2020-10-17, Odense
Trzeba było czekać dziesięć lat (Denmark Open)
W dziesięć lat po ostatnim takim sukcesie Duńczycy będą fetować zwycięstwo w grze pojedynczej mężczyzn na Denmark Open.
Tak, dziesięć lat temu to właśnie Jan Ø. Jørgensen, pokonując w finale Indonezyjczyka Taufika Hidayata zgarnął trofeum. Jørgensen wspomniał zresztą o tym, kończąc wczoraj w Odense swoja karierę międzynarodową.

Potem nastała posucha, wygrywali Azjaci, ostatnio dwukrotnie Japończyk Kento Momota. Wycofanie się Momoty w tym roku stworzyło dogodne warunki do przerwania złej passy. Jednak główny faworyt gospodarzy, trzecia rakieta rankingu BWF, aktualny wicemistrz świata Anders Antonsen znalazł się w tej samej połówce drabinki, co nominalny faworyt po wycofaniu Momoty, czyli Tajwańczyk Chou Tien Chen, wicelider listy światowej.

Teoretycznie sobotni półfinał singla mężczyzn był więc przedwczesnym finałem. W drugiej połówce zabrakło bowiem rozstawionego z numerem jeden Momoty, a jego rodak i "zastępca", Kenta Nishimoto, to nie ta klasa.

Znany w Polsce z sukcesów na naszej ziemi Antonsen (zdobył w Lubinie mistrzostwo Europy juniorów, a w Bieruniu wicemistrzostwo Polish International) nie przestraszył się marnego bilansu z Chou Tien Chenem (1:7) i od niekorzystnego stanu 8:12 w pierwszym secie zaczął odrabiać straty, po czym przejął wyraźnie inicjatywę. Tajwańczyk był bezradny wobec solidnej defensywy Duńczyka i bez powodzenia tracił zgłoszone challenge: lotka uderzana przez Antonsena okazywała się po weryfikacji rzeczywiście wylądować na linii. Antonsen zdawał się też lepiej odnajdywać wobec lekkich przeciągów znoszących lotkę.

Ostatecznie ku radości limitowanej w swej liczbie — z powodów bezpieczeństwa antywirusowego — publiczności, rozgrywający bardzo dobry mecz Duńczyk wygrał 21:17 21:15 (zob. mecz na YouTube). Już wcześniej finał zapewnił sobie jego rodak, Rasmus Gemke (na fot. 1. z trenerem Kennethem Jonassenem), który odprawił innego Azjatę, wspomnianego Kentę Nishimoto (zob. mecz na YouTube). Podobnie jak Antonsen Gemke też poprawił zwycięstwem 21:14 21:17 swój marny bilans head-to-head (dotychczas 0:3).

Pomeczowy komentarz Antonsena był znaczący: - Rozegrałem dzisiaj solidny mecz. Byłem dobry w obronie. Dziś to chyba ja byłem na korcie sprytniejszym zawodnikiem. Nie popełniłem wielu błędów. Mimo że wiele razy mnie pogonił, byłem przekonany, wychodząc na mecz, że mam duże szanse. Ale nigdy nie wiadomo, Chou to trudny gracz, naprawdę sprytny, trudny do pokonania. Wydaje mi się, że Gemke nie jest faworytem w jutrzejszym finale, ale taki mecz wiąże się z wieloma emocjami. Wyzwaniem będzie zachowanie spokoju.

Chou po porażce przyznał: — [Antonsen] grał dzisiaj bardzo dobrze, miał na mnie nowy plan. Grał w innym tempie, z innymi umiejętnościami, więc było to trudne. Ciężko było z tyłu kortu. Nie był bardzo szybki, ale tempo było dobre, więc ciężko było mi nadążyć za nim. Ale to był dobry turniej, wrócę do obfitszego treningu.

Wewnątrznarodowy finał zobaczymy także w deblu kobiet. Cztery Japonki będą regulować stare rachunki. Na arenie międzynarodowej deble Mayu Matsumoto, Wakana Nagahara oraz Yuki Fukushima, Sayaka Hirota (fot. 2.) grały przeciw sobie 10 razy. Nieco więcej razy wygrywały te pierwsze, a co istotne, to one też przeważały na swoją stronę szalę w najważniejszych spotkaniach. Na dwóch ostatnich mistrzostwach świata Matsumoto i Nagahara wygrywały w trzecim secie "na przewagi". Fukushima i Hirota to "etatowe" wicemistrzynie świata: mają trzy kolejne srebra z trzech ostatnich imprez tej rangi. Na Denmark Open powinny czuć się dobrze: wszak wygrały tutaj dwa lata temu.

W półfinałach japońskie deble żeńskie bez straty seta wyeliminowały parę bułgarską (aktualne mistrzynie Europy, siostry Gabriela i Stefani Stojewe — zob. skrót meczu na YouTube) i duńską (Christine Busch, Amalie Schulz — zob. mecz na YouTube).

Japonia ma jeszcze swą przedstawicielkę w finale singla kobiet. I to nie byle jaką, bo mistrzynię świata z 2017 roku, aktualną wicemistrzynię, numer cztery listy światowej — Nozomi Okuharę. Jest faworytką w meczu z Caroliną Marin (fot. 3.), bo jej gra w Odense sprawiała do tej pory nieco lepsze wrażenie niż Hiszpanki. Jednak ich dotychczasowe porachunki są bardziej skomplikowane. Marin wygrała o jeden mecz więcej (8), przy tym dwa ostatnie. Z kolei Okuhara zadała Marin bolesny cios w 2017 roku w Glasgow, pozbawiając ją jakiegokolwiek medalu przez wygrana w ćwierćfinale. Na pocieszenie dla Marin Japonka była wtedy w życiowej formie i zdobyła tam złoty medal. Okuhara była także lepsza rok temu na Denmark Open, wygrywając z Marin w trzech setach. Japonka zdradziła, że na start w Odense zdecydowała się w tym roku tylko dlatego, że na liście uczestniczek znalazła się również znakomita Hiszpanka, Dlatego ważne dla niej było również, by obie dotarły do finału.

W sobotnich półfinałach obie finalistki nie straciły seta. Trudniejszą rywalkę miała Japonka. Jednak zmiotła znakomita Kanadyjkę Michelle Li bez problemu, w drugim secie wygrywając nawet do 7 (zob. mecz na YouTube). Marin ograła Niemkę Yvonne Li (zob. mecz na YouTube), którą znamy chociażby z występu na otwartych mistrzostwach Polski w zeszłym roku w Częstochowie, gdzie zdobyła srebro. Tak więc obie panie Li zaprzepaściły wątpliwe zresztą szanse na "rodzinny" finał Li kontra Li.

Finałowe szanse Azjatów w Odense kończą się na obu wymienionych grach kobiecych. Debel mężczyzn i mikst będą domeną Europejczyków. W obu tych grach groziło widmo finałów wewnątrzangielskich. Nie doszło do tego najpierw dzięki rosyjskiemu duetowi Władimir Iwanow (fot. 4.), Iwan Sozonow (ograł z trudem parę Ben Lane, Sean Vendy — skądinąd złotych medalistów z Częstochowy 2019). W niedzielnym finale Rosjanie zmierzą się z brązowymi medalistami igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro 2016, Marcusem Ellisem i Chrisem Langridge. Anglicy nie znają recepty na specyficzny debel rosyjski, z którym nigdy nie zdołali wygrać, a przegrali aż cztery razy. Anglicy wygrali w półfinale z rewelacyjnym młodym deblem duńskim — Joel Eipe, Rasmus Kjaer (zob. skrót meczu na YouTube).

Wizję wyłącznie angielskiego finału miksta przekreślił niemiecki duet Mark Lamsfuss, Isabel Herttrich. Niemiecka para mieszana okazała się nieco lepsza od Marcusa Ellisa i Lauren Smith. Ellis zaprzepaścił w ten sposób szansę na występ w dwóch finałach; musi zadowolić się finałem debla panów. Wcześniej do finału awansował małżeński mikst Chris i Gabrielle Adcock, który wygrał z parą Julien Maio, Lea Palermo (Francja). O wyniku finału niemiecko-angielskiego zadecyduje dyspozycja dnia. Obie pary zmierzyły się ze sobą tylko raz, w 2018 roku, kiedy Anglicy wygrali w trzecim secie 25:23. Małżeństwo Adcocków (aktualni mistrzowie Europy) dysponuje wielkim doświadczeniem, para niemiecka robiła jednak świetne wrażenie w przekroju całego turnieju.

Lamsfuss tłumaczył po półfinałowym zwycięstwie, że zaprocentowała praca nad szybkością i treningi z innymi reprezentacjami narodowymi. Niemiec grał z dużą swobodą i pewnością siebie. Ważny punkt Niemcy zdobyli z akcji, w której Mark popisał się efektownym zagraniem defensywnym zza siebie, spomiędzy nóg.

Zob. też:
Pożegnalny pojedynek Jorgensena w Odense
Młodzi rządzą u siebie
Wicemistrz Polski błyszczy w Danii 
Cieszyć się z powrotu na kort 
Momota nie wygra w Danii
 
Momota chce po raz 3. podbić Danię.

Otwarte mistrzostwa Danii w badmintonie. Danisa Denmark Open 2020. 13-18 października 2020. Odense (Dania). Odense Sportspark. Turniej HSBC BWF World Tour Super 750. Pula nagród: 750 tys. dol. Wyniki w serwisie tournamentsoftware.com.

Fot. © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj