2019-03-31,
Częstochowa
Badminton dla każdego. Rozmowa z Raymondem Websterem
Czy istnieją granice wyznaczające, kto i w jakim wieku może grać w badmintona?
Raymond Webster to pochodzący z Anglii miłośnik badmintona. Od wielu lat poświęca swój czas, a nawet swoje życie, na trenowanie i udział w zawodach elity na całym świecie. Webster udowadnia wszystkim, że grać może każdy, niezależnie od wieku. Nasza redaktorka zachwycona i zaciekawiona jego występem na Yonex Polish Open 2019 postanowiła przeprowadzić z nim wywiad. Martyna Żmijewska: Jak podoba się panu w Polsce? Czy miał pan okazję już kiedyś wcześniej tu być? Raymond Webster: Nie, jestem tu po raz pierwszy. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba. Ludzie są mili i przyjaźni. Każdy tutaj zna angielski, więc komunikacja jest bardzo łatwa. M.Ż.: Jestem bardzo ciekawa, ile ma pan lat. Czy zdradzi nam pan swój wiek? R.W.: Jasne, nie ma problemu. Za miesiąc będę miał 65 lat. Ależ jestem młody, prawda? (śmiech) M.Ż.: Czy według pana istnieją jakiekolwiek granice wiekowe, jeżeli chodzi o granie w badmintona? R.W.: Według mnie zupełnie nie i jestem tego doskonałym przykładem. Każdy może grać w badmintona. Ja sam przeszedłem długą drogę do powrotu do badmintona po kontuzji. Zawsze jest jakiś sposób na wyjście z ciężkiej sytuacji. Nie ma nic, czego nie da się pokonać. Ważna jest wiara w to, że osiągniemy wyznaczony przez nas samych cel. M.Ż.: Proszę opowiedzieć, jak zaczął pan przygodę z badmintonem. Było to wiele lat temu prawda? R.W.: Oj tak, wiele, wiele lat temu. Zacząłem grać w wieku 19 lat. Brałem udział w wielu turniejach, dlatego byłem bardzo ograny i moje doświadczenie rosło z każdym kolejnym startem. Nie byłem jakimś wybitnym zawodnikiem, ale miałem bardzo dobrego trenera. Niezmiernie ceniłem w nim to, że miał w sobie mnóstwo energii i charyzmy. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, dał mi rakietę do ręki, podszedł bliżej i już doskonale wiedział, jakim jestem zawodnikiem. Później pochwalił mój styl gry, poruszanie się po boisku i szybką pracę nóg. Niestety za jakiś czas doznałem kontuzji i musiałem zrezygnować z badmintona. M.Ż.: Ale, jak widać, jakiś czas potem powrócił pan? Jaka kryje się za tym historia? R.W.: Po emeryturze, kiedy dobiłem do 62. roku życia, spotkałem się z moim kuzynem, a on zapytał, czy już zupełne zapomniałem o badmintonie. I tak to się znowu zaczęło, przypomniałem sobie, jak dużą radość sprawiał mi niegdyś ten sport. Wznowiłem zatem kontakt z badmintonistami z moich okolic. Muszę przyznać, że czułem się cudownie. Miałem ogromne pragnienie, by znowu móc wyjść na kort i rozegrać mecz. Niestety to nie było tak łatwe, jak mogło się wydawać… Czy wie pani, co mam na myśli, kiedy mówię o „generacji zawodników”? Podczas mojej nieobecności w badmintonie przegapiłem 3, może 4 takie generacje zawodników i kiedy wróciłem, wszystko było już inne. Mam na myśli system liczenia punktów (ja grałem jeszcze w starym systemie), styl gry, technikę, no i – co najważniejsze – sprzęt. Kiedy dostałem do ręki nową leciutką rakietę, nie wiedziałem, jak mam się nią posługiwać. Przyzwyczajenie się do niej zajęło mi 6 miesięcy. Te zmiany były dla mnie ogromnym szokiem. Byłem pod wrażeniem, jak bardzo przez te lata rozwinął się badminton. Pomimo tego udało mi się jednak zatrzymać szybkość i sprawność na korcie. Kiedyś nawet jeden z indyjskich trenerów przyglądał się mojemu meczowi i powiedział mi, że świetnie poruszam się po korcie. Jego słowa bardzo mnie ucieszyły i dodały mi otuchy do dalszego trenowania. M.Ż.: Co skłoniło pana do wzięcia udziału w Yonex Polish Open 2019? Czy nie jest ciężko grać z dużo młodszymi od siebie zawodnikami z różnych stron świata? R.W.: Prawdę mówiąc, nie boję się wyzwań ani przegranej. Kiedy byłem młody faktycznie obawiałem się porażek i odczuwałem stres i niepewność wychodząc na mecz. Teraz zupełnie się tego wyzbyłem, ale mam jednak problemy z oddychaniem. Sam nie wiem czemu, mam taką reakcję na stres. Wiem natomiast, że nie zawsze się ona pojawia i wtedy jestem o wiele silniejszy i mogę grać na lepszym poziomie. Jeżeli chodzi o moją sferę mentalną, to uważam ją za swoją mocną stronę. Mogę grać z tymi młodymi zawodnikami, nie ma problemu. Mój umysł wciąż myśli jak umysł dwudziestolatka (śmiech). M.Ż.: Widziałam, że bierze pan udział również w innych dużych imprezach badmintonowych. Swedish Open, Spanish Open, Canada Open i Austria Open. Jak przygotowuje się pan do startów? Czy trenuje pan ciężko? R.W.: Tak, biorę udział w wielu turniejach. Najważniejsze dla mnie w przygotowaniu do nich jest poprawianie i dokładność uderzeń. W mieście, w którym mieszkam, nie ma zbyt wielu dobrych sparingpartnerów do ćwiczeń i gier. Dlatego też dwa razy w tygodniu jeżdżę 40 km na treningi, gdzie mam możliwość grania z 10 różnymi graczami. W soboty zaś jeżdżę 200 km na czterogodzinne sparingi. Znoszę to wszystko bardzo dobrze i wcale się nie męczę. Dodatkowo mam swojego własnego trenera, który pomaga mi w szkoleniu. Lista 10 czynności do zrealizowania przed wyjazdem to mój kolejny rytuał przygotowania do turnieju. W sumie to nic specjalnego, bo są to zwykłe czynności, np. takie jak wykonywanie różnych aktywności sportowych i zdrowe odżywianie. Jest jednak jedna rzecz, której nie robię, a powinienem — medytacja. M.Ż.: W jakim celu jeździ pan na turnieje? Co chce pan osiągnąć? R.W.: Po tym, jak wróciłem do badmintona, nie udało mi się wygrać żadnego meczu na międzynarodowym turnieju. Co prawda miewałem całkiem dobre wyniki, ale dla mnie się one nie liczą. Nie myślę ani o wyniku, ani o przegranej. Gram po prostu po to, by zdobyć jak najwięcej punktów. Czasem, gdy zdobywam punkt po punkcie i widzę szansę na prowadzenie w meczu, potrafię się rozluźnić i zdobyć łatwiej kolejne punkty. Moim celem zawsze jest to, by czerpać z gry radość i prezentować badminton na dobrym poziomie. Dla mnie wyjście na kort to jak dostać pudełko ulubionych czekoladek. Bardzo lubię robić show na korcie, pokazywać, że pomimo wieku można wciąż grać. Ogarnia mnie wówczas ogromne szczęście. Czasem na turniejach spotykam byłych już zawodników i widzę w ich oczach, jak bardzo chcieliby ponownie zagrać. Wtedy gram tak jakby dla nich. M.Ż.: Czy nie odczuwa pan zmęczenia, jeżdżąc na tak wiele turniejów i tak ciężko trenując? R.W.: Z psychologicznego punktu widzenia faktycznie po niektórych turniejach odczuwam zmęczenie. To duży problem, bo czasem jestem naprawdę wyczerpany. Ale podczas treningów w ogóle nie odczuwam zmęczenia. Pod względem fizycznym może dorównuję poziomowi elity, ale wciąż brak mi doskonałej techniki uderzenia. M.Ż.: Badminton wypełnia niemalże całe pana życie. Czy poza nim coś jeszcze pan robi? R.W.: Obecnie nie. Skupiam się wyłącznie na badmintonie i moich samochodach. Jestem miłośnikiem motoryzacji. W okresie, gdy nie grałem w badmintona, miałem bardzo dobrą pracę. Jako inżynier infrastruktury, pracowałem w górach w Austrii, Niemczech i we Włoszech. Jako że ciągle musiałem wspinać się po górach, utrzymałem moje ciało w bardzo dobrej kondycji fizycznej. M.Ż.: A Jak postrzega pan swoich rówieśników? R.W.: Mam wrażenie, że większość z nich pogodziła się z wiekiem i zaprzestała jakichkolwiek aktywności fizycznych. Siedzą teraz w domu i narzekają na przeróżne bóle. Wierzą w to, że są starzy i takimi też się stają. MŻ: Czy ma pan plany na kolejne starty? RW: Tak, lecę na Marsa. Już zarezerwowałem bilety (śmiech). Mówiąc już serio, to jutro mam lot do Finlandii. Zamierzam też polecieć na Denmark Open i zapewne jeszcze na Canada Open. Otwarte mistrzostwa Polski w badmintonie. Yonex Polish Open 2019. 28-31 marca 2019. Częstochowa. Hala Sportowo-Widowiskowa "Polonia", ul. Dekabrystów 43. Turniej International Challenge. Pula nagród: 25 tys. dol. Wyniki Polaków. Wyniki w serwisie tournamentsoftware.com. Fot. © Janusz Rudziński, BadmintonZone.pl (live) mż |
|
© BadmintonZone.pl | zaloguj |