2018-12-19
Krajewski, Zawadka i Szargiej raz jeszcze
Nadzwyczajny zjazd odbyty wbrew urzędującym władzom Polskiego Związku Badmintona, wybór nowego prezesa, a także wejście w skład nowo wybranego zarządu wysokiego rangą polityka, ściągnęły w końcu na "niszowy" polski badminton dawno nie odnotowywaną uwagę mediów.
Po pierwszych reakcjach ("Przegląd Sportowy", WP — Sportowe Fakty, Twitter), o których wzmiankowaliśmy w publikacji Finał "wojny prezesów"?, pojawiają się kolejne. W poniedziałek "Rzeczpospolita" opublikowała wywiad Janusza Pindery z prezesem Markiem Krajewskim (na fot. pierwszy z prawej) zatytułowany Nie potrzeba czarodzieja (został także zamieszczony w wydaniu internetowym dziennika). W środę na stronie portalu naTemat.pl ukazał się tekst Tomasza Ławnickiego W zarządzie swój człowiek. Tak PiS przejmuje kontrolę nad Polskim Związkiem Badmintona. Autor uzyskał wypowiedzi "starego" prezesa Marka Zawadki (na fot. w środku) i wiceprezesa nowo wybranego (na nielegalnym zdaniem starych władz nadzwyczajnym zjeździe 1 grudnia) zarządu, Lecha Szargieja (na fot. w głębi z lewej).

Marek Krajewski m.in. tłumaczy dziennikarzowi "Rzeczpospolitej", że zjazd odbył się (...) zgodnie z prawem, frekwencja była największa od lat, Ministerstwo Sportu i Turystyki przysłało swoich przedstawicieli. Wiem, że trudno pogodzić się z porażką, kiedy przegrywa się na wszystkich frontach, ale takie są fakty. Ludzie uwierzyli w obiecanki, że będzie jeszcze lepiej. Ale przejrzeli na oczy, o czym najlepiej świadczą wyniki wyborów. Tych, którzy dwa lata temu doszli do władzy, nikt już nie chciał.
Część wypowiedzi Krajewskiego dotyczy szans na poprawę sytuacji. M.in. pociesza: Mam już trochę doświadczenia, założyłem fundację Narodowy Badminton, szkolimy od lat nauczycieli, którzy w blisko 200 szkołach prowadzą zajęcia. (...) I zapowiada ostrożnie: Chciałbym też postawić na parabadminton, który prężnie rozwija się w innych krajach. Najbliższy cel sportowy, to oczywiście kwalifikacja na igrzyska w Tokio, co nie będzie łatwe. Zawodnicy są rozbici psychicznie i minie sporo czasu, nim uwierzą, że ciężka praca ma sens.(...) Mam nadzieję, że po sześciu latach wyjdziemy na prostą.

Z kolei tekst portalu naTemat.pl przytacza znane już z innych publikacji główne elementy narracji obu stron konfliktu. Zawadka powołuje się na swoją trudną, przełomową decyzję o spłacaniu długu wobec ZUS-u, wskazuje na nieuzasadnione — jego zdaniem — drastyczne ograniczenie środków z ministerstwa jako przyczynę trudności w okresie jego prezesury i zaprzecza jakoby żądał przywilejów od ministerstwa. Bo zły stosunek zarządu Zawadki do ministerstwa wypominał Szargiej:
Ludzie prezesa Zawadki chcieli postawić ministerstwo pod ścianą i dyktować resortowi, jak i ile resort powinien przekazywać dotacje. A dotacje są przywilejem, o nie należy poprosić, a nie ich żądać. Podczas gdy Zawadka zapewnia, że tylko raz doszło do ostrzejszej wymiany zdań, ale w tym uczestniczyli sędziowie badmintona, a nie przedstawiciele związku.
Analogicznie zestawiono opinie nt. przydziału środków. Zawadka dziwi się, że gdy kierowany przez niego związek nie dostawał ani grosza, na organizację Narodowych Dni Badmintona fundacja dostawała dofinansowanie na poziomie pół miliona. – To jest tyle, co juniorzy w Polsce mają na rok – mówi. Tymczasem Szargiej wyjaśnia, dlaczego Polski Związek Badmintona z Zawadką na czele nie dostawał żadnych pieniędzy. – Oni nawet nie potrafili wniosku dobrze złożyć. Więc ministerstwo odrzucało wnioski, nawet tego nie uzasadniając.
Nowym elementem (przedtem w mediach nie poruszał tego tematu) jest zapewnienie ze strony Zawadki, że wszelkich swoich zastrzeżeń nie zamierza zgłaszać do europejskiej czy światowej federacji badmintona. Jak mówi, tego typu brudy należy prać na miejscu. Zdaje sobie przy tym sprawę, że takie zgłoszenie nie pomogłoby ani trochę w sytuacji zawodników. A już elementem anegdotycznym są absurdalne plotki — przytacza je i zdecydowanie dementuje Zawadka — jakoby miał coś wspólnego z Komitetem Obrony Demokracji.

Podsumowując, zainteresowanie mediów polskim badmintonem staje się porównywalne z tym, jakie było widoczne po ukaraniu przez zarząd PZBad sławetną uchwała nr 43/2012 badmintonistów-olimpijczyków po igrzyskach w Londynie. Zob. np:
PZBad — kolejny związek skłócony ze sportowcami,
Upomnienia, nagany i kary dyscyplinarne,
Upomnienia z Sheratonem w tle,
"Przegląd Sportowy": PZBad psuje wizerunek dyscypliny.

Anegdotyczną ciekawostką może tu być fakt, że z jakichś tajemniczych powodów o wywołanie tego zainteresowania mediów ówczesny wiceprezes PZBad Arkadiusz Kawecki oskarżył potem na zjeździe... naszą redakcję — BadmintonZone.pl.

Sprawa nadzwyczajnego zjazdu była przedmiotem takich publikacji BadmintonZone.pl jak:
Finał "wojny prezesów"?
Zjazd delegatów przeciwko zarządowi PZBad.
Prezes Szargiej odpowie prezesowi Zawadce.
Prezes Szargiej, prezes Zawadka i ministerstwo
.
"Zapobiec szerzeniu nieprawdziwych pogłosek".
Rosyjski wariant czy ruletka?
Karkołomna wolta zarządu PZBad.
List z podziękowaniem prezesa Lecha Szargieja.
Nadzwyczajny Zjazd Delegatów — weryfikująco-wyborczy.
Urodzaj zjazdowy, ale brak delegatów.
Razem uratujmy polski badminton?
List otwarty, odpowiedź zarządu i zapowiedź zjazdu.
List otwarty Lecha Szargieja: Czy da się uratować PZBad?

Fot. © Paweł Staręga, BadmintonZone.pl (archiwum)

Janusz Rudziński

© BadmintonZone.pl | zaloguj