2020-08-29, Paryż
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
LIN DAN TO LIN DAN, CHEN JIN TO CHEN JIN... FINAŁY MISTRZOSTW ŚWIATA

29.08.2010. Niedzielne finały indywidualnych mistrzostw świata rozpoczęły się wewnętrzną konfrontacją chińskich miksistów.
Zrehabilitowany i energiczny Zheng Bo i świetnie dysponowana w tym turnieju Ma Jin (ChRL, 8) mieli okazję wykazać wyższość nad bardziej utytułowanymi — He Hanbinem i Yu Yang (ChRL, 6). Ta druga para jest znana polskim kibicom z wyeliminowania podczas Igrzysk w Pekinie — w dramatycznym meczu ćwierćfinałowym — duetu Robert Mateusiak/ Nadia Kostiuczyk (obecnie: Zięba).

Są to dwie pary o podobnym stylu gry z klasyczną rolą silnie atakującego mężczyzny. Obie kobiety to mistrzynie gry przy siatce (i nie tylko). W tej sytuacji — przy znakomitej grze obu pań — czynnikiem decydującym staje się większa moc Zhenga. Pierwszy set rozstrzyga się od stanu 12:12. He i Yu dają się zdominować grze przeciwników. W drugiej partii jest im jeszcze ciężej niż w pierwszej fazie poprzedniego seta. Rywale stale im umykają. Pogoń zdaje się nabrać rumieńców, gdy He i Yu zmniejszają stratę do 8:11. Wtedy następuje chyba decydujący moment batalii. Obie pary wznoszą się na wyżyny mistrzostwa. Po fantastycznej wymianie ciosów wybucha owacja widowni. Ale Zheng i Ma pokazali, kto tu rządzi, a na tablicy widnieje wynik 12:8 na ich korzyść.

He i Yu mają kłopoty ze zdobyciem jakichkolwiek punktów. Udaje im się zdobyć dziesiąty, gdy rywale mają już 17. Jednak podnosi ich to na duchu i Hanbin wbija za chwilę potężny smecz w kraniec pola przeciwników. Jednak sędzia liniowy wywołuje aut, co wzbudza protesty oburzonego He. Decyzja nie podlega zmianie, jest już 18:10 i słabsza para nie jest w stanie zdobyć żadnego punktu. Złoto i srebro przypadają Chińskiej Republice Ludowej, brąz Korei Południowej i Chińskiemu Tajpejowi.

Ciekawostką jest natomiast, że w tym czasie liderami rankingu światowego w grze mieszanej są (od czwartku 26 sierpnia, wydanie numer 34/2010)... Robert Mateusiak i Nadieżda Zięba. Fakt ten przejdzie do annałów polskiego badmintona, będzie wspominany przez statystyków i kronikarzy. Zapewne również dlatego, że można wątpić, byśmy prędko doczekali czasów, by się coś takiego powtórzyło. W grę wchodzi też bowiem jedynie jedno wydanie rankingu i polska para tylko przez tydzień cieszyć się może prowadzeniem na liście BWF. Znalazła się na pierwszym miejscu częściowo przypadkowo. Po prostu na liście nr 34 nie brano pod uwagę już poprzednich mistrzostw świata (sierpień 2009) oraz jeszcze nie brano pod uwagę tegorocznych mistrzostw świata. W następnym wydaniu Polacy powinni wrócić na swoje "normalne", trzecie miejsce.

Po zakończeniu ceremonii dekoracji miksistów w hali Pierre de Coubertin wybucha piekielna wrzawa. To na kort wychodzi idol tłumów — Taufik Hidayat (Indonezja, 5), a także ostatnia nadzieja Chińczyków na złoto w singlu męskim po wyeliminowaniu Ba Chunlai'a i Lin Dana — Chen Jin (ChRL, 4).

Hidayat ma ujemny bilans pojedynków z Chenem, 1:2. Oczywiście nie peszy to jego kibiców oczekujących na powtórzenie zdobycia tytułu mistrzowskiego z 2005 roku. Ma to być ułatwione brakiem dwóch kilerów singlowych — Lin Dana i Lee Chong Wei'a. Chen Jin pozostawał stale w ich cieniu mimo wcześniej błyskotliwie zapowiadającej się kariery (dwukrotne mistrzostwo świata juniorów).

Początek pojedynku zawodzi kibiców Indonezyjczyka, nazywanego przez Francuzów "Tofikiem" (w języku francuskim "au" jest wymawiane jak polskie "o"). Pierwsze pięć punktów to w większości proste błędy Hidayata. Zaniepokojony takim przebiegiem wydarzeń Taufik się wreszcie ożywia, gra mocniej i szybciej, ale przy ostrej wymianie wali drajw w siatkę.
Indonezyjczyk nadal jest bezradny wobec perfekcji Chena. Po świetnym skrócie Chińczyka wyrzuca lotkę w górę i zostaje skarcony kończącym ścięciem.

Dopiero teraz Chen pokazuje ludzkie oblicze i w następnej akcji popełnia pierwszy błąd — boczny aut. Poprawia to chyba samopoczucie Taufika, który zdobywa się za chwilę na zabójczego net dropa po przekątnej. Wybucha owacja publiczności, ale na tablicy wyników jest raptem 2:7.

W istocie dobra passa Taufika nie trwa długo. Teraz ma najpierw kłopot z oceną lotki na końcu boiska i spóźnia zagranie. Potem smeczuje w siatkę, wreszcie odbija ścięcie Chińczyka w siatkę i jest już 2:10.

Nareszcie świetna akcja byłego mistrza świata: Chen broni się zażarcie przed atakami Taufika, ale nawet pad nie pomoże odebrać niszczącego skrótu z głębi kortu — 3:10. Za chwilę lekko zdekoncentrowany Chińczyk popełnia błąd przy odbiorze smeczu Hidyata — 4:10.

Chen odzyskuje pewność, ścina w środek, Taufik trafa w siatkę i na przerwę zawodnicy schodzą przy prowadzeniu Chińczyka 11:4.

Zaraz po przerwie Indonezyjczyk wyrzuca na aut. Wysokie prowadzenie, 12:4, usypia czujność Chen Jina. Taufik nie zamierza odpuścić. Zaciętą wymianę przy siatce kończy przerzucając lotkę na tyły Chińczyka. Uskrzydlony Indonezyjczyk w następnej akcji skutecznie smeczuje po prostej. Jakby tego było mało, Taufik gra z kolei skrót w taśmę, co przerasta możliwości defensywne Chena. Chińczyk, trochę zbity z tropu, w kolejnej akcji popełnia niewymuszony błąd, gra na boczny aut. Jest już "tylko" 12:8 dla Chena i publiczność ma uzasadniony apetyt na wyrównanie się gry.

Jednak teraz myli się Hidayat. Psuje skrót przy siatce. Na twarzy Chińczyka widać ulgę i zadowolenie, chyba zaczynał się poważnie niepokoić udaną serią rywala.

Chen nie traci kontroli nad sytuacją na korcie. Wraca do perfekcyjnej gry. Uderza skrót z głębi kortu po przekątnej, lotka zaczepia o siatkę i spada po stronie Indonezyjczyka. Jest 14:9. Będzie gorzej dla Taufika, bo smeczuje na aut, a potem psuje skrót przy siatce — 16:9. Wreszcie i Chen myli się przy odbiorze skrótu Hidayata, 16:10. Chińczyk rewanżuje się mocnym ścięciem, 17:10. Teraz z kolei bekhendowy drajw Chena trafia w siatkę, 17:11. Kolejny błąd Chińczyka: skrót z głębi kortu zatrzymuje siatka, 17:12. Ostatni dzwonek do ruszenia za ciosem. Rozlega się dźwięk trąbki towarzyszący zawodom, publiczność odpowiada gromkim "O, lé!"

Zawodnicy wdają się w wymianę drajwów, Taufik gra zbyt wysoko i Chen trafia go. Uskrzydlony Chińczyk smeczuje w linię, 19:12. Taufik daje próbkę swego legendarnego bekhendu, bijąc ostro wzdłuż linii, 19:13. Dwa niewymuszone błędy Indonezyjczyka kończą pierwszą odsłonę widowiska, 21:13.

Początek drugiej partii nie wróży niczego dobrego Hidayatowi. Szybko traci cztery punkty po swoich niewymuszonych błędach i atakach szybszego rywala. Otuchy dodaje Indonezyjczykowi banalny aut Chen Jina. Taufik rusza do ataku. Chen daje dowód swoich niesamowitych zdolności defensywnych: po jego fantastycznych obronach Taufik wyrzuca w końcu lotkę na aut. Za chwilę jednak Indonezyjczyk zdobywa punkt po skrócie z głębi kortu na bekhend Chińczyka. To właśnie w ten sposób poprzedniego dnia Peter Gade zdobył wiele punktów. Rozochocony Hidayat znów przechodzi do ataku. I znowu Chen fantastycznie się broni. Taufik pechowo zbija "kończąco" w siatkę, 2:6 na niekorzyść Indonezyjczyka.

Hidayat nie potrafi odwrócić tendencji. Niewymuszony błąd — aut boczny, 2:7. Odrabia jednak dwa punkty, bo po smeczu Indonezyjczyka Jin wyrzuca lotkę na aut, a potem analogicznie nie wychodzi mu drajw, 4:7. Apetyty na wyrównanie gry hamują dwa błędy Indonezyjczyka. Najpierw gra zbyt płytko obronne wybicie, co wykorzystuje ścięciem Chińczyk. Potem próbując skontrować atak Jina trafia w siatkę, 4:9.

Taufik wszczyna dyskusję z sędzią prowadzącym na temat lotki. Wydaje się, że sugeruje manipulację Chińczyka polegającą na zmniejszeniu jej prędkości przez podgięcie końcówek piór. Arbiter cierpliwie wysłuchuje tyrady Hiadyata, ale nawet porównawcza demonstracja lotek nie przekonuje go.

Po wznowieniu gry Chińczyk zdaje się być zdekoncentrowany. Gra na aut w dwóch akcjach z rzędu, 6:9. Chen odzyskuje koncentrację. Po jego ścięciu Taufik gra w siatkę, potem Chen wygrywa starcie przy siatce i na przerwę rywale schodzą przy prowadzeniu Chen Jina 11:6.
Kiks Chińczyka daje jednak 7. punkt Taufikowi, który rusza potem do ostrego skutecznego natarcia; jest już tylko 8:11. Nieudany drajw Taufika daje punkt Chenowi. Jednak Indonezyjczyk gra fantastycznie, przyciśnięty Chińczyk wyrzuca lotkę zbyt daleko, 9:12. Smecz Taufika po przekątnej i jest już tylko 10:12. To były najlepsze chwile Taufika w tym secie. Do głosu wraca Chen Jin. Indonezyjczykowi nie wychodzi net drop, potem wyrzuca względnie prostą lotkę na aut, zbyt krótki klir daje okazję Chenowi do skutecznego ścięcia i jest 10:15. Taufik przejmuje inicjatywę w następnej akcji i podejmuje próbę jej zakończenia efektowną zmyłką, ale chybia, 10:16. Ponownie Indonezyjczyk zbyt płytko wybija i Chen zbija, 10:17.

Taufik jeszcze zdobywa punkt po zabójczym skrócie z głębi kortu na forhend przeciwnika, 11:17. Jest cień nadziei na trzeci set, bo Hidayat kończy świetną wymianę zagraniem na tyły Jina uwikłanego w walkę przy siatce, 12:17.

Kolejna świetna wymiana kończy się jednak net dropem Taufika w siatkę, 18:12 dla Jina. Indonezyjczyk odbierając zza pleców smecz Chińczyka pakuje lotkę w siatkę, 19:12. Trwa dobijanie Hidayata. Chen dzięki smeczowi zmuszającemu Taufika do błędu uzyskuje osiem potencjalnych meczboli, 20:12. Dzielny Indonezyjczyk uparcie się broni przed porażką. Świetna wymiana przy siatce daje mu 13. punkt. Kolejne dwa meczbole są obronione po autach Chena, ale przy czwartym Taufik popełnia błąd. Tryumf Chin pomimo klęski Lin Dana!

We wręczaniu medali singlistom uczestniczyła m.in. znana tenisistka, Martina Hingis.

Na pomeczowej konferencji prasowej Chen wyjaśnia, że dużo mu pomogła sobotnia obserwacja pojedynku Hidayata z Park Sung Hwanem (wspominaliśmy o niej w relacji "It's a beautiful day". Głównie dla Chińczyków... Półfinały mistrzostw świata, 28.08.2010). Przyjrzał się sposobowi gry Indonezyjczyka i wyciągnął wnioski.

Tu się nasuwa na marginesie refleksja, że chyba Indonezyjczycy nie oglądali z kolei spotkania Chen Jina z Peterem Gade. Taufik tylko raz wykonał zagranie (zresztą skutecznie) w najsłabszy punkt Chen Jina widoczny podczas pojedynku z Duńczykiem.

Chen Jin zdecydowanie odrzucił sugestie, jakoby miał być nowym Lin Danem. - Lin Dan to Lin Dan, a Chen Jin to Chen Jin — podkreślił. Nowy mistrz świata zachowywał dużą powściągliwość w okazywaniu emocji. Rozśmieszyło go nieco dopiero pytanie, czy się w ogóle uśmiecha.

Tymczasem na korcie grają już chińskie finalistki gry pojedynczej. Tak jak w jednym z sobotnich półfinałów znowu Wang gra z Wang. Wszystkie Chinki występujące w Paryżu w singlu noszą nazwisko Wang. Jedna z nich (Wang Yihan) została wyeliminowana w 1/8 finału przez Japonkę Eriko Hirose. Pozostałe zdobyły medale. Teraz się decyduje, czy złoty przypadnie Wang Xin (ChRL, 3), czy Wang Lin (ChRL, 7). Na telebimie — chyba celowo — organizatorzy zmienili już zapis nazwisk, tak aby różniły się nieco między sobą.

Wang Lin wygrywa łatwo pierwszego seta i zdaje się kontrolować sytuację w drugim. Na finiszu prowadzi 17:14 i 19:18. Tymczasem Wang Xin wygrywa partię do 19. Wang Lin z zakłopotanym uśmiechem niedowierzania kręci głową, jak mogło, do czegoś takiego dojść...

W trzecim secie Wang Lin opanowuje sytuację, ale dopiero po zmianie stron. Wygrywa do 13 po prawie godzinie gry i jest to na razie najdłuższy finał.

Po dekoracji singlistek (w górę fruną trzy flagi chińskie i jedna duńska, dla Tine Baun) kort nadal okupują reprezentantki ChRL — deblistki. To rewanż za miksta, gdzie Ma Jin wygrała z Yu Yang. Teraz Jin wsparta przez Wang Xiaoli (ChRL, 1) walczy z Yu wspartą przez Du Jing (ChRL, 2). Liderki rankingu BWF nie dają rady mistrzyniom olimpijskim z Pekinu i w ten sposób Yu wyrównuje osiągnięcie Ma: jedno złoto plus jedno srebro.

Ostatnia szansa na zahamowanie wielkiego marszu Chińczyków to debel męski. Jednak Malezyjczycy Ko Kien Keat i Tan Boon Heong (1) myślą o sukcesie swoim i Malezji, nie o popsuciu statystyki Chinom, które mają sposobność powtórzenia wyczynu z 1987 roku, kiedy zdobyły pięć złotych medali. Także ich przeciwnicy, Cai Yun i Fu Haifeng (ChRL, 5) nie myślą o statystykach.

Ciekawe, że w finale debla mężczyzn spotykają się w Paryżu dwie pary składające się zarówno z zawodnika prawo-, jak i leworęcznego. Co więcej jeden z tych leworęcznych (Fu Haifeng) dzierżył niegdyś światowy rekord prędkości smeczu, a drugi (Tan Boon Heong) jest aktualnym rekordzistą w tej materii.

Pierwszy set to od początku zapierające dech w piersiach tempo i niewiarygodna maestria wszystkich czterech aktorów widowiska. Spotkanie jest bardzo zacięte. Prowadzenie przechodzi z rąk do rąk. Do przerwy prowadzą minimalnie Malezyjczycy, 11:10.

Tak, tylko Malezyjczycy są w stanie na tych mistrzostwach wyrwać zwycięstwo z rąk Cai i Fu, którzy rozjeżdżali poprzednich rywali jak walec łupiny orzechów. Koo i Tan są w świetnej formie i dobrej myśli. Prowadzą 16:12. Chińczycy oczywiście nie odpuszczają i zdobywają pięć punktów z rzędu. Prowadzą 17:16. Po zażartej wyrównanej walce jest remis 18:18. Koo i Tan kapitalnie atakują, prowadzą 19:18. Ponownie Malezyjczycy spychają Chińczyków do obrony, zdobywają punkt i mają setbola przy wielkiej owacji publiczności. Teraz następuje jeszcze wspanialszy popis w wykonaniu Koo i Tana: nieprawdopodobna i jakże efektowna gra w obronie i przejście do skutecznego kontrataku. 21:18! Przez Stade Pierre de Coubertin przetacza się ogromna owacja i meksykańska fala, słychać skandowanie "Malezja! Malezja!"

Druga partia jest także wyrównana. Po wywołaniu przez sędziego prowadzącego błędu odbierającego serwis Chińczyka Malezyjczycy prowadzą 4:3. Po kiksie Tana odbierającego smecz Chińczycy wygrywają pierwszą połowę seta 11:10.

Zaczyna się decydująca faza meczu. Chińczycy łapią właściwy rytm ataku. Cai skutecznie ścina w stronę Tana, 12:10. Malezyjczycy bajecznie bronią się, ale Koo wyrzuca na aut, 13:10. Fu psuje serw, 13:11. Tan też podobnie psuje zagrywkę, 14:11 dla Chinczyków. Fu kontruje w siatkę, 14:12. Broniący się Malezyjczycy zderzają się rakietkami, 15:12. Koo spóźnia atak przy siatce, 16:12. Tan potwornie podcina lotkę przy skrócie z głębi kortu, ale chybia, 17:12. Tan dobija niedokładne zagranie obronne Chińczyków, 17:13. Cai trafia w siatkę, 17:14. Koo ścina w siatkę, 18:14. Koo chytrze przerzuca lotkę nad Chińczykami, 18:15. Cai myli się przy siatce, 18:16.

Chińczycy prowadzą już tylko dwoma punktami. Na widowni zmagania Malaysia boleh! z chińskim Jia you! Malezyjczykom zdaje się brakować dyscypliny taktycznej. Przeszkadzają sobie w niegroźnej sytuacji i Chińczycy mają lotkę setową, 20:17. Malezyjczycy bronią pierwszą po świetnym zagraniu Koo, ale psują serw i Chińczycy wyrównują stan meczu na 1:1.

Konieczna jest zmiana przepoconych koszulek. Która para lepiej wytrzyma świetne tempo meczu? W trzecim secie Chińczycy częściej potrafią przejść do ataku. Wprawdzie Malezyjczycy bronią się efektownie niesamowitymi zagraniami (czasem dającymi im punkt), ale generalnie rzecz biorąc tablica punktowa jest nieubłagana. Zmiana stron następuje przy prowadzeniu Cai i Fu 11:5.

Mecz jest piękny, ale Malezyjczycy nie potrafią znacząco odrobić strat. Przegrywają 10:15, kiedy po niewyobrażalnych popisach defensywnych Malezyjczyków myli się Fu ścinając w siatkę. Wielki aplauz publiczności. Przewaga Chińczyków, 15:11, wydaje się jeszcze do odrobienia. Jednak Malezyjczycy nie są w stanie grać pełnych trzech setów na kosmicznym poziomie. Tan próbuje zwodu, ale trafia w siatkę, a za chwilę podobny los spotyka jego return. Los też sprzyja Chińczykom: drajw Fu spada po taśmie na stronę Malezji. Koo i Tan jeszcze się odgryzają. Grają niesamowicie w obronie, Koo prezentuje widowiskowy trik, Chińczycy tracą punkt, ale mają ich dużo w zapasie. Nie zmienia tego minięcie ich przez Koo zagraniem po przekątnej, 18:13. Chińczycy walą serię smeczów, Malezyjczycy fantastycznie bronią, ale w końcu dobija Cai, 19:13. Fu dobija w Koo i pierwszy meczbol dla Chińczyków, 20:13. Malezyjczycy go bronią i teraz serwuje Koo. Fu odpowiada łagodnym returnem na wprost i Koo gra skrót w siatkę. Chińczycy padają w szale radości na kolana. Publiczność sprawia zawodnikom wielką owację na stojąco.

Za chwilę Cai rzuca swoją rakietę Li Ning wysoko w trybuny. Rakietka szybuje w kierunku laptopa redakcji Badmintonzone.pl. W ostatniej chwili łapie ją skośnooka dziewczyna stojąca na górze loży honorowej.

Po raz piąty słyszymy hymn Chińskiej Republiki Ludowej. Selekcjoner Chińczyków, Li Yongbo może kolejny raz tryumfować.

Dodajmy jeszcze, że w Paryżu zjawiły się obecne władze Polskiego Związku Badmintona z prezesem Michałem Mirowskim i sekretarzem generalnym Haliną Pikułą.

Wyniki finałów (29.08.2010)
Singel mężczyzn
CHEN Jin (ChRL, 4) — Taufik HIDAYAT (Indonezja, 5) 21:13 21:15 (0:47).
Singel kobiet
WANG Lin (ChRL, 7) — WANG Xin(ChRL, 3) 21:11 19:21 21:13 (0:58).
Debel mężczyzn
CAI Yun/ FU Haifeng (ChRL, 5) — KOO Kien Keat/ TAN Boon Heong (Malezja, 1) 18:21 21:18 21:14 (1:03).
Debel kobiet
DU Jing/ YU Yang (ChRL, 2) — MA Jin/ WANG Xiaoli (ChRL, 1) 21:9 21:17 (0:39).
Mikst
ZHENG Bo/ MA Jin (ChRL, 8) — HE Hanbin/ YU Yang (ChRL, 6) 21:14 21:10 (0:42).

Indywidualne mistrzostwa świata w badmintonie. YONEX BWF World Championships, 23-29 sierpnia 2010, Paryż (Francja). Turniej kategorii BWF Events.Wyniki w serwisie tournamentsoftware.com.

Fot. © Janusz Rudziński, BadmintonZone.pl (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj