2012-12-11, Warszawa
Prasa o sukcesie polskich studentów w Korei
Ukazał się najnowszy numer miesięcznika APS ("Akademicki Przegląd Sportowy", nr 9/2012) zawierający obszerną relację z Akademickich Mistrzostw Świata w Badmintonie.
O zawodach tych już informowaliśmy obszernie w naszym serwisie (zob. np. "Mikst na medal"), ale wartość materiału zamieszczonego w APS polega na ciekawych spostrzeżeniach członków polskiej ekipy.
Najważniejszy dla Polaków okazał się turniej indywidualny, w którym – "zgodnie z oczekiwaniami – nie zawiedli [Wojciech] Szkudlarczyk i [Agnieszka] Wojtkowska. W 1/8 finału gładko pokonali Hindusów. Największe emocje towarzyszyły ćwierćfinałowej batalii o medal przeciwko Japończykom. – Wiedziałam, że oni grają dobrze – wspomina Wojtkowska. – A oni byli w szoku, bo my z Wojtkiem graliśmy jeszcze lepiej. Emocje niemożliwe do wyobrażenia. W pierwszym secie w trakcie jednej z akcji aż położyłam się na swojej połowie kortu i obroniłam pięć lotek, leżąc. Japończycy nie wiedzieli, co się dzieje. Mieliśmy parę takich super akcji w obronie: przeciwnicy nie mogli się przebić".
Mikstowy partner Agnieszki zauważa, że "zawody akademickie dążą do coraz większego profesjonalizmu. Cieszą się coraz lepszą obsadą. Na tych można było oglądać np. złotego medalistę Igrzysk Olimpijskich Lee Yong Dae. Byli obecni też inni czołowi zawodnicy kadry Korei, Chin, Tajwanu oraz jak zawsze mocni Japończycy. Graliśmy w dwóch bardzo dużych obiektach. Dlatego uważam, że atmosfera i organizacja w niczym nie odbiegały od największych zawodów na świecie.
– Pomimo że to turniej akademicki,poziom był bardzo wysoki ze względu na wielu zawodników z Azji, którzy nie wystąpiliby na podobnym turnieju w Europie
– potwierdza [Michał] Rogalski".
W sprawach organizacyjnych miarodajna może być opinia trenera Krzysztofa Hodura. Wszak sam zorganizował swego czasu akademickie mistrzostwa świata. "Nawet w porównaniu z Chinami była nieprawdopodobna liczba woluntariuszy. Niekiedy prowadziło to do przerostu formy nad treścią – recenzuje krakowski trener, mając na myśli kłopoty w komunikowaniu się na linii gospodarze – ekipy zagraniczne, kiedy zaangażowanie po stronie koreańskiej zbyt wielu woluntariuszy skutkowało czasem zabawnymi, czasem kłopotliwymi pomyłkami".
Polscy zawodnicy mieli okazję do obserwacji miejscowej cywilizacji, nie tylko od intrygującej strony kulinarnej. "Miejscowe samochody (w 90 proc. marki Kia lub Hyundai) miały kolor biały albo czarny (zdarzały się czasem srebrne) – relacjonuje [Weronika] Grudzina. – Nasz koreański opiekun zapytany dlaczego tak jest, odpowiedział, że takich najwięcej się produkuje. Oczywiście można zamówić sobie inny kolor, ale nikt nie chce się wyróżniać.
Polscy kadrowicze mogli się czuć trochę jak u siebie w domu dzięki temu, że Gwangju to rodzinne miasto kończącego właśnie swą misję w Polsce dotychczasowego głównego
trenera pierwszej reprezentacji naszego kraju, Kim Young Mana. Nasi zawodnicy mieli okazję się z nim tam spotkać".

Tekst w APS ilustrują zdjęcia, które wykonał w Gwangju Don Hearn z serwisu Badzine. Miesięcznik "APS" jest dostępny w Internecie oraz w wersji tradycyjnej kolportowanej bezpłatnie przez AZS.


Źródło ilustracji © Akademicki Przegląd Sportowy

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj