2013-01-31, Warszawa
Pesymistyczny "Raport" w Superstacji
Superstacja zamieściła w czwartek na YouTube nagranie programu "Raport" poświęconego zmianom w finansowaniu polskiego sportu wprowadzanym przez min. Joannę Muchę, który widzowie telewizyjni mogli oglądać na żywo dzień wcześniej.

Na początku dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki Tomasz Jagodziński przedstawił swoją opinię o genezie pomysłu ministerstwa na "rewolucję". Jego zdaniem zaczęło się od obcięcia przez ministra finansów w tegorocznym budżecie wydatków na sport o niemalże 50 proc.
- W ostatniej chwili ta kwota 50 proc. została uratowana głosami posłów z (sejmowej — przyp. red.) komisji sportowej. I tutaj muszę podziękować przewodniczącemu tej komisji Ireneuszowi Rasiowi, posłowi Platformy, bo uratował dla polskiego sportu 40 mln złotych z wcześniej odebranych 70 — powiedział Jagodziński. Dodał, że próba podziału polskiego sportu na różne kategorie nie jest oparta na żadnej rywalizacji, lecz stanowi "ranking ludzi z ministerstwa sportu".
- Sprzeciwiam się takiemu podziałowi, bo trawestując to, co powiedziała pani minister Mucha na konferencji prasowej, to w moim przekonaniu i w przekonaniu większości środowiska polskiego sportu 29 stycznia 2013 rozpoczęła się powolna agonia polskiego sportu i wręcz śmierć wielu dyscyplin — określił swoje stanowisko Jagodziński, dając przykład pięcioboju nowoczesnego.

Prowadząca program Aleksandra Kozera interesowała się, co może oznaczać dla badmintona obcięcie budżetu o 20 proc.  Zdaniem drugiego zaproszonego do studia gościa, Janusza Rudzińskiego (BadmintonZone.pl), ograniczenie wydatków na wyczynowy badminton może zaprzepaścić szansę rozwoju tej dyscypliny w Polsce. Jego zdaniem, w wielu krajach europejskich ten sport, który nadaje się do uprawiania przez niemal wszystkich rozwinął się na dużą skalę dzięki dobremu finansowaniu jako dyscypliny olimpijskiej. Siłą napędową jest przykład wielkich sportowców, gwiazd. Tymczasem paradoksalnie — jak wskazał Rudziński — właśnie w 2012 roku osiągnięto — dzięki wcześniejszemu wysiłkowi trenerów i zawodników — historyczne sukcesy w polskim badmintonie, jak mistrzostwo Europy miksta Nadia Zięba, Robert Mateusiak.
Następnie była mowa o kryteriach podziału na grupy dyscyplin. — Czy to są kryteria sprawiedliwe? — pytała gospodyni programu.
- W moim przekonaniu na pewno nie — odpowiedział Jagodziński, podając przykład kolarstwa, które nie legitymuje się obecnie sukcesami. Jak wiadomo, tę dyscyplinę zaliczono mimo to do "złotej" grupy sportów strategicznych.
- Ministerstwo sportu chce przykryć blamaż faktu, że nie zadbało o właściwy budżet dla polskiego sportu na ten rok i na kolejne lata — krytykował Jagodziński. Rudziński nawiązał do stylistyki wypowiedzi min. Muchy, o tym, że się skończył komunizm w polskim sporcie. Wyraził w tym kontekście nadzieję, że nie spełni się przestroga Karola Marksa (historia się powtarza jako farsa) i upadek komunizmu w sporcie nie skończy się w ten sposób.

Tymczasem Jagodziński wyraził obawy o los utalentowanej młodzieży i pracujących za grosze trenerów. Skrytykował brak systemu wynagradzania w polskim sporcie i współpracy finansowej lokalnych samorządów. — Ja bym wolał, żeby ministerstwo sportu zamiast dzielić polski sport na lepszych, równych i równiejszych i gorszych, i tych, których trzeba zlikwidować, spróbowało powalczyć z ministrem finansów o ulgi. Jest wielu przedsiębiorców (...), którzy z przyjemnością sponsorują polski sport. I tutaj jest duże pole  do popisu właśnie dla działań ministerstwa sportu, żeby zapewnić finansowanie właśnie przez wprowadzanie ulg w podatkach — apelował Jagodziński.
Na koniec Kozera spytała, czy można się spodziewać buntu.
Zdaniem redaktora serwisu BadmintonZone.pl zachodzi obawa, że nowy system może się nie sprawdzić, gdyż i tak nie nadąża za zmianami ekonomicznymi, o czym np. pisał tego samego dnia w "Przeglądzie Sportowym" Paweł Burlewicz. Ale nie wyobraża sobie buntu badmintonistów, którzy będą raczej cierpieć w ciszy. — Buntu nie będzie — wtórował Jagodziński. Jego zdaniem sportowcy nie będą ogłaszać strajków i protestów. — Natomiast każdy z pewnością swoja negatywną opinię o tej całej pseudorewolucji będzie wyrażał. Silne związki, które mają być jeszcze silniejsze poprzez dobre finansowanie, same się obronią. One by się obroniły, nawet gdyby nie miały takich pieniędzy. Natomiast część dyscyplin zostanie po pewnym czasie zlikwidowana całkowicie. (...) Trzeba robić wszystko, żeby ktoś zrozumiał, że nie tędy droga — wezwał na zakończenie dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki.
O zmianach finansowania polskiego sportu pisaliśmy już wcześniej w naszym serwisie. Zob. W czym mniej perspektywiczny jest badminton? oraz "Skończył się komunizm w sporcie". Skończył się badminton?

pola

© BadmintonZone.pl | zaloguj