała pierwszego seta, a w drugim nie speszyła się wyglądającym paskudnie skręceniem kostki. Koreanka natomiast zawiodła, grała pasywnie, poniżej swoich możliwości. Finałową przeciwniczką Chen Yu Fei będzie Japonka Akane Yamaguchi (fot. 5), która wprawdzie musiała grać trzy sety z Indonezyjką Putri Kusumą Wardani, ale w trzecim zdeklasowała rywalkę. Faworytką finału będzie raczej Chinka, pod warunkiem, że "chińska medycyna" uratuje ją przed zgubnymi skutkami sobotniej kontuzji. Jeszcze bardziej uzasadnione apetyty na złoto mają Chińczycy w odniesieniu do swojej żeńskiej pary deblowej Liu Sheng Shu, Tan Ning (fot. 6). Wicemistrzynie olimpijskie z Paryża, będące liderkami listy światowej, zagrają wprawdzie z sąsiadującymi z nimi bezpośrednio na wspomnianej liście wiceliderkami, Pearly Tan i Thinaah Muralitharan (fot. 7) z Malezji , ale powinny dać sobie radę — wszak wygrały z nimi pięć ostatnich spotkań. Wielkimi przegranymi półfinałów są w tej konkurencji Japonki. Obie ich pary przegrały w sobotę, przy czym Rin Iwanaga i Kie Nakanishi w drugim secie przeciwko Chinkom zdołały uzbierać zaledwie dwa punkty. Z kolei mecz Malezyjek z Nami Matsuyamą i Chiharu Shidą stanowił udany rewanż za porażkę w zeszłorocznym spotkaniu o brązowy medal igrzysk olimpijskich w Paryżu. Było to dopiero trzecie zwycięstwo Pearly Tan i Thinaah Muralitharan nad Nami Matsuyamą i Chiharu Shidą w 16 spotkaniach, ale zdecydowanie najważniejsze w ich karierze. To historyczny sukces Malezji: po raz pierwszy ich żeński debel dotarł do finału mistrzostw świata, nie zabrakło więc i łez wzruszenia bohaterek. Chińczycy są również faworytami finału gry mieszanej. Prawdę mówiąc, należałoby oczekiwać, że w niedzielę powinny grać ze sobą o złoto dwie pary z Państwa Środka. Wprawdzie na poprzednich mistrzostwach świata złoto zdobyła para koreańska, ale potem zaznaczyła się wyraźna dominacja Chińczyków. Do tego, że teraz w Paryżu w finale powalczy z nimi ktoś inny, walnie przyczynili się... Europejczycy. Najpierw w 1/16 finału Alexandra Bøje i Mathias Christiansena (Dania) sensacyjnie wyeliminowali liderów rankingu BWF, Huang Dong Ping i Feng Yan Zhego, a następnie w ćwierćfinale Delphine Delrue i Thom Gicquel (fot. 9, Francja) — Zhang Chi i Cheng Xinga. Jednak finałowymi rywalami rozstawionej z numerem dwa chińskiej pary mieszanej Wei Ya Xin, Jiang Zhen Bang (fot. 8), nie będą reprezentanci Starego Kontynentu, lecz Malezyjczycy, Toh Ee Wei i Chen Tang Jie (fot. 9), zajmujący czwarte miejsce w światowym rankingu. Malezyjski mikst rozegrał świetne spotkanie ze wspomnianą wyżej parą gospodarzy i zwyciężył zasłużenie. Zwycięstwa kobiecego debla i miksta pozwoliły osuszyć łzy kibiców po klęsce renomowanych debli męskich Malezji, które nie zdobyły żadnego medalu, mimo że zajmują w tej chwili drugie, trzecie i siódme miejsce w rankingu światowym. Wbrew realnym ocenom, że obie malezyjskie pary nie są faworytami finałów, kibice przyjęli z entuzjazmem epokowe osiągnięcia z półfinałów i czekają na więcej. Zwłaszcza że ta niedziela to zarazem Dzień Niepodległości Malezji (święto Hari Merdeka) i wypadałoby to uczcić. Finał gry podwójnej mężczyzn jest jedynym, w którym faworyta upatruje się wyraźnie w rywalach Chińczyków. To koreański debel Kim Won Ho, Seo Seung Jae (fot. 10), który jest obecnie numerem jeden listy światowej. Co więcej, Seo Seung Jae "broni" tytułu mistrzowskiego zdobytego dwa lata temu z innym partnerem. Koreańczycy "rozjechali" w półfinale duński debel Kim Astrup, Anders Skaarup Rasmussen w mniej niż pół godziny. W niedzielę Koreańczycy zagrają z chińskim deblem Chen Bo Yang, Liu Yi (fot. 11-12), który w półfinale świetnie poradził sobie z mającymi nieco "lepsze papiery" na wygraną Hindusami, Satwiksairajem Rankireddym i Chiragiem Shettym. Ci ostatni stracili na własne życzenie pierwszego seta, wprawdzie wygrali drugiego, ale w trzecim się kompletnie pogubili. Mimo że Chen Bo Yang i Liu Yi zaprezentowali się znakomicie w półfinale z reprezentantami Indii, to nie są faworytami w niedzielnym starciu z Kimem i Seo. Jeśli koreańska maszyna deblowa się niespodziewanie nie zatnie, to powinna uniemożliwić tryumf Chena i Liu. Jak widzimy, w finałach mamy w miarę międzynarodowe towarzystwo, ale bez przedstawicieli Europy. Spośród potęg azjatyckich brakuje przede wszystkim Indonezji (Tajwańczycy odpadli już na wcześniejszym etapie). Chiny mają wciąż szansę na komplet złotych medali, ale bardziej realna prognoza wskazywałaby na co najmniej dwa, a maksymalnie cztery. Wyniki półfinałów (30.08.2025) Gra pojedyncza mężczyzn SHI Yu Qi (Chiny, 1) - Victor LAI (Kanada) 13:21 22:20 21:16 (1:20); Kunlavut VITIDSARN (Tajlandia, 3) - Anders ANTONSEN (Dania, 2) 21:17 21:15 (0:47). Gra pojedyncza kobiet CHEN Yu Fei (Chiny, 4) - AN Se Young (Korea, 1) 21:15 21:17 (0:58); Akane YAMAGUCHI (Japonia, 5) - Putri Kusuma WARDANI (Indonezja, 9) 21:17 14:21 21:6 (0:58). KIM Won Ho, SEO Seung Jae (Korea, 1) - Kim ASTRUP, Anders Skaarup RASMUSSEN (Dania, 5) 21:12 21:3 (0:27); CHEN Bo Yang, LIU Yi (Chiny, 11) - Satwiksairaj RANKIREDDY, Chirag SHETTY (Indie, 9)21:19 18:21 21:12 (1:07). Gra podwójna kobiet LIU Sheng Shu, TAN Ning (Chiny, 1) - Rin IWANAGA, Kie NAKANISHI (Japonia, 9) 21:15 21:4 (0:41); Pearly TAN, THINAAH Muralitharan (Malezja, 2) - Nami MATSUYAMA, Chiharu SHIDA (Japonia, 3) 14:21 21:13 21:12 (1:08). Gra mieszana CHEN Tang Jie, TOH Ee Wei (Malezja, 4) - Thom GICQUEL, Delphine DELRUE (Francja, 8) 21:18 21:16 (0:53); JIANG Zhen Bang, WEI Ya Xin (Chiny, 2) - GUO Xin Wa, CHEN Fang Hui (Chiny, 7) 11:21 23:21 21:18 (1:08). Zob. też: Kanada poszła tropem Singapuru Sindhu z widokami na medal w Paryżu Bøje i Christiansen groźni nie tylko w Makau Nieudany rewanż Gintinga w Adidas Arenie Na 3 setach skończył się polski udział w MŚ
Fot.: Jnanesh Salian, Yohan Nonotte, Yves Lacroix © BadmintonPhoto.com (live) jr |
|
© BadmintonZone.pl | zaloguj |