2013-08-08, Warszawa
Dama Pik i jej atuty
Najnowszy numer dwumiesięcznika "Dama Pik" zawiera obszerny wywiad z Jadwigą Ślawską-Szalewicz zatytułowany "Zawsze jest coś do zrobienia".
Była prezes Polskiego Związku Badmintona mówi w nim sporo o swojej pracy w sporcie i o prowadzonym przez siebie blogu "Okiem Jadwigi".

Lead do wywiadu przeprowadzonego przez redaktor naczelną Martę Lenkiewicz tak przedstawia pierwszoplanową bohaterkę numeru "magazynu dla kobiet dojrzałych, pełnych pasji i świadomych swoich możliwości":
W sporcie zakochała się wiele lat temu. Wierna mu była przez całe życie zawodowe, a i dziś angażuje się w sprawy z nim związane. Wulkan energii, pamięć godna pozazdroszczenia, cięty język i ambicje, które nigdy nie pozwalały stać jej w miejscu. Jadwiga Ślawska-Szalewicz, kobieta, która jako pierwsza została prezesem związku sportowego.

Będąca obecnie honorowym prezesem PZBad Ślawska-Szalewicz wspomina m.in.:
Przez pierwsze lata umacnialiśmy organizację całej struktury sportowej w terenie. W latach 90. mieliśmy już 162 kluby i 22 okręgowe związki badmintona. To wymagało jeżdżenia po Polsce, przekonywania władz lokalnych, żeby za organizacją szły jakieś pieniądze. Po 14 latach ciężkiej pracy sukcesem był fakt, że Andrzej Szalewicz został wybrany na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Nagle okazało się, że badminton dysponuje inną od reszty grupą działaczy. Na zewnątrz byliśmy drużyną, choć wewnątrz bardzo się spieraliśmy. Ten wspólny głos wyróżniał nas na tle innych związków. Ale my tylko tak mogliśmy realizować nasze cele, przede wszystkim zdobycie pieniędzy na szkolenie zawodników. Uczestniczyliśmy niemal we wszystkich większych zawodach w Europie i na świecie.

W rozmowie opublikowanej w "Damie Pik" przewijają się niekiedy wątki znane już z cyklu "Z perspektywy 35 lat", którego dziewiąty odcinek niedawno zamieściliśmy.

Piastowanie stanowiska prezesa wspomina jako wyzwanie, tym bardziej przy toczącej się w kraju transformacji polityczno-ekonomicznej. W tych czasach ministrowie sportu zmieniali się dwu-, trzykrotnie w ciągu roku. I choć niektórzy z nich oddawali do budżetu dotacje dla sportu, nam udało się zakwalifikować 6 osób na igrzyska do Barcelony w 1992 roku (co więcej, w tym czasie z programu olimpijskiego były jeszcze wyłączone miksty, w których Polska dysponowała wówczas jedną topową parą — przyp. red. BadmintonZone.pl).

Jako największy sukces Ślawska-Szalewicz wymienia założenie 421 uczniowskich klubów sportowych i 3 szkół Mistrzostwa Sportowego dla badmintona. Pierwsza powstała w 1996 roku w Słupsku, druga — trzy lata później w Olsztynie, w 2000 roku natomiast w najlepszym i najlepiej zorganizowanym ośrodku w Głubczycach. Stamtąd wyszło wielu doskonałych badmintonistów.

Jako sekret skuteczności prezes Ślawska-Szalewicz wymienia m.in. staż w Brytyjskim Komitecie Olimpijskim, przeszłam przez wszystkie ich departamenty. Wróciłam o wiele mądrzejsza. Później teorię przekształciłam w praktykę. Skutecznie. Gdy w końcu odeszłam ze związku, skończyli się i sponsorzy.

Największą porażką było zablokowanie startu debla Kamila Augustyn/ Nadia Kostiuczyk (obecnie Zięba) w Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. Oskarżono mnie o niedopatrzenia. To była kropla, która przepełniła czarę goryczy, a że kończyłam 60 lat, postanowiłam odejść.

Pracę w sporcie, zdominowanym przez mężczyzn, ocenia jako ciężką. Życie nie raz mną rzucało, a ja kręciłam się jak bączek, nie wiedząc, czy wyląduję na nogach. Z reguły rozum mnie ratował. Żeby pracować z mężczyznami i wytrwać w tym trzeba być trzy razy mądrzejszą od nich, dwa razy sprytniejszą i mieć osobowość. Do tego znać kilka języków i... Długo można by wymieniać.

O swoim blogowaniu tak się zwierza na końcu:
Zapisuję swoje wspomnienia, robię to dla wnuków i przyszłych prawnuków, żeby mogli kiedyś powiedzieć: mieliśmy babcię-blogerkę. Dziś mówią o mnie "babcia z werwą". Przekazujmy naszą wiedzę, zapisujmy wspomnienia. Każdy ma przecież jakieś i, daję słowo, wszystkie są ciekawe.

Źródło ilustracji: dwumiesięcznik "Dama Pik".

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj