W poniedziałek miały miejsce cztery spotkania, w tym potyczka Greve z zespołem Vendsyssel. W tej pierwszej drużynie gra dwójka czołowych badmintonistów z Polski - Robert Mateusiak i Nadia Kostiuczyk (fot.). Nasz najlepszy mikst nie dał szans przeciwnikom, rozgramiając parę Casper Gustavsen / Agnese Allegrini w dwóch błyskawicznych setach 21:6 21:8.

Biało-Czerwoni zdają się znajdować w świetnej dyspozycji, gdyby dysponowali taką formą na mistrzostwach świata, być może moglibyśmy liczyć na ćwierćfinał. Przypomnijmy, w Hajdarabadzie Robert Mateusiak i Nadia Kostiuczyk odpadli w 1/8 turnieju, ulegając 11:21 20:22 hinduskiej parze Diju Valiyaveeti / Jwala Gutta. Fatalnie przebiegał pierwszy set, w którym gospodarze szybko objęli prowadzenie, dramatycznie je powiększając z każdą minutą. W drugim secie, w którym obie pary szły łeb w łeb, nasi zawodnicy — choć wytrzymali dwie lotki meczowe — ostatecznie zmarnowali ten wysiłek.

W niedawnej rozmowie z Nadią Kostiuczyk redakcja BadmintonZone.pl próbowała dociec, co zaważyło na niezbyt udanym starcie w Hajdarabadzie. Wedle badmintonistki cieniem na występie miksta położyły się słabe przygotowania do mistrzostw świata.

Janusz Rudziński: Czego zabrakło, by wygrać z Hindusami?
Nadia Kostiuczyk: Chyba wszystkiego po trochu. Po pierwsze, słabo zagraliśmy. Po drugie, jakie były przygotowania, takie były wyniki. Jak trenowaliśmy sami bez trenera, to innych wyników nie ma co się spodziewać.
J.R.: A zagrożenie terrorystyczne, epidemia grypy w Indiach?
N.K.: W ogóle nie powinni tam urządzać mistrzostw świata, bo organizacja była nie za dobra. Już na początku był też strach przed terroryzmem, chodziły różne plotki, Anglicy nawet wyjechali. Nie podobało mi się tam w ogóle. Nie tylko dlatego, że osiągnęliśmy ostatecznie słaby wynik, ale od samego początku mi się tam nie podobało.

Fot. © BadmintonPhoto.com (archiwum)