2022-02-16, Warszawa
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
100 DNI PREZESA

16.02.2012. Poniżej prezentujemy wywiad przeprowadzony przez Redakcję BadmintonZone z Markiem Krajewskim (fot.) równo 100 dni po objęciu przez niego fotela prezesa Polskiego Związku Badmintona.

BadmintonZone: W najnowszym raporcie "Z prac zarządu" zamieszczonym na stronie internetowej PZBad pojawiło się określenie "niezbędnych warunków prac sędziego". Czy to oznacza jakieś zmiany, bo brzmi dość enigmatycznie?
Marek Krajewski: Została podjęta nowa uchwała po spotkaniu z kolegium sędziów w Karczycach, wprowadzająca nowe warunki wynagradzania. Stare warunki pozostały dla imprez organizowanych bezpośrednio przez PZBad, wszystkich imprez mistrzowskich. Stawki za sędziowanie podczas innych imprez zostały obniżone o 15 procent. Zgodnie z tym, co wcześniej było ustalone, w styczniu 2012 r. miała być podwyżka. Z tym, że związku nie stać na podwyżki, zatem na zasadzie partycypacji w decyzji zweryfikowaliśmy stawki, a moja wizyta w Karczycach temu służyła.
BadmintonZone: Nie będzie więcej strajku sędziów na dużych zawodach, jak to kiedyś miało miejsce?
Marek Krajewski: Mnie się wydaje, że ten strajk wynikał przede wszystkim z błędów komunikacyjnych, ponieważ sędziowie rozumieją sytuację. Gdyby powiedziano im wcześniej, że należy poczekać na pieniądze, ponieważ sytuacja jest trudna, to uważam, że coś takiego nie miałoby miejsca. A skoro postawiono ich przed faktem dokonanym i po drodze pojawił się kryzys zaufania, to wszystko zakończyło się tak, a nie inaczej. Teraz też nie chcieliśmy podejmować decyzji o zmianach, mimo że mieliśmy do tego pełne prawo statutowe. Generalnie nie o to chodzi. Sędziowie są częścią dyscypliny, wiadomo, że — podobnie jak zarząd, trenerzy i działacze — stanowią dodatek do zawodów, które są w pierwszej kolejności dla zawodników. Ale na pewno są ich ważnym elementem.
BadmintonZone: Czy przewiduje pan jakieś ścieżki rozwoju dla osób, które chciałyby się kształcić w kierunku sędziowania? Obecnie tak naprawdę nie ma żadnych możliwości. Był zorganizowany kurs dla sędziów "po łebkach", jeszcze za poprzedniego zarządu, przed drużynowymi mistrzostwami Europy, żeby wykształcić jakąś kadrę do obsługi. Nie ma żadnych kursokonferencji czy szkoleń dla sędziów.
Marek Krajewski: Uwaga dobra, ale nie sądzę, żebym był odpowiednią osobą, do której należy ją kierować. Według kolegium sędziów brak jest młodych i chętnych sędziów do podnoszenia swoich kwalifikacji, często na imprezy mistrzowskie trzeba robić łapankę.
BadmintonZone: Pan nie będzie tego nadzorował ani stymulował?
Marek Krajewski: Nie chciałbym wejść do sędziów i powiedzieć "macie to teraz robić tak i tak". Oczywiście zarząd dostał teraz, czego wcześniej na pewno nie było, plany rozwoju i widzę taką potrzebę, żeby po pierwsze było jak najwięcej młodych sędziów, żeby stworzyć im możliwość rozwoju, bo niestety często jest tak, że nazwiska przy tych głównych imprezach się powtarzały, stale się powtarzały na międzynarodowych mistrzostwach Polski seniorów czy juniorów. Nie dostrzegłem na przestrzeni ostatnich 2-3 lat nowych nazwisk — podobno ma się to zmienić, ale zobaczymy.
BadmintonZone: Chciałabym zapytać o audyt księgowy, który miał się skończyć do końca roku 2011.
Marek Krajewski: Audyt księgowy został skończony, trwał o 1,5 miesiąca dłużej niż zakładali audytorzy. Audyt dotyczył lat 2007-2010 i obejmuje cztery lata. Za rok 2006 brakuje podstawowych dokumentów albo są w okrojonym mocno stanie. Za 2011 r. chcemy — jak przewiduje ustawa — do marca-kwietnia zrobić oddzielny audyt i złożyć go do sądu rejestrowego. Do tej pory żadne sprawozdania finansowe nie były składane w KRS.
BadmintonZone: Audyt prawny będzie po audycie księgowym?
Marek Krajewski: Audyt prawny właśnie się kończy, dostaliśmy 250 stron wersji roboczej i musimy się do tego odnieść... Mimo tego, że przypuszczałem, jaka jest sytuacja, skala nieprawidłowości mnie poraziła.
BadmintonZone: Co zamierza pan z tym zrobić?
Marek Krajewski: Do końca przyszłego tygodnia zbierze się zarząd i podejmiemy dalsze decyzje. W 2006 r. okazało się, że składki do ZUS-u nie były płacone przez 4 lata. Zatem problem ZUS-u jest w części zasługą jeszcze poprzedniego zarządu. Sytuacja jest skomplikowana. Komisja rewizyjna przy tym wykazała się dużymi niekompetencjami. W 2008 r. był zjazd i komisja rewizyjna w sprawozdaniu wykazuje nieprawidłowości, ale de facto udziela absolutorium zarządowi. Znowu ten sam prezes jest wybierany i do zarządu zgłaszają się następne osoby na zjeździe, mając na uwadze, że komisja rewizyjna udziela skwitowania zarządowi. Czyli są nieprawidłowości, ale ogólnie jest OK.
BadmintonZone: A czy nie było tak, że z komisją rewizyjną też były przepychanki?
Marek Krajewski: Odnoszę się do kwitów, dokumentów. Mówię o 2008 roku. Gdyby w komisji rewizyjnej były osoby kompetentne, to bez względu na to, czy w poczekalni stał Krajewski czy nie, komisja rewizyjna miała obowiązek, ponieważ w 2006 r. wyszło wiele nieprawidłowości, zarządzić audyty. Byłoby wiadomo, kto, co, dlaczego, po co. A teraz jest tak, że komisja mówi, że są nieprawidłowości, ale są one nie do naprawienia. Komisja rewizyjna miała obowiązek, wiedząc o skali nieprawidłowości, skierować sprawę do prokuratury. Niestety, tego nie zrobiła, a jej członkowie narazili się na zarzuty karne.
BadmintonZone: I jak to się skończy? Czy będą pozwy do sądu?
Marek Krajewski: Na pewno będą. Tylko to jest kwestia tego, jak to zrobić, żeby nie zaszkodzić dyscyplinie. Z jednej strony obecny zarząd nie weźmie na siebie odpowiedzialności za "poczynania" poprzedników, z drugiej strony do ludzi (byłych członków zarządu) nie dociera zakres odpowiedzialności. Oni byli w zarządach, a niektórym członkom zarządu się wydaje, że jeżeli nie przyjechali na jakiś zarząd i podjęto uchwałę, pod którą oni się nie podpisali, to już ich nie dotyczy. Takie myślenie: "działałem społecznie, nie brałem pieniędzy, więc na pewno nie odpowiadam" — tak mniej więcej. To niestety nie jest prawda...
BadmintonZone: Nie wszyscy powinni ponosić taką samą odpowiedzialność?
Marek Krajewski: Nie my o tym będziemy decydować, tylko powołane do tego instytucje. Z dokumentów ewidentnie wynika, że były, powiedzmy sobie, "gamonie" i "cwaniaki". Nie wiem, czy należy ich stawiać w jednym rzędzie, skala ich odpowiedzialności na pewno jest różna, ale tak jak powiedziałem, nie my będziemy o tym decydować. Chciałbym, aby po rozliczeniu już nigdy w przyszłości na kolejnych zjazdach do zarządów i komisji rewizyjnych nie pchały się osoby, które nie mają czasu, kompetencji i nie mają świadomości, że ponoszą odpowiedzialność za decyzje, które podejmuje gremium, w którym zasiadają. Jak już wiadomo, liczba nieprawidłowości jest bardzo duża. Wiedziałem, że jest niedobrze, mogłem się domyślać, bo były sygnały, ale powiem szczerze, że skoro audytorów księgowych i prawników z wieloletnim doświadczeniem to przeraziło, to o czymś to świadczy.
BadmintonZone: Na razie nie wkłada pan kija w mrowisko, bo to nie ma sensu?
Marek Krajewski: To nie o to chodzi, tak jak powiedziałem do końca przyszłego tygodnia podejmiemy decyzję. Nie możemy strzelić sobie w kolano. Jest przedsiębiorstwo zadłużone na milion, poza tym ma ujemny fundusz statutowy, całe mnóstwo innych nieprawidłowości. Mimo mojego doświadczenia z prowadzenia firmy — jestem w szoku. Prawnicy i księgowi też są w szoku, jak to funkcjonowało? Mnie najbardziej poraża w tym momencie skala niekompetencji osób, które pchały się do zarządzania. Nie wiem, po co, po wizytówkę? Pieniędzy tam przecież nie było rozdawanych. Wierzę, że niektórzy chcieli coś pożytecznego zrobić, ale po drodze zostali zmanipulowani i byli oszukiwani. Mnie i moim kolegom praca w zarządzie zajmuje więcej czasu, niż zakładaliśmy. Co więcej, co chwilę wypadają trupy z szafy, np. na dwa miesiące przed drugim co do ważności turniejem w kraju dowiadujemy się, że Kędzierzyn-Koźle nic nie wie o organizacji zawodów. Pomijam już, że gdybyśmy nie zorganizowali takiego turnieju, który został przeniesiony do Płocka, groziłoby to kompromitacją międzynarodową. Okazuje się dzisiaj, że nawet nie mogę nikogo pociągnąć do odpowiedzialności, bo nie ma żadnych dokumentów, że Kędzierzyn-Koźle składał akces do organizacji międzynarodowych mistrzostw Polski juniorów. Zarząd podjął uchwałę, że mistrzostwa odbędą się w Kędzierzynie-Koźlu, podpisali się pod uchwałą włącznie z panem Brojem z Kędzierzyna. Potem okazało się, że nie było ani akcesu, ani podpisanej umowy na organizację. Wypadają co chwilę takie rzeczy.
BadmintonZone: Dużo jest trupów w szafie?
Marek Krajewski: Są. Działania były niespójne. Pewnie łatwiej byłoby coś od nowa budować, niż co chwilę trafiać na jakąś minę. Dużo tego jest.
BadmintonZone: Została powołana Fundacja PZBad...
Marek Krajewski: Nie została powołana, podjęto uchwałę o uruchomieniu procedury rejestracji.
BadmintonZone: Co to takiego? Już jedna fundacja była.
Marek Krajewski: To nie była Fundacja Polskiego Związku Badmintona, tylko Fundacja Badmintona. Byłem jednym z jej założycieli, fundacja przyczyniła się do organizacji Międzynarodowych Mistrzostw Polski w Spale. Fundacja PZBad to organizacja, która będzie wspierać PZBad przy organizacji różnego rodzaju imprez w nomenklaturze Kodeksu Spółek Handlowych — taka spółka córka.
BadmintonZone: Kto będzie we władzach fundacji?
Marek Krajewski: Z pewnością osoby spośród obecnego zarządu, ponadto do rady fundacji będziemy chcieli zaprosić osoby ze środowiska, które będą coś mogły wnieść. Poprzedni zarząd powołał fundację, a my to przejmujemy, zmieniając statut i organy. Procedura rejestracji jeszcze trwa, na razie sprawy bieżące, tzw. "gaszenie pożarów" zajmują nam większość czasu — jak na przykład mistrzostwa w Płocku czy Ślęzie. To są teraz sprawy, na których się musimy skupić. Fundacja będzie narzędziem wspomagającym.
BadmintonZone: Na czym konkretnie będzie polegało wspieranie działań związku przez fundację?
Marek Krajewski: Docelowo będziemy starali się pozyskiwać sponsorów i rozwijać polski badminton zgodnie z zapisami statutowymi. Fundacja będzie narzędziem dla związku do pozyskiwania sponsorów i zarabiania pieniędzy. Związek zgodnie ze swoim statutem nie może prowadzić działalności gospodarczej i zarabiać na imprezach lub innych działaniach, a fundacja może. W ostatnich latach imprezy, oprócz drużynowych mistrzostw Polski, były oddawane do organizacji innym podmiotom w zamian za wpisowe. Uważam, że można to zrobić lepiej.
BadmintonZone: Z nowej strony internetowej PZBad zniknęli prawie wszyscy współpracownicy, firmy-partnerzy...
Marek Krajewski: Uważam, że martwe dusze należało usunąć. Na stronie zostały logo aktywnych stron i partnerów. Jedna trzecia firm nie istniała — to była kompromitacja wizerunkowa.
BadmintonZone: Powołano komisję dyscyplinarno-arbitrażową. Co to za ciało?
Marek Krajewski: W komisji jest pan Jurek Grzybowski, weteran cieszący się poważaniem w środowisku, a także panowie Pawlukiewicz i Sobotka. Komisja jest ciałem statutowym. Mam nadzieję, że większość problemów na zasadzie rozmów będzie rozwiązywać zarząd. Sprawy, które są obecnie w komisji, zostały w biegu rozstrzygnięte. Wnioski związane z zawodnikami zresztą nigdy nie wpłynęły do komisji.
BadmintonZone: Na jakich zasadach będzie pracował z kadrą trener Kim Young Man?
Marek Krajewski: Kluczowe jest pytanie o ścisłość kadry. Obecnie mamy w kadrze narodowej seniorów 60 osób. Sądzę, że słowo kadra zostało mocno zdewaluowane, zastąpimy to słowem "reprezentacja", w której będzie maksymalnie 12 osób i przywrócimy prestiż reprezentanta. Kopiowanie i wklejanie z listy kwalifikacyjnej jest chore, choć jest to zapisane w regulaminie sportowym. Trener Kim oczywiście będzie pracował z reprezentacją, w pierwszej kolejności z osobami, które mają szanse na kwalifikację olimpijską. Gdy byli w Polsce trenerzy chińscy, koreańscy, to zawodnicy grali i podnosili swoje kwalifikacje.
BadmintonZone: Czy to będzie wyglądało tak, jak postulowali zawodnicy, żeby szkolił innych trenerów?
Marek Krajewski: Nie wiem, czy postulowali to zawodnicy, bo to nie ich działka, ale środowisko trenerów na pewno. To jest normalna rzecz, by maksymalnie spożytkować obecność trenera z najwyższej półki i będzie on szkolił trenerów polskich. Trener Kim był już w Polsce na nasze zaproszenie, a także był na konsultacjach z zawodnikami przez cztery dni. Powiedzieliśmy mu o naszych oczekiwaniach. Chcemy, aby pracował z reprezentacją, ale także aby można było skorzystać z jego kilkudniowych konsultacji w ośrodkach lokalnych, podczas gdy zawodnicy będą na turniejach. Będziemy też zapraszać trenerów do ośrodka warszawskiego oraz wykorzystywać nagrania treningów, np. z jednego kortu telewizyjnego. Dla nas też jest bardzo ważne, że trener o tym autorytecie zaprowadzi porządek. Wprowadzi dyscyplinę na treningach i zgrupowaniach, wprowadzi selekcję i rywalizację o miejsce w reprezentacji. Wiele osób się zastało i nie podnosi swoich umiejętności. Trener Kim gwarantuje ciężką pracę, a kto się do tego nie dostosuje, wróci na swoje śmiecie. Nie będzie sytuacji, jak w latach poprzednich, że zawodnicy decydowali, gdzie pojadą i na jaki turniej, jakim samolotem i z kim będą grać. Mieliśmy do czynienia z kryzysem autorytetów w kadrze, ale to już za nami i teraz o wszystkich sprawach będzie decydował headcoach.
BadmintonZone: Którzy trenerzy będą mogli się uczyć?
Marek Krajewski: Wszyscy.
BadmintonZone: Czy trener Hawel jest jeszcze trenerem kadry narodowej?
Marek Krajewski: Jest na zwolnieniu rehabilitacyjnym. Już nie jest trenerem kadry, została mu wypowiedziana umowa.
BadmintonZone: Pełniącym obowiązki trenera kadry dla seniorów był Dariusz Zięba...
Marek Krajewski: Trener Zięba jest trenerem seniorów singlistów zatrudnionym na pół etatu, od marca będzie do pełnej dyspozycji. Trener Dołhan jest trenerem deblistów. To będą asystenci Kima. Chciałbym stworzyć piramidę i przy nim szkolić trenerów, którzy mogą w przyszłości przejąć kadry juniorskie. Dla nich to też wyjątkowa okazja podniesienia kwalifikacji i mam nadzieję, że w pełni będą chcieli to wykorzystać, a jeśli nie, to chętnych na ich miejsce nie zabraknie. Zresztą nie są to stanowiska dożywotnie i będą musieli na każdym kroku udowadniać swą przydatność, a ich praca będzie weryfikowana.
BadmintonZone: Co z trenerami juniorów?
Marek Krajewski: Mamy inną koncepcję w porównaniu do dotychczasowej. Polegała ona na tym, że pod turniej juniorów, który był za dwa lata, układało się pracę szkoleniową. Dochodziło do absurdów, że do kadry szkoleniowej siedemnastolatków powoływało się piętnastolatków, bo za dwa lata wystąpią w turnieju, mając lat siedemnaście. Moim zdaniem zabrnęliśmy w ślepy zaułek. Uważam, że jesteśmy od tego, żeby wychować dobrych seniorów — olimpijczyków i to powinien być cel nadrzędny. Młodzik, junior młodszy, junior to jest pewien etap szkolenia. Ile było osób dobrze zapowiadających się, potem zostawiało się ich samym sobie, by sięgnąć znów po młodszych — pod turniej, pod olimpiadę młodzieży, pod punkty. Przez to ci pierwsi, mając lat dziewiętnaście, nie mając dalszych perspektyw, rezygnują z gry. Np. Polonia Cup — przy okazji którego dochodzi do absurdów w kwalifikacji od 14 do 17 lat — w okresie trzyletnim ci sami zawodnicy grają w tej samej kategorii. Będziemy chcieli zmienić ten absurd i po drodze wprowadzać kategorię kadetów do lat piętnastu. Jak można założyć, że zawodnik, który w wieku 15 lat jest dobry, za dwa lata będzie najlepszy? Tym bardziej, że jest to taki wiek, w którym niektórzy rozwijają się wolniej, niektórzy szybciej. Tym bardziej, że się okazuje, że mieliśmy podobno bardzo dobrego dziewiętnastoletniego zawodnika, którego ojciec przed samymi mistrzostwami stwierdził, że syn teraz ma maturę i dwa lata przygotowań do mistrzostw się nie liczą. Zapytałem trenerów, co zrobiliście, żeby takiego zawodnika zatrzymać? Powinno się utrzymywać kontakt z rodzicami i trenerami klubowymi — to jest jedno z ważniejszych zadań trenera kadry. Musimy na równi z wynikami sportowymi zadbać o wychowanie i edukację. Jeżeli rodzice zawodników wysłanych do szkół mistrzostwa sportowego nie są zadowoleni, to trzeba się zastanowić, dlaczego nie są zadowoleni. Trzeba tutaj się cofnąć o krok, by przestać się błąkać. Rozumiem, że jeżeli zawodnik ma spędzić w kadrze jedną trzecią czasu w roku, to rodzic może być zaniepokojony. Nie rozumiem, że nie udałoby się zorganizować, tym bardziej, że jest większa grupa osób, szkolenia, podczas którego zawodnicy mają nauczycieli i korepetytorów. Mogą wówczas mieć jeszcze lepsze wyniki niż w regularnej szkole. Musimy koniecznie zweryfikować pracę w SMS-ach w Głubczycach i Płocku, dostaliśmy już sygnał z MSiT, że w przyszłym roku tych szkół może nie być, bo nie spełniają pokładanych nadziei.
BadmintonZone: Może brakuje autorytetów?
Marek Krajewski: Słuszne spostrzeżenie — autorytetów, zaangażowania, pomysłów.
BadmintonZone: Centralny ośrodek szkolenia w Warszawie pozostanie?
Marek Krajewski: Będą cztery ośrodki. Warszawa, Białystok, Słupsk oraz Straszęcin.
BadmintonZone: Czy one będą równorzędne, czy wyspecjalizowane, np. w juniorach, seniorach?
Marek Krajewski: Przede wszystkim należy zacząć od tego, że ośrodek OSSM to nie jest miejsce, ale nazwa programu — inaczej niż się do tej pory to rozumiało. OSSM to jest program ministerialny, a nie miejsce. Na stronie internetowej umieścimy informacje o OSSM, gdy będziemy wiedzieli, gdzie mamy zaakceptowane te ośrodki, jakie osoby, jakie fundusze. Nie ma sensu publikować danych z zeszłego roku. Sądzę, że cztery ośrodki będą, w sensie programów. Trenerzy w Słupsku będą zmienieni. I to nie jest tak, że możemy pieniądze podzielić, np. gdy wycofamy Słupsk, to te pieniądze możemy przerzucić w inne miejsce, to są decyzje ministerstwa. Trzeba będzie jak najefektywniej wykorzystać te środki, które się dostanie. Ośrodki są źródłem finansowania szkolenia. Jeżeli jedzie reprezentacja na turnieje, to jeden zawodnik z jednego ośrodka, drugi z drugiego ośrodka, trzeci z Programu Talent. Weźmy pod uwagę, że w ośrodku nie mogą być starsze osoby niż dziewiętnastoletnie. Nasi trenujący kadrowicze nie korzystają z pieniędzy ośrodkowych, to nie jest ten program. Akurat oni korzystają z pieniędzy związku na kadrę narodową seniorów. W Programie Talent jest ograniczenie wiekowe do 22 lat. Jest to 20 tys. rocznie na osobę.
BadmintonZone: Prawie nikt ze ścisłej kadry nie może z tego skorzystać?
Marek Krajewski: Oni już nie mogą się załapać. Ale jest dobrze, że pojawiły się środki w tym krytycznym okresie wiekowym, kiedy ktoś kończy średnią szkołę i jest na studiach. Dziesięć osób korzysta z Programu Talent. Zatem to jest nazwa programów, a nie miejsc, można uczyć na przykład wszystkich w jednym miejscu. Tak to jest skonstruowane, żeby nie gubić tych ludzi. Przeznacza się ileś pieniędzy na ich szkolenie, nikt tego nie policzył jeszcze, bo najważniejszy był wynik juniora, który zdobywa medal, a za rok 80% juniorów już nie grało. To trzeba przerwać.
BadmintonZone: Był postulat, żeby pozyskiwać fundusze unijne na rozwój badmintona. Rozumiem, że ze względu na zadłużenie w ZUS-ie to nie jest możliwe?
Marek Krajewski: Będzie to robione, tylko jeszcze tego nie ruszyliśmy. Fundusze są ważną rzeczą. PZBad sam nie może, z powodów które pani wymieniła, ale już wojewódzkie związki badmintona i Fundacja PZBad o zasięgu ogólnopolskim tak.
BadmintonZone: Czyli to nie jest zarzucony pomysł?
Marek Krajewski: Jak najbardziej to będzie. Tylko można to robić dwojako. Związek w dalszym ciągu jest ubezwłasnowolniony, tzn. wnioski o programy OSSM, Talent składa Podkarpacki Związek Badmintona. Na szczęście zmieniły się tam władze.
BadmintonZone: "Mamy tam swoich ludzi"?
Marek Krajewski: Trudno powiedzieć, że mamy tam swoich ludzi, jeżeli ich poznałem, to już po wyborze. Uważam, na szczęście, że nastąpiła tam zmiana jakościowa na nowych, rozsądnych ludzi, więc można to kontynuować.
BadmintonZone: Renegocjowano umowę z firmą Yonex na sprzęt na rozgrywki ligi szkół podstawowych organizowanej przez Świętokrzyski Związek Badmintona. Czemu akurat ten związek dostał wsparcie sprzętowe Yoneksa?
Marek Krajewski: Do dnia dzisiejszego już kilkadziesiąt klubów otrzymało wsparcie w postaci sprzętu z PZBad. Nie jest to ta liczba, która zabezpieczy klub na cały sezon, ale zawsze coś. Kluby dostawały po kilka rakiet, parę tub lotek nowych i używanych oraz siatki. Świętokrzyski Związek szacunkowo dostał najwięcej, ale proporcjonalnie nie więcej niż inni. Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia kadencji zostaliśmy zaproszeni na otwarcie ligi szkół podstawowych i gimnazjalnych. Patronat PZBad objął już wcześniej i nie widziałem powodu, żeby wycofywać się z patronatu, bo inicjatywa jest bardzo dobra. Powstała liga szkół podstawowych i gimnazjalnych, z dużą liczbą zgłoszeń. Tam również zmieniły się władze w związku w Świętokrzyskiem, które zaczęły prężnie działać. Zbyszek Wojciechowski ze swoimi współpracownikami mieli fajną inicjatywę. Pojechaliśmy tam i widzieliśmy, że podeszli do tego poważnie, bo była wiceprezydent miasta Kielce, burmistrzowie gmin i inni notable.
BadmintonZone: Świętokrzyski Związek Badmintona to taki dobry początek?
Marek Krajewski: Tak, to też świetny przykład dla innych. Wynegocjowaliśmy ten kontrakt, Yonex zachował się bardzo przyzwoicie. Przeznaczyliśmy wynegocjowany sprzęt na rozwój badmintona. Podobało się to przedstawicielom Yoneksa w Polsce, bo dla nich też jest korzystnie, gdy my będziemy ten sprzęt dystrybuować w nowe miejsca i poszerzać mapę badmintona w Polsce. Każdemu zależy na tym, żeby ten tort był jak największy. Nie chodzi o to, czy to ma być Yonex, Victor czy Wilson, bo ten tort jest mały. Jesteśmy od tego, żeby ten tort był jak największy i jak najwięcej ludzi grało w badmintona.
BadmintonZone: A jeżeli chodzi o sponsorowanie ekstraklasy przez Victora, to na czym ono polega?
Marek Krajewski: To był temat dziesięć po dwunastej, nawet nie za pięć dwunasta. Spotykaliśmy się z przedstawicielem Victora z Niemiec w ramach dobrej współpracy, w ramach wspólnego powiększania tortu. Przedstawiliśmy plan, co chcemy robić i jak. Im się to spodobało. Mamy produkt. Ligę, którą chcielibyśmy udoskonalać. Ustaliliśmy liczbę lotek potrzebnych na zabezpieczenie rozgrywek ekstraklasy. Dostaliśmy najwyższej klasy lotki Victora. Mały sukces, na szybko. Poza tym Yonex na turniej w Płocku w ramach renegocjowanego kontraktu dołożył 50 tuzinów lotek.
BadmintonZone: Jeżeli chodzi o wnioski złożone do Ministerstwa Sportu i Turystyki, to czy jest tam jakiś, który powinien nas szczególnie zainteresować?
Marek Krajewski: To są wnioski składane co roku. Mamy w planach otworzyć jeden nowy ośrodek w Podkarpackiem, gdzie jest dużo zawodników, klubów, potencjału. Jest to zasadne, żeby ten ośrodek tam otworzyć. W poczekalni mamy ileś klubów na Śląsku, które będziemy wspierać i żeby takich ośrodków, w sensie programów finansujących rozwój badmintona, było jak najwięcej.
BadmintonZone: Mówił pan też, że sprawdzi, jak będą odnajdywać się w pracy w biurze związku osoby dotychczas zatrudnione i że nie będzie pan zwalniał ich automatycznie po zmianie władz. Jak się pan z nimi dogaduje?
Marek Krajewski: Skończyły się audyty i będziemy postępować zgodnie z wnioskami w nich zawartymi. Musimy stworzyć strukturę, zakresy obowiązków, regulaminy. Niektórzy dostosowali się szybciej do moich oczekiwań, innym idzie to wolniej. Ale żeby móc ocenić pracowników merytorycznie, trzeba dać im zakresy obowiązków i z tego ich rozliczać; z drugiej strony zakresy obowiązków nie mogą odbiegać od kompetencji, bo to nie będzie miało sensu. Tak jak powiedziałem, tworzymy strukturę, zakresy, regulaminy. Najpierw musiałem spłaszczyć strukturę i wszyscy odpowiadali bezpośrednio przede mną, ale to jest standardowe działanie, jak chce się dobrze poznać, czym pracownicy się zajmują. Teraz będziemy budować to od nowa.
BadmintonZone: Ruszyła nowa strona internetowa PZBad...
Marek Krajewski: Chciałbym, żeby na bieżąco były aktualizowane wszystkie rankingi. Wprowadzamy już systemy informatyczne. W środowisku są osoby, które bardziej chcą pomóc, niż zarobić. Przykładowo, sędzia prowadzący zawody będzie mógł wpisać wyniki i wpuszczać je do systemu, listy rankingowe aktualizowałyby się automatycznie. Będziemy wprowadzać zmiany w regulaminie sportowym, kategoriach. Mamy czas do września, nie można w czasie sezonu tych zmian wprowadzać. Teraz jest czas na to, aby to przygotować. Trzeba też przywrócić rangę turniejów.
BadmintonZone: Czeka nas dużo zmian?
Marek Krajewski: Zmiany już są i będą następne. Najważniejsza pod kątem sportowym się już dokonała, mamy trenera o uznanym autorytecie i kwalifikacjach. Musimy pamiętać, że jesteśmy związkiem sportowym i cele sportowe są priorytetowe.
BadmintonZone: W ramach podsumowania: największy sukces?
Marek Krajewski: To, że jeszcze nikt z zarządu się nie zniechęcił.

Fot. © Agnieszka Pugacewicz, BadmintonZone.pl

ap, pola

© BadmintonZone.pl | zaloguj