2021-08-14, Londyn
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
LIN DAN TO LIN DAN!

14.08.2011. Niedzielne finały indywidualnych mistrzostw świata rozpoczęły się od wewnątrzchińskiej konfrontacji debli żeńskich. Zacięty pierwszy set padł łupem nieco wyżej notowanych Wang Xiaoli i Yu Yang (fot. 1). W drugiej partii nie miały już tak wielkich kłopotów ze zdławieniem oporu Tian Qing i Zhao Yunlei.


Na kort weszli singliści, Lin Dan (na fot. 1 świętuje po finałach wraz z innymi złotymi medalistami z ekipy Chin) i Lee Chong Wei (Malezja). Wprawdzie wyszli przeciwko sobie już po raz 24. (bilans 15:8 dla Chińczyka), ale ten pojedynek miał szczególne znaczenie. Stanowił rewanż za finał olimpijski w 2008 roku i rodzaj wyjątkowo prestiżowej próby przed Igrzyskami w Londynie, gdzie mają duże szanse spotkać się w finale i to w tym samym miejscu.

Dopingowani bardzo głośno przez publiczność, w tym wielu Chińczykow i Malezyjczyków (kamery transmitujące mecz wyłowiły na trybunach m.in. 20-letniego studenta Mohda Asyrafa Haziqa (zob. serwis BBC), który jako ofiara pobicia i rabunku w czasie zamieszek w Londynie stał się swego rodzaju ikoną wydarzeń i bohaterem na YouTube: film dokumentujący napad na niego obejrzało ponad milion osób, podjęto wobec Haziqa akcję solidarności) od początku potwierdzili wysoką formę prezentowaną podczas mistrzostw.

W spotkaniu tym (transmitowanym zresztą w Polsce na żywo przez Polsat Sport News) mieliśmy polski akcent w osobie ostatniego reprezentanta Polski w turnieju, czyli Wojciecha Ossowskiego (fot. 2, na fot. 3 z Lin Danem) — w tym przypadku sędziego serwisowego (wcześniej nadzorował wiele meczów jako sędzia prowadzący).

W pierwszym secie stale prowadził Lee Chong Wei, jednak jego przewaga była niewielka. Lin Dan wyrównał na 14:14 zaskakując Lee Chong Wei'a — po długiej wymianie — świetnym skrótem z głębi kortu. Malezyjczyk ponownie wyszedł na prowadzenie, ale Chińczyk wyrównał na 15:15, dzięki ścięciu, które zawadziło o taśmę — lotka przeszła na stronę Lee. Za chwilę mistrz olimpijski po raz pierwszy objął prowadzenie po ataku wprost w Malezyjczyka. Ten ostatni wyrównał po niewymuszonym błędzie Chińczyka. Za chwilę szczęście zmieszane z maestrią przynoszą kolejny punkt Lee: prowadzi 17:16 po skutecznym trafieniu w taśmę siatki.

Następuje jedna z najefektowniejszych akcji mistrzostw, tym cenniejsza, że w finale. Bardzo długa wymiana, żaden z rywali nie przechodzi do zdecydowanego ataku. Po dwudziestu kilku uderzeniach dokładny skrót Lin Dana sprawia pewien kłopot Lee Chong Wei'owi, który wybija daleko w górę po przekątnej. Nie dość daleko, bo zachęca to Chińczyka do groźnego ścięcia. Malezyjczyk broni, ale niedokładnie — lotka wznosi się ku pędzącemu do siatki Lin Danowi, który bije w dół wprost w Lee. Ten broni zbicie zagraniem zza pleców pomiędzy nogami. Chińczyk powtarza atak, ale tym razem Malezyjczyk kontruje płaskim lobem, co sprawia kłopot rywalowi i zmusza go do przerwania ofensywy. Po kilku następnych uderzeniach Lee przygotowuje atak i zdobywa punkt po dobiciu niedokładnej obrony smeczu przez Lin Dana. Szał kibiców malezyjskich. Chińczyk zmienia rakietę, sygnalizując pęknięcie naciągu, ale jest wybity z uderzenia i chyba zmieszany.

Szybki punkt dla Malezyjczyka po ostrym ataku. Chińczyk łapie normalny rytm, kontratakuje, ale wyrzuca na koniec dłuższej wymiany lotkę na aut: Lee ma cztery lotki setowe.
Malezyjczyk zdaje się teraz czekać na niewymuszony błąd przeciwnika, nie podejmuje ataku i... sam popełnia proste błędy, tracąc dwa punkty. Trenerzy radzą mu przejść do ataku i zmusić Lin Dana do błędu. Lee mocno smeczuje, ale na zewnątrz linii bocznej.

Przy czwartej lotce setowej bogowie zdają się opuszczać Lee. Przechodzi wprawdzie do groźnego ataku, ale Lin Dan się broni, a w rakiecie Malezyjczyka pękają struny i psuje skrót. Jest 20:20.

Wydaje się, że teraz Lee mogą zawieść nerwy, ale zdobywa punkt po błyskawicznym wypadzie do siatki. Malezyjczyk wygrywa seta po silnym smeczu wzdłuż linii bocznej.

W drugim secie znów wyrównana walka, ale tylko do prowadzenia Lee 10:9. Potem Lin zdobywa osiem punktów z rzędu i wicemistrz olimpijski nie jest w stanie tej straty odrobić.
Trzeci set to znowu zażarta walka. Prowadzenie się zmienia co chwila, nikt nie osiąga większej przewagi niż trzy punkty (6:3 dla Lin Dana, 16:13 dla Lee Chong Wei'a).

Zapierająca dech w piersiach końcówka. Lee wyrównuje na 19:19 po akcji, w trakcie której atakuje po taśmie, Lin broni, rzucając się szczupakiem ku siatce, ale Malezyjczyk nie wypuszcza inicjatywy i zamienia przewagę na punkt.

Chińczyk psuje atak krosem przy siatce i Lee ma lotkę meczową. Szybko serwuje, jakby chciał wykorzystać domniemaną dekoncentrację Lin Dana okazaną przed chwilą. Ale atak Malezyjczyka nie przynosi spodziewanego efektu, a Chińczyk rewanżuje się tym samym, ale skuteczniej — 20:20.

Lin Dan wyrzuca lotkę za linię końcową i Lee Chong Wei ma drugiego meczbola. Dochodzi do walki na skróty przy siatce. Lin jest lepszy, gra po taśmie, Lee wybija loba, ale za krótko. Po potężnym smeczu Chińczyk wyrównuje na 21:21.

Pozornie spokojna wymiana, w końcu Lee gra skrót z głębi kortu, trafiając w taśmę tuż pod jej górnym skrajem, ale lotka nie przechodzi na drugą stronę. Lotka meczowa dla Lin Dana.
Znów spokojna wymiana, ale w niegroźnej sytuacji zadrżała ręka Lee: posyła lotkę już nawet nie w taśmę, lecz duzo niżej. Lin Dan tryumfuje, zdziera z siebie koszulkę, rzuca w kierunku trybun. Lee Chong Wei oszołomiony, jakby nie mógł do końca uwierzyć w to, co się stało.
Taniec radości Lin Dana, dziękuje trenerom, publiczności, obejmuje Lee Chong Wei'a.

Natychmiast po podziękowaniu polskiemu sędziemu serwisowemu powtarza (fot. 3) sławny gest salutowania na cztery strony, który pamiętamy w jego wykonaniu z Igrzysk w Pekinie. Rzuca swoim kibicom buty, co też ma swoją tradycję, a obuwie to osiąga potem wielką wartość kolekcjonerską.

Lee Chong Wei był typowany w tym roku przez wielu na mistrza świata i rzeczywiście niewiele brakowało. Wydaje się, że wciąż Lin Dan dysponuje lepszą odpornością psychiczną w końcówkach, choć w pierwszym secie tego nie udowodnił. Trawestując wypowiedŹ ówczesnego czempiona Chen Jina na pomeczowej konferencji prasowej (po finale) na poprzednich mistrzostwach, można rzec: Lin Dan to (jednak) Lin Dan. Chen Jin miał wówczas na myśli coś zupełnie innego, a całe zdanie brzmiało: Lin Dan to Lin Dan, a Chen Jin to Chen Jin.

Po dekoracji, singlistów zmieniają singlistki. Faworytka, Wang Yihan (fot. 1, ChRL) tylko do stanu 11:14 na swoją niekorzyść pozwala wyszaleć się swojej filigranowej rywalce z Tajpeju — Cheng Shao Chieh. Tajwanka nie wytrzymuje trudów meczu i trudów turnieju, popełniając coraz więcej błędów i tracąc szybkość. Chiny zdobywają trzecie złoto.

W finale debla Koreańczycy Ko Sung Hyun i Yoo Yeon Seong chcą znaleźć receptę na trzykrotnych mistrzów świata, Cai Yuna i Fu Haifenga (fot. 1) z Chin. Wczoraj nie udało się to ich bardziej doświadczonym kolegom.

W pierwszym secie Koreańczycy są o włos od sprawienia niespodzianki. Dotrzymują kroku rywalom w spotkaniu rozgrywanym w mocnym tempie i okraszonym efektownymi smeczami i obronami. Nie wykorzystują jednak trzech setboli.

W drugiej partii Chińczycy bardzo często spychają rywali do obrony, w której Ko i Yoo popełniają zbyt wiele błędów. Przewaga Chińczyków jest bezpieczna i po 43 minutach mogą pokazywać na palcach kibicom liczbę cztery — to ich czwarte mistrzostwo świata, tak jak w przypadku Lin Dana (ten jednak ma też olimpijskie złoto, podczas gdy Cai i Fu — "tylko" srebro).

Na deser pozostał finał gry mieszanej. Pupile gospodarzy, Imogen Bankier i Chris Adcock (fot. 4) nie zawodzą początkowo nadziei publiczności: w ich spotkaniu z Chińczykami, duetem Zhang Nan/ Zhao Yunlei (ta ostatnia była w Londynie jedyną osobą, która dotarła do dwóch finałów), idzie walka punkt za punkt, prowadzą jeszcze 14:13. Jednak Azjaci mają już dobrze rozpracowaną grę Brytyjczyków. Wyciagnęli wnioski z pogromu swojego innego miksta w starciu z Anglikiem i Szkotką i nie dają się często zaskakiwać. Od stanu 15:15 zdobywają sześć punktów z rzędu.

W drugim secie Brytyjczycy popełniają coraz więcej niewymuszonych błędów i nie potrafią przejść do ofensywy, która mogłaby rozstroić Chińczyków. Szybka wygrana Azjatów do siedmiu punktów oznacza piąty złoty medal dla Chin i powtórzenie tego rzadkiego wyczynu, który miał miejsce tylko dwukrotnie, ale ostatnio rok temu, w Paryżu.

Na fot. 5 srebrna medalistka w grze mieszanej w badmintonie na igrzyskach olimpijskich w Atenach, Gail Emms, w roli dziennikarki przeprowadzającej wywiad z burmistrzem Londynu Borisem Johnsonem.

Wyniki finałów (14.08.2011)
Singel mężczyzn
LIN Dan (ChRL, 2) — LEE Chong Wei (Malezja, 1) 20:22 21:14 23:21 (1:21).
Singel kobiet
WANG Yihan (ChRL, 2) — CHENG Shao Chieh (Tajpej, 7) 21:15 21:10 (0:41).
Debel mężczyzn
CAI Yun/ FU Haifeng (ChRL, 1) — KO Sung Hyun/ YOO Yeon Seong (Korea, 5) 24:22 21:16 (0:43).
Debel kobiet
WANG Xiaoli/ YU Yang (ChRL, 1) — TIAN Qing/ ZHAO Yunlei (ChRL, 5) 22:20 21:11 (0:40).
Mikst
ZHANG Nan/ ZHAO Yunlei (ChRL, 1) — Chris ADCOCK/ Imogen BANKIER (Anglia/Szkocja) 21:15 21:7 (0:35).

19. Indywidualne Mistrzostwa Świata w badmintonie 2011. YONEX BWF World Championships 2011. 8-14 sierpnia 2011, Londyn (Anglia). Zobacz wyniki w serwisie tournamentsoftware.com. 

Fot. Shi Tang i Yohan Nonotte © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj