2020-01-03
Wiktoria - znaczy zwycięstwo (2)
Ola Dąbczyńska (na fot. 2. na 1. planie) napisała, że powrót z Warszawy do Suchedniowa nie był łatwy. Pewnie, że nie. 15 kwietnia wróciła do domu, a 4 maja 1999 r. w szpitalu w Skarżysku-Kamiennej urodziła maleńką istotkę, która otrzymała imię Wiktoria. Wiktoria – znaczy zwycięstwo!
Oli przybyło wiele obowiązków. Przede wszystkim opieka nad córką, ojcem, prowadzenie domu, organizacja treningów, no i ciągły sportowy kierat.


Jednak to powrót do sportu zmienił sposób patrzenia na świat. Zmusił do zreorganizowania dnia, podporządkowania go małemu człowiekowi, którego pilnie strzegł dziadek, a także kochany wujek i ciocia. Mama musiała w tym wszystkim znaleźć modus vivendi, jak pogodzić sport z opieką na maleństwem i codziennymi zadaniami domowymi oraz sportowymi na sali w Suchedniowie. Niejedna z nas załamałaby się, ale nie Aleksandra.

Mieszkają w Suchedniowie w domu rodzinnym, który budował ojciec przez 10 lat (większość zrobił sam, przy pomocy rodziny, braci i sąsiadów), wprowadzili się do domu w 1966 roku.
Wspólna praca ze Stefanem Pawlukiewiczem (fot. 3.) oraz Zdzisławem Włodarczykiem zaczęła przynosić efekty i suchedniowska badmintonowa karuzela powolutku zaczynała się rozkręcać.

Aleksandra często spacerowała z Wiktorią po okolicy, pilnie obserwując mijane dzieciaki. Każdy z nich mógł być potencjalnym zawodnikiem. Tych najsprytniejszych, największych rozrabiaków, którzy łazili po drzewach, biegali, uciekali po zrobieniu dowcipu, tych, których widzi, jak biegają lub skaczą, zaczepia i zaprasza na salę sportową. Proponuje im ćwiczenia, grę, prosi, aby wszyscy obecni przyprowadzali na salę swoje koleżanki i kolegów. Szczerze rozmawia, jest dla nich jak mało kto wiarygodna, a dzieciaki odwzajemniają się tym samym. Opowiadają najbliższym o spotkaniu z taką fajną panią, która chce, aby uprawiali badminton, opowiada im o możliwych sukcesach, opowiada o zwycięstwach i o tym, że oni mogą tak samo: mogą być sportowcami i wygrywać. Argumenty pani trener, jej szczerość: nie obiecuje nic za darmo, mówi, że będą ciężko pracować, ale niektórzy już wiedzą, że będą stanowili jedną drużynę, drużynę badmintona. Godzą się na ustalane przez panią trener warunki, podejmują wysiłek, aby zostać mistrzem! Do tego młodzi przekonują swoich rodziców, którzy zaczynają się pojawiać na sali do gry w badmintona. Wszyscy ćwiczą z wielkim zapałem, wśród nich ćwiczy nasza Wiktoria. Czas szybko płynie. Pięć lat mija jak chwila.

W 2004 r. Suchedniów ma pierwszego olimpijczyka, jest nim ksiądz Józef Wójcik, który do Aten pojechał, aby pracować w kaplicy zorganizowanej w wiosce olimpijskiej – miał dbać o formę duchową wszystkich olimpijczyków.

Ciekawych wydarzeń jest wiele. W tym samym roku w Suchedniowie odbyło się uroczyste otwarcie hali sportowej. Byłam zaproszona na otwarcie jako prezes Polskiego Związku Badmintona – pojechaliśmy razem z Andrzejem Szalewiczem.
 
Pierwsze zawody badmintonowe inaugurujące otwarcie hali to VI Badmintonowy Ogólnopolski Memoriał Marka Cioska i Romana Kutwina.

Po czterech latach ciężkiej pracy od zera przychodzą wolnymi kroczkami pierwsze sukcesy. Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży w Zamościu kończy się zdobyciem złotego medalu Joanny Stobieckiej z MKS Orlicz Suchedniów oraz Adriana Dziółki z klubu AZS Kielce, zaś na mistrzostwach Polski młodzików w Kędzierzynie-Koźlu Tomasz Persona zdobywa srebrny medal. Tomek zostanie również członkiem kadry Polski, którą prowadzi trener Klaudia Majorowa.

Kolejny rok i kolejne niespodzianki. Halę w Suchedniowie odwiedza minister sportu Tomasz Lipiec, oglądając pokaz gry w badmintona. W pokazie biorą udział siedmioletnia Wiktoria i ośmioletnia Zuzia Glijer (na fot. 2. druga od lewej).

Do klubu wraca również Stefan Pawlukiewicz, organizując kilka wielkich turniejów. Ola skupia się na prowadzeniu treningów, nie zaniedbując nauki organizacji wielkich zawodów. Ma dobrego nauczyciela – Stefana.

W lutym 2007 r. organizują Puchar Gór Świętokrzyskich, w którym bierze udział stu osiemdziesięciu zawodników z dwudziestu trzech polskich klubów. Na sali od rana do późnych godzin nocnych słychać odbijanie lotek, trwa wielki turniej. Wiktoria też daje radę, pomaga mamie jak umie – nie przeszkadza.

Klasyfikacje wygrywa miasto Ukrainy – Nikołajew, Moskwa jest druga, Hubal Białystok trzeci, Grodno czwarte, Ruse piąte i Sigulda szósta. Przyjaźń i współpraca z tym klubami trwa do dzisiaj.

Nie można pominąć tego okresu ciężkiej pracy. Do wielkich wyników dochodzi się małymi kroczkami, cierpliwością, wytrzymałością, odpowiednim podejściem do treningu i wieloma godzinami ciężkiej pracy. Tak jest i w tym przypadku. Ola pełni niewdzięczną rolę, ciągle przypominając, dlaczego wszyscy zgodzili się tak ciężko pracować, sukcesy to godziny okupione potem i pokonywaniem swoich słabości. Zawodnicy wiedzą o tym najlepiej.
 
Lata płyną bardzo szybko.
 
W latach 2005-2012 Wiktoria uczy się w Samorządowej Szkole Podstawowej nr 1 im. Emilii Peck w Suchedniowie. W tym samym czasie Stefan Pawlukiewicz przechodzi na emeryturę. Będzie miał więcej czasu na wyjazdy z dzieciakami na zawody, jednocześnie zwiedzając Polskę i Europę.

W 2007 r. można odnotować pierwsze ważniejsze sukcesy, tym razem w powiatowym turnieju badmintona, Zuzia zajmuje pierwsze miejsce, a Wiktoria drugie (na fot. 2. pierwsza z lewej), trzecie Weronika Jędrzejczyk.

Wakacje to wyjazdy na turnieje w Ruse, do Rumunii, Bułgarii, Grecji (zgrupowanie) i na Ukrainę. Pani trener Ola pracuje również na rzecz olimpiad specjalnych. Prowadzi zajęcia badmintona. Letnie Igrzyska Olimpiad Specjalnych w Kielcach odbyły się w 2009 r. W Suchedniowie odbył się turniej badmintona. Ola jest związana z olimpiadami specjalnymi nie od dziś, raz w tygodniu prowadzi zajęcia z zawodnikami z upośledzeniem umysłowym. Jej zawodnicy jeżdżą na igrzyska światowe i zdobywają medale, grają na dobrym poziomie. Kilka lat temu jeden z zawodników zdobył w Kanadzie na Światowych Igrzyskach Olimpiad Specjalnych (Special Olympics World Games) dwa złote medale, jeden podarował pani trener w dowód wdzięczności za wytrenowanie. Ola popłakała się ze wzruszenia, nawet jak o tym teraz wspomina – ma ciarki.

Wolontariuszami zawsze są jej klubowi badmintoniści. Jest to dla nich lekcja tolerancji, Wiktoria też pomagała, dopóki była w Suchedniowie.

W 2010 roku w wieku 89 lat umiera dziadek Wiktorii, która bardzo przeżywa jego odejście.
Treningi i zgrupowania organizowane przez Stefana oraz codzienne treningi prowadzone przez Olę dają wymierne efekty.

Rok po roku Wiktoria i Zuzia zdobywają medale indywidualnie na mistrzostwach Polski młodzików: w Głubczycach w 2011, gdzie Zuzia zdobyła złoty, a Wiktoria srebrny i w Kobylnicy w 2012 r., gdzie Wiktoria zdobywa już bezapelacyjnie medal złoty. W tym samym czasie kończy Gimnazjum im. Stanisława Staszica w Suchedniowie.

Po ukończeniu gimnazjum w 2015 roku zaczyna naukę w Sportowym Liceum w Białymstoku i trenuje w OSSM Białystok, który zakłada Paweł Lenkiewicz (wiem, że włożył w to dużo pracy i serca, ale ten rocznik, rocznik Wiktorii był dobry, odnosił sukcesy w Europie i trzeba było coś z nimi zrobić, by trenowali razem: prawie wszyscy poszli do Białegostoku). Pracowali ciężko, dużo wyjeżdżali na zawody w całej Europie.

Wyjazd do Białegostoku, aby tam trenować w OSSM-SMS Białystok pod okiem trenera kadry Pawła Lenkiewicza i uczyć się w sportowym liceum ogólnokształcącym to dobra decyzja.
 
Sytuacja powtarza się. Wierzą, że mama nauczyła ją wszystkiego, co mogła na tym etapie szkolenia. Teraz nadszedł czas, aby inny trener zadbał o rozwój córki.

W 2012 roku MKS Orlicz Suchedniów zdobył pierwszy medal na mistrzostwach Polski elity, w grze mieszanej.

Kolejne lata i kolejne sukcesy okupione ciężką pracą. Czy warto? Oczywiście, bo realizują coraz poważniejsze marzenia: o wejściu w skład kadry narodowej, na razie do lat 15. Trener Damian Pławecki powołuje Wiktorię na mistrzostwa Europy, które rozgrywane były w Szwajcarii. W deblu dziewczyn Wiktoria i Aleksandra Goszczyńska zdobyły piąte miejsce.
W roku 2014 na mistrzostwach Polski młodzików Wiktoria zdobywa dwa złote medale, tym samym zostaje powołana na mistrzostwa Europy do lat 17, które organizowane są w Ankarze w Turcji. Trenerzy kadry Paweł Lenkiewicz i Robert Kowalczyk wiedzą, że zawodniczka z Suchedniowa ma talent i jest ich nadzieją.

Mimo sporych nieobecności w szkole uczy się dobrze, jest jedną z najlepszych w klasie, świetnie zdaje maturę i przeprowadza się trochę bliżej domu. Rozpoczyna studia na warszawskiej uczelni, Akademii Wychowania Fizycznego; teraz uczestniczy w treningach kadry elity na warszawskim Ursynowie, pracuje z trenerami Michałem Łogoszem i Przemysławem Wachą. Wynajmuje mieszkanie blisko hali i rozpoczyna kolejny etap w swoim życiu.

Mama Aleksandra jest spokojna, że jej córka da sobie radę – nauczyła ją wszystkiego, co umiała sama i robiła dobrze. „Wiki” jest zorganizowana, pilna w nauce i treningach, zawsze robi więcej, niż wymagają trenerzy.

Wiktoria poznała już najlepszych zawodników badmintona na świecie. Jej idolami są Carolina Marin z Hiszpanii i Kento Momota, znakomity singlista z Japonii.

Sama, oprócz ukochanego badmintona, lubi podróże i poznawanie nowych miejsc, uwielbia gotować i piec, ale wszystko musi być zdrowe (liczy kalorie i czyta wszystkie etykietki na artykułach; mówi, że gdyby miała czas, to studiowałaby dietetykę). Lubi psychologię, którą wykorzystuje w swojej pracy w badmintonie. Czyta wiele książek, szczególnie z zakresu psychologii.

Poprzedni odcinek opowieści nosił tytuł Aleksandra — po prostu Ola — trenerka z Suchedniowa.

Cdn.

Fot. 1. pokój Wiktorii Dąbczyńskiej

Fot. archiwum Aleksandry Dąbczyńskiej

                 Jadwiga Ślawska-Szalewicz, współpraca: Aleksandra Dąbczyńska

© BadmintonZone.pl | zaloguj