2021-08-13, Londyn
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
HITCHCOCK, ADCOCK I BANKIER

13.08.2011. W przedostatnim dniu indywidualnych mistrzostw świata rozgrywano mecze półfinałowe podzielone na dwie serie: popołudniową i wieczorną. Zgodnie z pomysłem zrealizowanym na mistrzostwach po raz pierwszy rok temu w Paryżu spotkania rozgrywano na jednym korcie, co pozwalało zainteresowanym na komfortowy przegląd tej fazy zawodów.
Gwoździem programu sesji popołudniowej miał być pojedynek aktualnego mistrza świata, Chen Jina (ChRL) z liderem rankingu światowego — Lee Chong Wei'em (Malezja). Na poprzednich mistrzostwach Malezyjczyk (rozstawiony tak jak teraz z numerem 1) nie zdobył nawet medalu, podczas gdy Chińczyk — bez potrzeby konfrontacji z Lee i swoim potencjalnie jeszcze groŹniejszym rodakiem — Lin Danem — wygrał, rozprawiając się m.in. z Peterem Gade (Dania) i Taufikiem Hidayatem (Indonezja).

Chen Jin miał wprawdzie słaby bilans bezpośrednich pojedynków z Lee Chong Wei'em, ale mimo wszystko w londyńskim, sobotnim półfinale nadspodziewanie gładko ustąpił pola rywalowi.
Także kończący sesję popołudniową debel męski z udziałem Koreańczyków (Ko Sung Hyun, Yoo Yeon Seong) i Indonezyjczyków (Mohammad Ahsan, Bona Septano) nie rozpalił tak do końca widowni, ponieważ ci pierwsi wygrali w dwóch setach i nie doszło też do "dogrywek" na przewagę dwóch punktów. Mimo wszystko mecz był dość zacięty, a zawodnicy popisywali się efektownymi zagraniami (np. Koreańczycy momentami bronili się, siedząc na korcie — na szczęście nie obaj jednocześnie).

Jeszcze ciekawiej zapowiadała się sesja wieczorna, w której programie były występy wszystkich europejskich niedobitków (Peter Hoeg Gade, Juliane Schenk, Chris Adcock i Imogen Bankier) oraz takich gwiazd jak Lin Dan, Cai Yun i Fu Haifeng.

Pierwsze grały singlistki. Niemka Juliane Schenk stanęła przed historyczną okazją zdobycia dla swojego kraju srebrnego medalu mistrzostw świata. Wydawało się to całkiem realne, gdyż na poprzednim czempionacie Niemka była w 1/8 finału o krok od pokonania swojej dzisiejszej przeciwniczki — Cheng Shao Chieh (Tajpej), prowadząc w pewnym momencie zdecydowanie pod koniec trzeciego seta, a następnie przestrzeliwując we wręcz niewiarygodny sposób kończącą lotkę przy meczbolu dla Tajwanki.

Wyglądająca na wyluzowaną i pewną siebie oraz zaopatrzona w olbrzymią różową maskotkę — rodzaj dinozaura, a może smoka (piszący te słowa nie zna się na nich wystarczająco, by go dokładnie zdefiniować; wedle mało wiarygodnych pogłosek miałby to być Denver — Ostatni Dinozaur) Juliane zaatakowała z właściwą sobie werwą i osiągnęła w pierwszej odsłonie meczu prowadzenie 14:8. I to było właściwie wszystko na co było Niemkę stać w tym pojedynku. Popełniając masę błędów zdołała w tym secie zdobyć jeszcze tylko cztery punkty, a w następnym — 6!

Gdyby wieczorna sesja zaczęła się od gry mieszanej, to można by było powiedzieć, że zanosiło się na realizację recepty Hitchcocka (Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć).

Tym trzęsieniem ziemi było to, co wyprawiał nierozstawiony mikst brytyjski, Imogen Bankier i Chris Adcock (fot.), okupujący dotąd miejsce pod koniec drugiej dziesiątki rankingu światowego. Po wyeliminowaniu wcześniej rozstawionych par mieszanych z Tajlandii, Japonii i Chin w sobotę nie stracili seta w starciu z rozstawionym z numerem 2 mikstem indonezyjskim, Tantowi Ahmad, Lilyana Natsir. Gdyby prawdą było, że ich kibice są flegmatyczni, to Bankier i Adcock znaleźli lekarstwo na tę przypadłość, wprawiając widownię w euforię, która sięgnęła zenitu po wygraniu meczu przy drugiej lotce meczowej.

Agresywnej, sprytnej i pewnej grze Szkotki przy siatce towarzyszyło wsparcie silnymi smeczami Anglika, który demonstrował również świetny przegląd sytuacji na korcie i inteligentne zagrania zaskakujące rywali, nawet będąc przypartym do muru.

Niestety w kolejnym meczu napięcie nieco siadło, ponieważ obsadzone podobnie jak Brytyjczycy w roli czarnego konia turnieju Hinduski Jwala Gutta i Ashwini Ponnappa mimo ambitnych starań nie potrafiły groźnie przycisnąć bardziej wszechstronnych faworytek w osobach Tian Qing i Zhao Yunlei (ChRL). Chinki były szybsze i dokładniejsze, co wystarczyło na faktycznie mocno uderzające rywalki. Reprezentantki Indii nie miały powodu do smutku — zdobyły pierwszy medal mistrzostw świata dla Indii.

Hitem wieczoru miało być 18. starcie wspomnianych wyżej: Lin Dana (Chiny) i Petera Gade (Dania). Pierwszy set w wykonaniu chińskiego mistrza olimpijskiego i trzykrotnego mistrza świata oraz jego starszego rywala z Danii, mającego w dorobku m.in. wicemistrzostwo świata dostarczył spodziewanych emocji. Znakomicie grający najlepszy singlista Europy nie wykorzystał wprawdzie lotki setowej, ale potem obronił dwie i zwyciężył w tej partii przy swoim drugim setbolu.

W drugiej Gade nie istniał i oszczędzał siły na później. W trzeciej, po okresie przewagi Lin Dana Gade dopadł go i prowadził 15:14. Następnie zabrakło mu świeżości (minęła już grubo ponad godzina gry) — nie potrafi wszak z racji wieku tak szybko regenerować sił jak młodsi rywale — i popełniając w końcówce niewymuszone błędy, zaprzepaścił szansę na co najmniej powtórzenie swego osiągnięcia z mistrzostw świata w Sewilli. Po przegranej potwierdził, że były to jego ostatnie mistrzostwa i zakończy definitywnie karierę po igrzyskach w Londynie.

Ostatnim aktem półfinałów był debel męski w wykonaniu obrońców tytułu — Cai Yuna i Fu Haifenga z Chin oraz Jung Jae Sunga i Lee Yong Dae z Korei. Można było sobie obiecywać zaciętą walkę, ponieważ bilans dotychczasowych spotkań obu par był remisowy (7:7) przy czym w tegorocznych mistrzostwach świata drużyn mieszanych wygrali Koreańczycy, ale potem w superserii w Singapurze zwyciężyli Chińczycy.

Tym razem obrońcy tytułu mistrzowskiego, zresztą w sumie trzykrotni złoci medaliści w tej imprezie, spychali Koreańczyków do obrony, co kończyło się często zabójczymi smeczami Fu Haifenga. Końcówka pierwszego seta i druga połowa drugiego należały do Chińczyków, którzy nie dopuścili rywali do głosu.

Nie było zatem prawdziwego dreszczowca na zakończenie spektaklu i scenariusz mistrza suspensu tym razem niestety nie spełnił się.

Wyniki półfinałów (13.08.2011)
Singel mężczyzn
LEE Chong Wei (Malezja, 1) — CHEN Jin (ChRL, 6) 21:13 21:9 (0:43), LIN Dan (ChRL, 2) — Peter Hoeg GADE (Dania, 3) 22:24 21:7 21:15 (1:15).
Singel kobiet
CHENG Shao Chieh (Tajpej, 7) — Juliane SCHENK (Niemcy, 9) 21:18 21:6 (0:33), WANG Yihan (ChRL, 2) — WANG Xin (ChRL, 3) 21:14 21:15 (0:41).
Debel mężczyzn
CAI Yun/ FU Haifeng (ChRL, 1) — JUNG Jae Sung/ LEE Yong Dae (Korea, 3) 21:18 21:14 (0:45), KO Sung Hyun/ YOO Yeon Seong (Korea, 5) — Mohammad AHSAN/ Bona SEPTANO (Indonezja, 7) 21:19 21:17 (0:41).
Debel kobiet
TIAN Qing/ ZHAO Yunlei (ChRL, 5) — Jwala GUTTA/ Ashwini PONNAPPA (Indie) 21:14 21:16 (0:38), WANG Xiaoli/ YU Yang (ChRL, 1) — Miyuki MAEDA/ Satoko SUETSUNA (Japonia, 3) 21:8 21:15 (0:45).
Mikst
ZHANG Nan/ ZHAO Yunlei (ChRL, 1) — XU Chen/ MA Jin (ChRL, 6) 21:17 krecz (0:27), Chris ADCOCK/ Imogen BANKIER (Anglia/Szkocja) — Tantowi AHMAD/ Liliyana NATSIR (Indonezja, 2) 21:16 21:19 (0:38).

19. Indywidualne Mistrzostwa Świata w badmintonie 2011. YONEX BWF World Championships 2011. 8-14 sierpnia 2011, Londyn (Anglia). Zobacz wyniki w serwisie tournamentsoftware.com.
 

Fot. Yohan Nonotte © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj