2020-02-08, Aarhus
18-latek z Aalborga ograł wicemistrza świata
Mistrzostwa Danii za nami i można powiedzieć, że było na nich wszystko. Wygrywała i rutyna, i młodość, i zawodnicy „znikąd”. Był też spektakularny powrót do meczu... Ale... Johannesen i Christophersen – te nazwiska warto zapamiętać.

Magnus Johannesen (fot.). Niewielu przed tymi mistrzostwami o tym badmintoniście słyszało. Ten 18-letni chłopak z Aalborga sprawił jednak ogromną sensację, pokonując w ćwierćfinale samego wicemistrza świata, Andersa Antonsena. I to w jakim stylu — w dwóch setach – 21:11, 21:17.

- Sam nie do końca jeszcze rozumiem, co się właśnie stało – mówił po meczu młody Duńczyk. — Cały się trzęsę, ale to cudowne uczucie – podsumował.

Także i sam Antonsen nie szczędził Johannesowi pochwał. — Zaskoczył mnie. Potrafił mnie „trzymać” głęboko w korcie jak A. Ginting lub inni gracze z pierwszej dziesiątki światowego rankingu. Niewiele mogłem zrobić – przyznał po porażce A. Antonsen, który tym samym po trzech tytułach mistrzowskich został w singlu bez medalu. Odbił sobie to nieco w deblu, gdzie zagrał zaskakująco dobre zawody i finalnie zdobył brązowy medal.

Johannesen natomiast przegrał w meczu o finał z weteranem duńskich kortów, 34-letnim H.K. Vittinghusem... jednak i temu zawodnikowi urwał seta. Dlatego warto zapamiętać to nazwisko i śledzić jego poczynania.

W finale singla to już był jednak teatr jednego aktora – 25-letni Viktor Axelsen był zdecydowanie lepszy od starszego kolegi i wygrał łatwo w dwóch setach. Pod koniec drugiego seta H.K Vittinghus poddał mecz z powodu naciągnięcia mięśnia, gdyż — jak sam przyznał po meczu – nie chciał ryzykować większego urazu przed rozpoczynającymi się w poniedziałek drużynowymi mistrzostwami Europy..

U pań zgodnie z moimi wcześniejszymi przypuszczeniami o niespodziankę pokusiła się 20-letnia Line Christophersen, która na co dzień trenuje w Akademii Petera Gade. Być może to ta zawodniczka nawiąże do wspaniałych sukcesów duńskich singlistek sprzed lat, gdyż potencjał ma ogromny. W finale Line bez problemu pokonała sensacyjną zwyciężczynię sobotniego półfinału Julie Dawall Jakobsen. We wspomnianym półfinale, Julie ze stanu 18:21, 14:20 wygrała mecz przeciwko nr 1, Mii Blichfeldt. Tylko sama Mia chyba wie (albo i nie), jak to się stało, że zmarnowała w tym meczu aż siedem lotek meczowych. No cóż. I takie mecze się zdarzają.

W deblach i mikście bez niespodzianek. Choć wszystkie mecze kończyły się w trzecim secie. Miksta wygrała para Niclas Nøhr/ Sara Thygesen. Debla kobiet Maiken Fruergaard Sørensen/ Sara Thygesen. W deblu pań i mikście mecze zostały rozstrzygnięte 21:19 w trzecim secie. I trzeba przyznać, że po kilku latach posuchy coś się zaczyna w temacie mikstów i debla kobiet dziać. Oba mecze stały na bardzo wysokim poziomie. A jest jeszcze trzeci debel kobiecy, o którym – jak dla mnie — będzie głośno już niedługo. Amalie Magelund Krogh/ Freja Ravn – niespełna 20-latki, które w Aarhus odebrały nagrodę za 2019 rok dla najbardziej obiecujących graczy. W tym roku wyjątkowo przyznano nagrodę wspólną (do tej pory przyznawano je zazwyczaj jednej osobie), bo uznano, że obie, jako para, na to wyróżnienie zasłużyły.

Wśród panów najlepsi okazali się Kim Astrup Sørensen/ Anders Skaarup Rasmussen, którzy jednak ostatnie dwa mecze wygrywali dopiero w trzecim secie. Nie mieli jednak zbyt wielu mocnych rywali po drodze, jako że jedyna para, która mogła im mocno zagrozić, nie zdecydowała się wystąpić razem. Mathias Boe i Mads Conrad Petersen, bo o nich mowa, zagrali z innymi partnerami. Jednak rywalizację tych par jeszcze będziemy obserwować w najbliższych miesiącach, jako że jedynie te dwie pary mają jeszcze szanse zagrać na Igrzyskach w Tokio, a pojechać może na nie tylko jedna z nich.

Fot. © BadmintonPhoto.com (archiwum)

Magdalena Kojder

© BadmintonZone.pl | zaloguj