2021-03-10
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
POJEDYNEK NAJLEPSZYCH RAKIET, CZYLI KTO LEPSZY: WILHELM TELL TENISA CZY MICHAEL JORDAN BADMINTONA?

10.03.2011
W prawym narożniku: Roger Federer, fenomenalny tenisista
W lewym narożniku: Lin Dan (fot.), (nie mniej) fenomenalny badmintonista

Walka toczy się na planach reklamówek. Federer reklamuje maszynki do golenia (film dziś już niedostępny — przyp. red.); Lin Dan promuje producenta akcesoriów badmintonowych.

Starcie rozpoczyna Federer, który pomimo obecności na planie reklamy marki akcesoriów do golenia, nie dzierży w dłoni maszynki, a rakietę tenisową. Nawet jednak jeśli dysponuje akurat maszynką, wykorzystanie jej zgodnie z przeznaczeniem byłoby kiepskim pomysłem, albowiem Szwajcar odziany jest w szykowny garnitur. Zgoda, rakieta też niespecjalnie pasuje do garnituru, ale zawsze Federer, tenis... skojarzenia nasuwają się same. Nie chcąc marnować cennego czasu filmowców, zdobywca Wielkiego Szlema wychodzi z propozycją ustrzelenia piłką butelki ustawionej uprzednio na głowie jednego z członków ekipy. Cała akcja rozgrywa się pod czujnym okiem kamery. Zaimprowizowany, żywy cokół wydaje się dysponować hektolitrami zimnej krwi, bo staje do próby z ochotą i swobodą. Wszak cóż mogłoby mu grozić ze strony Wilhelma Tella XXI wieku? Federer (bez maszynki) z rakietą i w garniturze strąca (czerwoną, a jakże) butelkę z cokołu. Dwukrotnie. Cokół przechodzi próbę bez szwanku. Zdaje się, że również od strony psychicznej. A przynajmniej nie odgraża się porzuceniem kariery filmowca ze względu na uciążliwe warunki pracy.

Czas na przeciwnika Federera — Lin Dana, zwanego również Super Danem, a bycie Super Danem zobowiązuje co najmniej do zademonstrowania niesamowitych sztuczek. Odpowiedzią Chińczyka na popis Szwajcara jest celowanie lotkami do tuby. Badmintonista utrudnia sobie zadanie jak może, ustawiając się po jednej stronie siatki, a tubę na podłodze po drugiej. Zaczyna od rozgrzewki, próbując wrzucić kilka lotek do tuby obok. Bezskutecznie. Może tuba jest za blisko, a może nie trafia, bo nie używa swojej mistrzowskiej rakiety, gdyż dopiero kiedy dostaje ją do ręki, zabawa zaczyna się na całego. Najpierw sprawdza naciąg, parę razy pomacha rakietą i przeszyje ze świstem powietrze, a potem trafia do tuby po drugiej stronie siatki każdą kolejną lotką z dowolnej pozycji, dowolną techniką. Z linii końcowej, spod siatki, przodem, tyłem, z bekhendu, z forhendu, w międzyczasie trochę pożongluje lotką. (I nie, nie spija w wolnej chwili kawy. Bez przesady.) (I nie, nie trafia z półobrotu w hołdzie obchodzącemu dziś urodziny Chuckowi Norrisowi.) Tylko ostatni atak mu nie wychodzi, ale zapewne po prostu niepotrzebnie się podpalił. Tuba zostaje znokautowana.

Ale który zawodnik wygrywa walkę, jeśli znokautowana została jedynie tuba? Ciężko powiedzieć. Siedzimy za daleko. Lecz gdybyśmy mieli zdecydować pod groźbą miesięcznego zakazu pisania na BadmintonZone.pl, który sportowiec zwyciężył na punkty, mistrzowski pas wręczylibyśmy Super Danowi, twierdząc z pełnym przekonaniem, że zadecydowała większa liczba trafień, a nie sprzyjanie Chińczykowi dlatego, że reprezentuje naszą ulubioną dyscyplinę.

Fot. Raphael Sachetat © Badmintonphoto.com (archiwum)

karpeek

© BadmintonZone.pl | zaloguj