2012-11-12, Warszawa
Prezesi PZBad - mistrzowie dialogu (cz. 2.). Komentarz
W poprzednim komentarzu opisałem różnicę między frazesami zarządu Polskiego Związku Badmintona na temat jego otwartości na dialog a stosowaną przezeń praktyką. Skąd taka różnica? Czemu władze PZBad nie lubią dialogu, unikając go jak ognia?

Oddajmy głos samym bohaterom.
Odpowiedzi na pytanie, czemu nie uprzedzono olimpijczyków, że ciążą na nich zarzuty i nie podjęto z nimi jakiejkolwiek rozmowy w tej sprawie przed podjęciem sławetnej uchwały nr 43, udzielił prezes Marek Krajewski (fot. niżej) w swojej wypowiedzi dla BadmintonZone.pl. Otóż zdaniem prezesa: wcześniejsza rozmowa byłaby potrzebna, gdyby były wątpliwości.
W moich wcześniejszych publikacjach wskazałem już, że wątpliwości w sprawie było mnóstwo. Jeśli ktoś uzna, że moja opinia nie jest w tej sprawie miarodajna, a argumenty nieprzekonywające, to powinien przyjrzeć się orzeczeniu Komisji Dyscyplinarno-Arbitrażowej PZBad. Trudno podejrzewać komisję o nieżyczliwość i uprzedzenia wobec prezesa Krajewskiego, gdyż w obecnym składzie została powołana przez zarząd, którym on kieruje, a paru jej członków pozostaje w pewnej zażyłości z szefami PZBad (podczas gdy z odwołującymi się od kar zawodnikami — bynajmniej). Co do orzeczenia komisji mam bardzo poważne zastrzeżenia natury formalnoprawnej  i merytorycznej, ale nawet ta komisja uwolniła odwołujących się zawodników od bodaj najważniejszego zarzutu (rzekome opuszczenie treningu przez trójkę reprezentantów).
Tymczasem żadnych wątpliwości nie miał prezes i dlatego rozmowa nie była mu potrzebna, co oceniłem w swoim czasie jako przejaw arogancji władzy.

Z kolei odpowiedzi na pytanie, czemu władze PZBad zwlekały z podjęciem dialogu z mediami, które — najwyraźniej ku zdumieniu zarządu PZBad — bardzo się zainteresowały ukaraniem sześciorga olimpijczyków, udzielił w trakcie zjazdu w imieniu zarządu wiceprezes Arkadiusz Kawecki (na fot. wyżej 1. z prawej). Powiedział mianowicie: nie komentowaliśmy tej sprawy w mediach, dlatego że uważaliśmy, że nie ma się czym chwalić, po prostu. Nasz PR polegał na tym, żeby nie eskalować tego wydarzenia i na wszystkie telefony dziennikarzy odpowiadaliśmy jednoznacznie: w stosownym momencie zostanie złożone oświadczenie zarządu w tej sprawie.
O ile można jeszcze jakoś zrozumieć logikę tłumaczenia prezesa Krajewskiego, że nie było potrzeby rozmowy z zawodnikami przed ukaraniem, bo po prostu nie było wątpliwości i już, to wyjaśnienia wygłoszone przez Kaweckiego ośmieszają go po pierwsze jako wiceprezesa ds. public relations, a po drugie są wewnętrznie sprzeczne (zająłem się tym w odpowiednim fragmencie komentarza  "Wiceprezes PZBad demaskuje BadmintonZone").

Dlaczego później nikt z władz PZBad nie podjął dialogu i zignorował moją zachętę do polemiki na kolumnie BadmintonZone.pl? Mimo, że wiceprezes Kawecki opowiadał delegatom na zjazd: Jesteśmy gotowi do merytorycznej dyskusji z każdym: dzisiaj, jutro – na temat, czy na wszelkie tematy związane z tą uchwałą [nr 43 — przyp. J.R.]. W tej sprawie kierownictwo PZBad nie udzieliło już żadnego wyjaśnienia.

W przypadku braku rozmowy z zawodnikami przed nałożeniem kar może faktycznie prezes został źle poinformowany. Inne hipotezy to obawa przed dialogiem z olimpijczykami lub chęć eskalacji sprawy (wyjaśnienie okoliczności mogło w naturalny sposób zmniejszyć pole sporu pomiędzy zainteresowanymi stronami). O takie motywy prezesa jednak nie podejrzewam.

W przypadku celowego milczenia władz PZBad i jego rzecznika prasowego (jeśli dobrze rozumiem, to tę funkcję pełni dyrektor marketingu i PR Magdalena Chmielewska — na fot. obok pierwsza z lewej) indagowanych przez dziennikarzy po opublikowaniu uchwały nr 43 trudno doszukać się jakiegokolwiek usprawiedliwienia. W czasie, gdy na forach największych polskich portali roiło się od kąśliwych uwag wywołanych ukaraniem olimpijczyków (np. "A najzabawniejsze jest, że ukarano zawodniczkę za szybki powrót do kraju i związane z tym oszczędności na jej turystycznym pobycie w Anglii po zakończonych zawodach. To zaiste godne komedii śp. Barei!", "Żałosne! Kara za to że nie spali w pięciogwiazdkowym hotelu?! Co za rozrzutność PKOL-u i Związku Badmintona"), zarząd realizował swoją "strategię piarową" ("Naszą strategią piarową było to, że to jest ważne, że to jest porażka i nie ma czym się chwalić: nie będziemy tej uchwały przekazywać do innych mediów. Chcieliśmy, liczyliśmy na to, że uda się tę sprawę załatwić w normalny, cywilizowany sposób z zawodnikami. Okazało się, że ta uchwała została przekazana przez BadmintonZone do innych mediów i tak naprawdę zaczęło się – można powiedzieć – robić małe piekiełko wokół niej" i "Nie komentowaliśmy tej sprawy w mediach, dlatego że uważaliśmy, że nie ma się czym chwalić, po prostu. Nasz PR polegał na tym, żeby nie eskalować tego wydarzenia i na wszystkie telefony dziennikarzy odpowiadaliśmy jednoznacznie: w stosownym momencie zostanie złożone oświadczenie zarządu w tej sprawie"  — tyle Arkadiusz Kawecki w imieniu zarządu PZBad).

Podejrzewam, że strusie — niesłusznie oskarżane o chowanie głowy w piasek — są mistrzami logiki przy wiceprezesie Kaweckim.

Czemu kierownictwo PZBad unika dialogu? Moim zdaniem prawdziwą przyczyną jest przeważnie brak lub miałkość argumentów władz PZBad w sprawach związanych z uchwałą nr 43 i nałożonymi karami. Prezesom brakuje siły argumentów. Zapewne dlatego zamiast rzeczowo odpowiedzieć na krytykę zarząd reprezentowany przez Kaweckiego obrzucił naszą redakcję stekiem niczym nie popartych oskarżeń. I bardziej wierzę Kamili Augustyn  ("Wielokrotnie próbowałam podjąć rozmowę w celu wyjaśnienia całej sytuacji, jednak nikt z władz PZBad nie podjął takiego dialogu") niż wiceprezesowi Kaweckiemu ("Jest nam tym bardziej przykro kiedy czytamy, że nikt z władz PZBad nie chciał podjąć dialogu w celu wyjaśnienia całej sytuacji. Niestety takiego dialogu zabrakło ze strony samej zawodniczki").

Fot. © Janusz Rudziński (archiwum)

Janusz Rudziński

© BadmintonZone.pl | zaloguj