Piątkowe ćwierćfinały cechowała wielka liczba spotkań bratobójczych, zawodników i zawodniczek z tego samego kraju. Takie "derby" stanowiły niemal połowę meczów (na korcie numer dwa — sto procent!). Bodaj największe emocje wzbudziło starcie dwóch singlistów malezyjskich. 

Podupadłego cokolwiek ostatnimi czasy niedoszłego następcy Lee Chong Wei'a, czyli 25-letniego Lee Zii Jia (17. BWF) oraz jego młodszego rywala krajowego — 23-letniego Ng Tze Yonga (21. BWF). Zii Jia niemal cudem wykaraskał się z kłopotów i wygrał po 83 minutach 17:21 26:24 21:19.

Bezpośredniej bratobójczej rywalizacji nie było w piątek w przypadku dwóch najsilniejszych debli tajwańskich. Rywalizowały one tylko "korespondencyjnie". Mistrzowie olimpijscy, Lee Yang (fot. 2) i Wang Chi-Lin idą nadal — po wygraniu Japan Open — od zwycięstwa do zwycięstwa i awansowali do półfinału, ogrywając Japończyków, Akirę Kogę i Taichi Saito 24:22 21:14. Druga czołowa para z Tajpeju, 

Lu Ching Yao i Yang Po Han (fot. 3) nie ulękła się aktualnych mistrzów świata i zarazem brązowych medalistów olimpijskich, Aarona Chia i Soh Wooi Yika, rozbijając ich w dwóch setach, 21:15 21:17. W tej wewnętrznej rywalizacji stawką może być w pewnej określonej sytuacji awans na igrzyska w Paryżu.

Po ćwierćfinałach w turnieju nie pozostał już nikt rozstawiony z numerem jeden, choć to wynika również z wycofania się przed turniejem głównych faworytów w trzech kategoriach. W piątek odpadł numer jeden w singlu mężczyzn, Indonezyjczyk Anthony Sinisuka Ginting wyeliminowany przez Haseenę Sunilkumara Prannoya (Indie) i 

numer jeden w deblu mężczyzn, duet Fajar Alfian, Muhammad Rian Ardianto (Indonezja), pokonany przez wspomnianą na początku parę koreańską Kang Min Hyuk, Seo Seung Jae. Te wyniki złożyły się też na kompletny brak w półfinałach reprezentantów Indonezji.