2020-04-25
Zawieszeni
Na dzień 16 kwietnia 2020 r. w Polskim Związku Badmintona jest 1997 zawodników z licencjami. Przez siedem lat przybyło niecałe 150 nowych, dla porównania w 2012 r. roczny wzrost wynosił ponad 250 nowych licencji. Czy związek robi coś, aby liczba licencji czy liczba klubów (których jest 132) się zmieniła? Przykład naszego klubu pokazuje, że robi.

Jak podałem, na podstawie strony PZBad, klubów zrzeszonych w związku jest 132, a właściwie teraz 131, bo nasz klub został zawieszony w członkostwie przez pana Marka Idzikowskiego. Zawieszenie nastąpiło 31 marca tego roku. Czy klub został o tym powiadomiony? – oczywiście… że nie.

Odnowienie licencji, która kosztuje rocznie 50 zł i – jak wskazuje Regulamin licencjonowania – jest po opłaceniu ważna 365 dni, zgodnie z uchwałą (niejednogłośną) zarządu PZBad z 2019 r. będzie ważna do 31 sierpnia, czyli mniej niż 365 dni. Tak więc już na wstępie odnawiania licencji mamy w obiegu prawnym dwa dokumenty wzajemnie się wykluczające. Pytanie: który jest ważny albo ważniejszy? Oba są podjęte przez to samo gremium.

Polski Związek Badmintona przyjmuje 50 zł przelane na konto, wystawia 10 kwietnia fakturę za opłatę licencyjną i… zawodnik 16 kwietnia 2020 r., gdy ukazuje się nowa aktualizacja licencji, ma w dalszym ciągu licencję nieważną. Tak jak w sklepie internetowym, należałoby sprawę zgłosić na policję, bo zapłacono, a towaru nie ma. Ale spokojnie pytamy: dlaczego? Pani z biura (A. Lipowska) odsyła nas do M. Idzikowskiego, a ten łaskawie po tygodniu (!!!) raczył odpowiedzieć tak:
MMKS Kędzierzyn-Koźle ma nieaktualne członkostwo (o czym była informacja w połowie lutego). Dla aktualizacji członkostwa należy (jak zwykle) przesłać do mnie aktualny wydruk z organu rejestrowego klubu zawierający skład władz i skontaktować się ze mną telefonicznie (najlepiej poniedziałek, czwartek). Po aktualizacji członkostwa będzie możliwe zgłoszenie wniosku o rejestrację zawodnika.

Ostatnie zdanie sugeruje, że chodzi nam o jakiś wniosek o rejestrację. No niestety nie, nam chodzi o aktualizację istniejącej licencji. Ale p. Marek Idzikowski pewnie jeszcze tęskni do tego, co było niedawno, czyli odnawiając licencję, należało ponownie wypisać cały wniosek ze wszystkimi danymi, które PZBad już posiadał. Dziwnym trafem ta forma odnawiania licencji pojawiła się wraz z ponownym zatrudnieniem M. Idzikowskiego w PZBad, bo pewnie każdy pamięta, że od 2013 r. przestały nas drażnić kwestie kontaktów z PZBad, ponieważ przestał ten pan podnosić słuchawkę w biurze związku, kończąc tam pracę po wielu, wielu latach.

Od 2018 r., jak widać, można przedłużyć licencję, wysyłając pieniądze i podając nr licencji zawodnika. To zmienił nowy zarząd, i bardzo dobrze. Ale jak przekonaliśmy się, jeszcze klub musi być członkiem PZBad.

Podstawą odebrania nam członkostwa jest wg pana Idzikowskiego brak przesłania wydruku KRS. To dokument, który pobiera się ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości. Dokument niezabezpieczony, który może sobie pobrać każdy, nawet specjalista ds. współzawodnictwa sportowego Marek Idzikowski. W naszym klubie miały miejsce wybory i do KRS został w styczniu wysłany wniosek o dokonanie zmian. Mamy kwiecień i zmian w dalszym ciągu nie ma. Więc klub nie ma czego wysłać do PZBad. Dodam znów, że wcześniej po zmianach władz klubowych PZBad wymagał pisma z klubu z informacją o zmianach, teraz potrzebuje wydruku KRS. Po co? Bo tak. Pewnie, gdyby to była tak jak wcześniej informacja z klubu, to dla pana Idzikowskiego byłaby zbyt mała ranga dokumentu.

Reasumując: Marek Idzikowski zawiesił klub za brak dokumentu, który wystawia zupełnie inny organ, na który klub nie ma wpływu. Marek Idzikowski nie powiadamia o tym fakcie klubu ani innych pracowników PZBad. PZBad przyjmuje pieniądze i bezprawnie nimi dysponuje, nie realizując usługi, za którą wystawił fakturę.

Rejestr licencji w PZBad zawiera jeszcze informację o nieważnych licencjach. To są te zaznaczone na czerwono. Otwierając ewidencję, już na pierwszej stronie widać, że czerwonego jest dużo. Jak się okazuje na 16 kwietnia tych nieważnych jest aż 1684. Są tam osoby, które pożegnaliśmy niedawno, są kadrowicze, którzy reprezentowali Polskę i mieli ją reprezentować gdyby nie pandemia, jest sam obecny prezes PZBad (nie twierdzę, że musi Pan mieć licencję, ale dobry przykład robi więcej niż apele), ale też wielu młodych, dla których wymyślona opłata 50 zł stała się przeszkodą do odnowienia licencji. Opłata 20 zł była niewygórowana i w pełni akceptowalna.

Od dłuższego czasu widać, jakby nie zależało nikomu na zwiększeniu liczby zawodników z licencjami. A jakby było 5 tysięcy czy 10 tysięcy, to Marek Idzikowski by sobie poradził? Klubów 300 albo 500. Kontrola, kontrola i kontrola, to wszystko zniechęca. A jakby tak mniej tej inwazji biurokracji w badmintonie?

Podczas sprawdzania mojej promesy wizowej w Ugandzie po przylocie okazało się, że zamiast jednej litery w nazwisku jest prostokąt, bo w angielskim nie ma litery Ł. Krótka konsultacja urzędniczki z kolegą obok, parę stuknięć w klawiaturę i druk wizy, uśmiech i słowa: Welcome to Uganda. Sądzę, że gdyby M. Idzikowski tam siedział, to kontroli bym nie przeszedł, ze względu na brak zgodności nazwiska w paszporcie z nazwiskiem na promesie.

Kontrola przy wylocie z Kanady na lotnisku w Montrealu: Dwóch umundurowanych funkcjonariuszy skanuje karty pokładowe w ciągu komunikacyjnym. Moja i zawodnika mają wydruk, którego skaner nie czyta. Pokazujemy karty z poprzedniego lotu i rezerwacje. Przechodzimy do hali odlotów. Gdyby jednym z tych kontrolujących był M. Idzikowski, pewnie tłumaczylibyśmy tak długo, że samolot by poleciał bez nas.

W każdej z tych dwóch sytuacji, mimo jakiegoś odstępstwa od zasady, urzędnicy wykorzystali to co posiadają najcenniejszego, czyli rozum i rozwiązali problem, nie stwarzając kolejnego. Pan Idzikowski funkcjonuje niestety w środowisku zero-jedynkowym i stąd co jakiś czas pojawiają się takie kwiatki.

W roku 2011 mieliśmy dokładnie podobną sytuację z niewystawionymi licencjami i wzywaniem rodziców (???) do aktualizacji licencji klubu (choć jak się potem okazało, nie było ku temu żadnych powodów) oraz do zapłacenia opłat licencyjnych, choć od tygodnia pieniądze były na koncie PZBad.

Jeszcze raz apeluję do tworzących regulaminy: zastanówcie się, w jakim celu tworzycie niektóre przepisy, co one mają usprawnić? Podstawą do zawieszenia członkostwa jest też nieopłacenie składki rocznej. Trzeba ją zapłacić do 31 marca. Bardzo często dotacje przekazywane do klubów są dopiero w kwietniu a nawet maju. Tworzący ten zapis w ogóle o tym wiedzieli?

Mamy pandemię i wiele firm, które były blisko klubów badmintona, zastanawia się nad redukcją etatów, ograniczaniem wypłat, więc kwestie sponsoringu będą na pewno – jak dobrze pójdzie – odłożone a nie likwidowane. Będzie na pewno trudniej o dodatkowe pieniądze, więc działacze z PZBad zastanówcie się dwa, albo nawet trzy razy, czy wasza decyzja ma cokolwiek wspólnego z tym, co piszecie w deklaracjach o masowości i popularyzacji badmintona.

Ostatnie sprawy, które podnoszone są przez nasz klub, to brak reakcji od czterech miesięcy Komisji Rewizyjnej na szykany wobec naszego zawodnika Denisa Grzesiuka (na fot. w środku na pierwszym planie w grupie zawodników MMKS Kędzierzyn-Koźle). PZBad nie chce wystawić mu zaświadczenia o realizowaniu przez niego programu przygotowań do igrzysk paraolimpijskich, mimo że uczestniczył w akcjach finansowanych przez MSIT właśnie związanych z realizacją zadania przygotowań do igrzysk paraolimpijskich. To skutkuje brakiem możliwości ubiegania się o stypendium Marszałka Województwa Opolskiego „Nadzieje Olimpijskie”. Pieniądze, które by dostawał, nie obciążają w żadnym stopniu PZBad. Pokazuje to, że widzimy oczami wyobraźni prezesa PZBad stojącego w garniturze z rękami w kieszeniach i na dodatek odwróconego plecami do nas.

Czy tylko do nas…?

Zob. też: POLSKA = kara 50 zł

Fot. © Tomasz Zioło (archiwum)

Tomasz Zioło

© BadmintonZone.pl | zaloguj