2019-03-29,
Warszawa
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
BIAŁO-CZERWONI Z CZARNĄ FOLIĄ W TLE
29.03.2009. Finały otwartych mistrzostw Polski rozpoczęły się w niedzielę 29 marca od rywalizacji w ramach polskiej kadry. Jedyna rozstawiona w turnieju polska para mieszana (nr 4) — Adam Cwalina/ Małgorzata Kurdelska — musiała zmierzyć się z bardzo silnym, choć na razie nie całkiem zgranym (trenują razem od 2 miesięcy) zestawieniem w osobach Olgi Konon i Michała Łogosza (fot. 1.). Ci ostatni hartowali się w trzysetowych bojach od początku turnieju. W 1. rundzie pokonali rozstawionych z nr. 3 Holendrów, Jorrita De Ruitera i Ilse Vaessen, 21:11 17:21 23:21. W 2. rundzie stoczyli prestiżową rozgrywkę z Kamilą Augustyn i Robertem Mateusiakiem zakończoną zwycięstwem 18:21 21:19 21:18. W ćwierćfinale wygrali z młodymi Ukraińcami, Dmitro Zawadzkim i Mariją Diptan 18:21 21:12 21:18. Dopiero w półfinale nieco odetchnęli, nie tracąc wreszcie seta z rozstawionymi z nr. 2 Belgami, Wouterem Claesem i Nathalie Descamps: 21:13 21:10.
Cwalina i Kurdelska, w przeciwieństwie do Łogosza i Konon świetnie zgrani, mieli też łatwiejszą drogę do finału, zwłaszcza na początku. Dopiero w sobotnim półfinale skończyły się żarty, gdy stracili pierwszego seta z Wojciechem Szkudlarczykiem i Agnieszką Wojtkowską. Drugiego jednak zdołali minimalnie wygrać i wykorzystali do końca szansę w trzecim. Niedzielny finał rozpoczął się od zaciętej walki i trochę niespodziewanego zwycięstwa w pierwszej partii Kurdelskiej i Cwaliny 25:23. Potem losy spotkania się odwróciły i przebiegało do końca pod dyktando Michała i Olgi. - Trochę żeśmy przysnęli — wyjaśniał w Polskim Radiu (Jedynka) Łogosz. — Prowadziliśmy cały set. Myśleliśmy, że może będzie troszeczkę za łatwo, później trochę nerwowości się wkradło i przeciwnicy wygrali (...). Natomiast już od drugiego seta, od początku, od pierwszej lotki graliśmy swoją grę i zagraliśmy na sto procent, co pokazał wynik. Pierwszy set uważam za wypadek przy pracy, aczkolwiek nie ujmując nic przeciwnikom: zagrali bardzo dobrze tego pierwszego seta. - Jesteś Białorusinką, ale z korzeniami polskimi i starasz się o obywatelstwo polskie. Kiedy to będzie? — dopytywała reporterka Polskiego Radia. — Ja myślę, że to już latem — przypuszcza Konon. - Jeżeli są sukcesy, to trzeba grać i iść do przodu — deklaruje Łogosz. — Jest szansa, że zagramy już razem na mistrzostwach świata jako polska para: pierwsze zawody już wygraliśmy, przecież to jest dobry prognostyk na przyszłość — tłumaczy Michał, widząc nawet możliwość gry z Olgą na igrzyskach w Londynie. Drugi finał, gra pojedyncza kobiet, miał też swój silny akcent polski w osobie... Chinki Wang Linling (fot. 2.). Znana już w naszym kraju z tegorocznych występów w polskiej ekstraklasie w barwach SKB Litpol-Malow Suwałki skośnooka mistrzyni nie straciła w całym Yonex Polish Open nawet jednego seta. Ba, była daleko od takiego zagrożenia. Najwięcej punktów zdołała jej urwać w finale, w 1. secie, rozstawiona z nr 1 Bułgarka Petia Nedełczewa, raptem piętnaście... Przewaga Wang nad rywalkami była imponująca. W drodze do finału polska Chinka pokonała m.in. Carolę Bott, ale także rozstawioną w singlu z nr. 6 wspomnianą Olgę Konon i dwie Azjatki (z Tajwanu i ChRL). — Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że aż tak łatwo pójdzie jej w tym turnieju — zachwycał się do mikrofonu Polskiego Radia Mateusiak. Chinka — podobnie jak Konon — może na razie startować pod polską flagą tylko w turniejach indywidualnych. W singlu mężczyzn okazało się, że Dicky Palyama (Holandia) sforsował najtrudniejszą przeszkodę na drodze do tytułu mistrzowskiego w sobotnim półfinale, pokonując w zaciętym pojedynku (przy najgorętszej widowni w ciągu całego turnieju) Przemka Wachę. W finale skoncentrowany Holender kontrolował przebieg spotkania z utalentowanym Estończykiem Raulem Mustem. Wystarczyły dwa sety. W kolejnym, czwartym finale mieli wystąpić Polacy, rozstawieni z nr. 1 Łogosz i Mateusiak. Niestety pożegnali się z turniejem już w piątek, w 1/8 finału. Ich pogromcami okazali się późniejsi tryumfatorzy mistrzostw, 23-letni Tajwańczycy Chen Hung Ling i Lin Yu Lang. Łogosz i Mateusiak grali przez większość tamtego meczu dość nerwowo, co kontrastowało z postawą rywali. W końcówce zawodził zwłaszcza Mateusiak, ale ostatnią, pozornie łatwą, kończącą lotkę wyrzucił w aut nieco rozstrojony Łogosz. Porażką Polaków nie był specjalnie zaskoczony ich trener, Kim Young Man. — Przeciwnicy z Tajwanu reprezentują taki sam poziom jak Chińczycy. Zagrali bardzo dobrze, są bardzo szybcy. Wprawdzie Mateusiak też jest szybki, ale dzisiaj popełniał dużo błędów, być może źle nastroiła go wcześniejsza porażka w mikście — tłumaczył mi Kim. Po wyeliminowaniu faworytów Chen i Lin nie napotkali już w drodze do finału większego oporu. Szczególnie rozbili w 2. secie rozstawionych z "4" Belgów — Woutera Claesa i Frederica Maweta — oddając im zaledwie 5 punktów. We wszystkich spotkaniach reprezentanci Tajpeju grali niezwykle szybko i dokładnie, ograniczając przeciwnikom swobodę od początku każdej akcji. Dopiero w finale, przeciwko Duńczykom, Kasperowi Faustowi Henriksenowi i Christianowi Johnowi Skovgaardowi, u Azjatów można było dostrzec pierwsze ślady znużenia. Może dlatego stracili drugiego seta, a w trzecim musieli się ciężko napracować, by dopiąć swego. Jednak indagowany przez nas Chen Hung Ling (fot.) stwierdził, że najtrudniejszym przeciwnikiem w ciągu całego turnieju byli dla nich Łogosz i Mateusiak. Pytany, czy spodziewali się osiągnąć taki sukces, Chen wyjaśnił, że nie myśleli o wyniku. Obaj koncentrowali się wyłącznie na swojej grze. Tajwański student nie chciał też precyzować dalszych planów. — O tym zadecyduje kierownictwo reprezentacji — tłumaczy. Ostatni finał, debel kobiet, to gra, w której Polska najsłabiej zaznaczyła swą obecność. Wprawdzie w deblu męskim zawód sprawili nasi faworyci, ale do ćwierćfinału dotarły dwie inne pary: Cwalina /Szkudlarczyk oraz... juniorzy Jacek Kołumbajew i Patryk Szymoniak. W deblu kobiet nie zawiodły Natalia Pocztowiak i Aleksandra Walaszek, które poległy dopiero w ćwierćfinale przeciwko turniejowej "1" z Holandii — Rachel Van Cutsen i Paulien Van Dooremalen. Do tej fazy mistrzostw nie awansowała jednak żadna inna polska para, w tym rozstawione z nr. 2 Kurdelska i Wojtkowska, które niespodziewanie nie podołały Oldze Gołowanowej i Anastazji Prokopienko. W finale wspomniane Holenderki przegrały w trzech setach z Nedełczewą i Dianą Dimową (Bułgaria). 33. międzynarodowe mistrzostwa Polski zostaną zapamiętane z racji bulwersującej lokalizacji i wystroju hali (o czym już wcześniej pisaliśmy). Zamiast — jak można było oczekiwać — Areny Ursynów wybrano inną warszawską halę "Mera II", obiekt sąsiadujący z halą, w której rozgrywano MMP w badmintonie w latach 80., przede wszystkim w ich pierwszej połowie. To w tamtych czasach doszło do wydarzenia opisanego przez Andrzeja Szalewicza w "Historii badmintona w Polsce": W trakcie rozgrzewki do ostatniego pojedynku finałowego, w którym występowali dwaj Duńczycy, zgasło światło w hali Mery — transformatory nie wytrzymały zasilania wozów transmisyjnych TV. Po półgodzinnym oczekiwaniu ustaliliśmy z trenerem kadry Duńczyków, że rozegrają oni finał w Kopenhadze, a nam prześlą wyniki. (...) Prasa pisała następnego dnia o mistrzostwach Polski rozpoczętych w Warszawie, które zostaną zakończone w Kopenhadze. Tym razem nie było wozów transmisyjnych TV, więc nie było powodu do awarii oświetlenia elektrycznego. A przed tym zewnętrznym, dziennym chroniła czarna folia zasłaniająca świetlik w dachu i otulająca od wewnątrz dłuższe ściany hali, co wyjątkowo szpeciło scenerię imprezy. Zapewne za dwadzieścia lat czytelnicy następnego wydania "Historii" Szalewicza będą mieli kolejną zabawną anegdotę... Czy mistrzostwa te przejdą również do dziejów polskiego badmintona jako preludium sukcesów przyszłych obywatelek Polski w jej barwach? A może zapowiedź błyskotliwej kariery jeszcze innych, np. Kołumbajewa i Szymoniaka? Przybywający do Mery II polscy dziennikarze i kibice byli w wielu przypadkach zbulwersowani obiektem. Jednak — jak słyszymy — kolejne imprezy (mecz Polska-Niemcy, drużynowe mistrzostwa Europy) mają być ponownie umiejscowione w Arenie Ursynów. Mieliśmy więc do czynienia z jednorazową wpadką. Goście zagraniczni, z którymi rozmawiałem, byli na szczęście nad wyraz wyrozumiali. Nie przejmowali się estetyką wnętrza, zresztą z zewnątrz hala (fot.) i jej otoczenie wyglądały jeszcze gorzej: najważniejsze, że były dobre warunki do gry. Owszem, nie najlepsze zaplecze (m.in. mała liczba toalet), ale wpadki organizacyjne mogą zdarzyć się wszędzie. - Na początku turnieju zawodziła komunikacja z hotelem — opowiadał trener Belgów Alan McIlvain. — W busie było mało miejsc, trudno było na czas dostać się do hali. Jednak te i inne problemy organizatorzy starali się rozwiązywać natychmiast po ich zgłoszeniu. A to najważniejsze, że z ich strony była zawsze chęć do pomocy — chwalił McIlvain. Drugi raz na otwarte mistrzostwa Polski zawitał Misha Zilberman z Izraela. Rok temu odpadł już w kwalifikacjach do turnieju głównego. Tym razem w singlu poszło mu o wiele lepiej (Plan minimum wykonał — wstrzemięźliwie ocenia jego trenerka, partnerka mikstowa i matka w jednej osobie — Swietłana Zilberman). Dotarł do 1/8 finału, eliminując niespodziewanie rozstawionego Walerija Atraszczenkowa z Ukrainy i stawiając w walce o 1/4 zacięty opór Duńczykowi Christianowi Lindowi Thomsenowi. Mimo o niebo lepszego swojego wyniku sportowego w tym roku, Misha bez wahania chwali organizację Yonex Polish Open w zeszłym roku, jako dużo lepszą. Natomiast cytowany już wyżej Chen Hung Ling był w Polsce po raz pierwszy i organizację turnieju uznał za dobrą. Wyniki półfinałów, 28.03.2009 Singel mężczyzn: Dicky PALYAMA (Holandia, 3) — Przemysław WACHA (Polska, 1) 21:15 17:21 21:17, Raul MUST (Estonia 5) — Christian LIND THOMSEN (Dania, 14) 21:15 21:17. Singel kobiet: Petia NEDEŁCZEWA (Bułgaria, 1) — Nanna BROSOLAT JENSEN (Dania, 3) 15:21 21:14 21:16, WANG Linling (Polska) — XI Zhang (ChRL) 21:6 21:13. Debel mężczyzn: CHEN Hung Ling/ LIN Yu Lang (Tajpej) — Wouter CLAES/ Frederic MAWET (Belgia, 4) 21:14 21:5, Kasper FAUST HENRIKSEN/ Christian JOHN SKOVGAARD (Dania) — Władymir IWANOW/ Iwan SOZONOW (Rosja) 21:12 21:18. Debel kobiet: Rachel VAN CUTSEN/ Paulien VAN DOOREMALEN (Holandia, 1) — Anna KOBCEWA/ Jelena PRUS (Ukraina, 4) 21:18 21:16, Diana DIMOWA/ Petia NEDEŁCZEWA (Bułgaria) — Line DAMKJAER KRUSE/ Mie Schjoett-KRISTENSEN (Dania) 21:19 21:16. Mikst: Adam CWALINA/ Małgorzata KURDELSKA (Polska, 4) — Wojciech SZKUDLARCZYK/ Agnieszka WOJTKOWSKA (Polska) 19:21 21:19 21:15, Michał ŁOGOSZ/ Olga KONON (Polska) — Wouter CLAES/ Nathalie DESCAMPS (Belgia, 2) 21:13 21:10. Wyniki finałów, 29.03.2009 Singel mężczyzn: Dicky PALYAMA (Holandia, 3) — Raul MUST (Estonia 5) 21:12 21:17. Singel kobiet: WANG Linling (Polska) — Petia NEDEŁCZEWA (Bułgaria, 1) 21:15 21:14. Debel mężczyzn: CHEN Hung Ling/ LIN Yu Lang (Tajpej) — Kasper FAUST HENRIKSEN/ Christian JOHN SKOVGAARD (Dania) 21:14 17:21 21:19. Debel kobiet: Diana DIMOWA/ Petia NEDEŁCZEWA (Bułgaria) — Rachel VAN CUTSEN/ Paulien VAN DOOREMALEN (Holandia, 1) 21:18 14:21 21:16. Mikst: Michał ŁOGOSZ/ Olga KONON (Polska) — Adam CWALINA/ Małgorzata KURDELSKA (Polska, 4) 23:25 21:11 21:7. 33. Otwarte Mistrzostwa Polski w Badmintonie. Yonex Polish Open 2009. 26-29 marca 2009. Warszawa. Turniej z cyklu International Challenge. Pula nagród: 15 tys. dol. Wyniki w serwisie tournamentsoftware. Fot. © Janusz Rudziński, BadmintonZone.pl (live) Janusz Rudziński |
|
© BadmintonZone.pl | zaloguj |