2021-09-22, Warszawa
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
NIESKAZITELNY ZWIĄZEK. WYWIAD PREZESA PZBAD

22.09.2011. Osoby zainteresowane sytuacją w Polskim Związku Badmintona może zaciekawić wywiad z jego prezesem — Michałem Mirowskim. Wprawdzie nie skorzystał on — jak do tej pory — z naszej zachęty do wypowiedzenia się na BadmintonZone.pl, ale za to zabrał głos za pośrednictwem BadmintonNews.pl, udzielając wywiadu Pawłowi Kozłowskiemu.

Wypowiedź prezesa Mirowskiego charakteryzuje przede wszystkim jedna cecha. Numer jeden polskiego badmintona nie przyznaje się ani sam, ani w imieniu władz PZBad do popełnienia żadnego błędu.

Tu wyjaśnijmy, że powodem udzielenia wywiadu dla Badmintonnews.pl jest — najwyraźniej — opublikowana u nas w trzech częściach (zob.: "WSTYD POSZEDŁ NA CAŁY ŚWIAT", 11.09, "CIESZYMY SIĘ, JAK NAM SIĘ UDA WYŻEBRAĆ WYJAZD NA TURNIEJ", 13.09, "CZAS PODZIĘKOWAĆ", 15.09) rozmowa z najlepszymi polskimi zawodnikami w grach podwójnych, Michałem Łogoszem i Robertem Mateusiakiem. Wskazuje na to pierwsze pytanie, w którym red. Kozłowski od razu wspomina, że "Robert Mateusiak i Michał Łogosz podnoszą w swoim wywiadzie wiele ważnych kwestii" — co prawda nie podając, gdzie ten wywiad opublikowano. Przypomnijmy, że potem opublikowaliśmy jeszcze wywiady z Wojciechem Szkudlarczykiem, Przemkiem Wachą, Agnieszką Wojtkowską i Łukaszem Moreniem.

Wracając do wypowiedzi prezesa, przyczyną trudności (jak zresztą wynika z jego słów — nielicznych) są wyłącznie okoliczności zewnętrzne. Tym, co blokuje operatywność PZBad, zdaje się być Ministerstwo Sportu i Turystyki. Czytamy:

Niestety jednak nie wszystkie sprawy można załatwić "od ręki", ponieważ szereg decyzji podejmowanych przez Związek wymaga akceptacji ze strony Ministerstwa. (...) Każda zmiana w budżecie musi być jednak konsultowana z Ministerstwem, co wymaga stosowania procedur administracyjnych i sprawia, że czas określonych decyzji dodatkowo się wydłuża. Wydaje mi się, że to może być powodem zniecierpliwienia zawodników. (...) Ministerstwo jasno określa, jaki zakres świadczeń zdrowotnych Związek może zapewnić zawodnikom w ramach ubezpieczenia. Pewnych usług nie można z tych środków finansować. (...) Opóźnienia, jakie miały miejsce w płatnościach, spowodowane były kwestią odnowienia przez trenera pozwolenia na pracę, a takiego dokumentu wymagają procedury ministerialne.

Aż dziwne, że w tym wyliczaniu przeszkód powodowanych przez procedury ministerialne prezes Mirowski nie poskarżył się też na samego ministra Adama Giersza, który 11 kwietnia br. wydał decyzję administracyjną w zakresie udzielenia Zarządowi PZBad upomnienia i zobowiązał go do zwołania Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Delegatów z porządkiem obrad obejmującym punkt w sprawie wyboru członków władz PZBad. Potem jeszcze minister utrzymał w mocy tę decyzję zaskarżoną w międzyczasie przez PZBad.

Może nie poskarżył się na ministra dlatego, że w innym fragmencie wywiadu Mirowski twierdzi, że "tak dobrej i stabilnej sytuacji finansowej jak obecnie w historii Związku jeszcze nie było". Czytelnik wywiadu prezesa mógłby się bowiem zdziwić, czemu zarząd tak bardzo bał się wyborów i blokował zjazd, skoro w związku jest tak dobrze...

Wina kłopotów PZBad może leżeć również po stronie innych czynników "zewnętrznych". Czytamy dalej: Decyzja ta została podjęta po konsultacjach z zewnętrznym (podkreślenie moje — J.R.) biurem rachunkowym, które zajmowało się sprawami personalnymi i przeoczyło fakt, że p. Janecki jest w tzw. "okresie chronionym" czyli w wieku przedemerytalnym, a co za tym idzie nie może zostać w tym przypadku zwolniony. Umowa ze wspomnianym biurem rachunkowym została już rozwiązana.

Zawodnicy wskazywali na marnotrawstwo wydatków na bilety lotnicze (por. np.: "Holendrzy się wówczas z nas śmiali, że narzekamy na brak pieniędzy, a latamy najdroższymi liniami — Singapore Airlines" — Łogosz w wywiadzie dla Badmintonzone.pl.), ale tu prezes wykazuje, że leży to w gestii zewnętrznej agencji biura podróży, a zresztą: staramy się zawsze wybrać najkorzystniejszą opcję uwzględniającą nie tylko cenę, ale też bezpieczeństwo zawodników oraz jakość podróży.

Inną agencją współpracującą z PZBad jest Bonivest, która — jak sama nas poinformowała swego czasu — "na mocy umowy z PZBad odpowiada za komunikację i promocję Związku i dyscypliny do Igrzysk Olimpijskich w 2012 roku". - Dlaczego tak rzadko są rozsyłane wyniki zawodników na turniejach międzynarodowych? Ja sam wiem coś o tym, bo ich po prostu nie dostaję — no może raz na pół roku. A relacja i wyniki powinny być po każdym turnieju do wszystkich portali badmintonowych i ogólnych, które mają działy sportowe, do gazet, do PAPu... Czy agencja Bonivest Polska działa dobrze? — niepokoi się red. Kozłowski. Niepotrzebne obawy. Okazuje się, że agencja jest wynajęta tylko do wyższych celów. Pomijając odległą przeszłość, Mirowski określa to tak: - Wspiera (...) komunikację ważniejszych wydarzeń oraz sukcesów naszych zawodników na turniejach międzynarodowych. Obecnie wspólnie pracujemy nad projektem Indywidualnych Mistrzostw Europy w 2014, ponieważ chciałbym, aby odbyły się one w Polsce.

Cokolwiek ma oznaczać "komunikacja ważniejszych wydarzeń", to od dawna podzielamy niepokój red. Kozłowskiego. Hierarchia ważności może dać się rozszyfrować, gdy zauważymy, że otrzymaliśmy z Bonivestu informację prasową o drugim miejscu w turnieju w Charkowie debla Adam Cwalina, Michał Łogosz, a nie otrzymaliśmy o pierwszym miejscu tego samego duetu w identycznej rangi turnieju w Leuven. Jednak turniej na Ukrainie został zapewne wyróżniony tym, że z okazji sukcesu w notatce wysłanej przez Bonivest dodano bonus w postaci gratulacji prezesa Mirowskiego, dopiero dzięki czemu "ważniejsze wydarzenie" (chyba wypowiedź prezesa?) zasłużyło na uwagę Bonivestu.

W przyszłości agencja zapewne zwielokrotni wysiłki, bo — jak mówi prezes Mirowski w wywiadzie — w związku z coraz lepsza sytuacja finansowa Związku sa plany na poszerzanie zakresu współpracyi realizacji więcej projektów w tym obszarze...

Kolejna przeszkoda także leży na zewnątrz. Oto problemem w rozpoczęciu współpracy (z trenerem Andym Woodem — przyp. J.R.) jest jego umowa z Angielską Federacją Badmintona, co ogranicza jego dostępność dla Polskiej Federacji. — Co za pech — można westchnąć. "Kłopoty to moja specjalność" — mógłby — niczym detektyw Marlowe — powiedzieć prezes Mirowski. Oczywiście ZEWNĘTRZNE kłopoty...

Prezes mógłby dorzucić jeszcze inne problemy. Po pierwsze, bardzo nie lubi NIEKONSTRUKTYWNEJ krytyki. Pod koniec wywiadu zwierza się czytelnikom Badmintonews.pl:
Nie chciałbym się odnosić do opinii zawodników, bo jak w każdym środowisku są one podzielone. Widzę jedynie, że za słowami krytyki, które się obecnie pojawiają, nie stoją żadne konstruktywne rozwiązania i argumenty.

Może się mylę, ale obserwując wypowiedzi prezesa mam wrażenie, że za szczególnie niekonstruktywne uważa on propozycje odsunięcia go z zajmowanego stanowiska.
Po drugie, prezes Mirowski w swoim wywiadzie mógł jeszcze ponarzekać na problemy stwarzane przez zawodników. Swoimi wypowiedziami dla Badmintonzone.pl zmusili najwyraźniej zarząd PZBad do zredagowania wielkiego "Oświadczenia", w którym grozi Łogoszowi i Mateusiakowi nawet kodeksem karnym. Najgorsze, że przez to obaj niepokorni zawodnicy zmusili zarząd PZBad do wszczęcia przeciwko nim postępowania dyscyplinarnego, przez złożenie sprawy do Komisji Dyscyplinarno-Arbitrażowej. Toż to prawdziwe nieszczęście, bo jak się można dowiedzieć z innych naszych publikacji (analogiczne znalazły się zresztą również w serwisach Badminton.pl i Badmintonnews.pl), wspomniana komisja nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności od paru lat, a zarządowi nie zależało dotąd na jej reanimacji pomimo interwencji (zob. "ZARZĄD PZBAD STRASZY TRUPEM?", 19.09).

Wywiad prezesa przypomina mi propagandę sukcesu w latach 70. XX wieku w Polsce. Wyniki osiągane przez zawodników — zwłaszcza młodszych kategorii — są w ostatnich latach niepokojące. Najlepsi zawodnicy skarżą się na warunki stwarzane im przez PZBad (zwłaszcza brak trenerów mogących pomóc w sukcesie na igrzyskach olimpijskich) i ich wyniki też zaczynają w wielu przypadkach budzić zaniepokojenie (Przemek Wacha, mikst Robert Mateusiak, Nadia Zięba). Samozadowolenie prezesa Mirowskiego jest w tej sytuacji zadziwiające.

Będąc starszym od prezesa PZBad o kilkanaście lat, lepiej od niego pamiętam czasy PRL. Pewne słowa były wówczas zakazane, co egzekwowała cenzura. Teraz zauważam, że w jego — obszernym wszak — wywiadzie nie padły w ogóle takie słowa kluczowe jak "zadłużenie", "długi", "księgowa" (nie mam tu na myśli obecnej księgowej w biurze PZBad, która w zamieszczonych u nas opiniach zawodników wypada całkiem nieźle), "kancelaria prawna". Te wyrazy przewijały się natomiast w wywiadach z zawodnikami, do których zdawał się odnosić prezes.

Warto skonfrontować wypowiedzi prezesa Mirowskiego w omawianym wywiadzie z opublikowanymi w naszym serwisie wypowiedziami Łogosza, Mateusiaka, Wachy, Szkudlarczyka, Wojtkowskiej i Morenia. To, co mówi prezes, jest często sprzeczne z faktami przedstawionymi przez zawodników. Dodajmy, że z wypowiedziami Łogosza i Mateusiaka, które spowodowały oświadczenie PZBad straszące sankcjami karnymi, w pełni zgadzają się inni kadrowicze, którzy przysłali listy poparcia do naszej redakcji. Między innymi Nadia Zięba, Adam Cwalina, Hubert Pączek, Michał Rogalski. Spisek? Zmowa? Może nawet międzynarodowa, bo w opublikowanym przez nas w 2009 roku wywiadzie z Chinką Wang Linling również zawodniczka niekiedy całkiem inaczej przedstawia rzeczywistość niż prezes Mirowski.

Fot. © Paweł Staręga, BadmintonZone.pl (archiwum)

Janusz Rudziński

© BadmintonZone.pl | zaloguj