2012-09-25, Warszawa
Jak kosmici manipulują BadmintonZone.pl. Komentarz
Serwis BadmintonZone.pl opublikował 25.09 oświadczenie Andrzeja Zająca, w którym m.in. została ostro skrytykowana nasza redakcja.
Bardzo się cieszymy, że Andrzej Zając pozostał jednak nadal wiernym czytelnikiem naszej strony (skoro odniósł się do opublikowanego na niej oświadczenia Nadii Zięby), wbrew swej zapowiedzi w liście do redakcji sprzed kilku dni, kiedy ogłosił swój osobisty bojkot BadmintonZone.pl.
Podoba nam się również bardzo, że znany trener, występujący jednak w swoim oświadczeniu w roli działacza, nie obawia się publikować własnego stanowiska, podpisując się pełnym nazwiskiem.
Niestety na tym się kończą w naszej opinii pozytywy oświadczenia A. Zająca. Przyjmujemy oczywiście ze zrozumieniem, że wyraża on swoje uznanie dla prezesa Marka Krajewskiego oraz Nadii Zięby. Ma prawo wyrazić swoje uczucia i zapewne zainteresowało to wielu Czytelników serwisu BadmintonZone.pl.
Ostrze swej krytyki A. Zając kieruje najpierw w stronę „zbuntowanych zawodników”.
Następują wobec nich ostre epitety: niedojrzali, nieprofesjonalni, (...) wygląda na to, że mijający się z prawdą (tutaj A. Zając się zaasekurował wstawką „wygląda na to”, bo nie jest widocznie pewny swego) niepotrafiący z honorem przyjąć słusznie nałożonej kary, (...) w iście dziecięcej zapalczywości próbujący przerzucić odpowiedzialność za swoje uczynki na tych, którzy ich osądzili i ukarali; dalej A. Zając sugeruje, że owi zawodnicy z zemsty chcą doprowadzić do zmiany zarządu, tworząc koalicję z działaczami odwołanymi w zeszłym roku. Jednym tchem pisze dalej A. Zając o prokurowaniu plotek i pomówień, których sam był świadkiem i nieodpowiedzialnym zachowaniu niektórych skonfliktowanych zawodników.
Następnie A. Zając atakuje osoby redagujące stronę BadmintonZone za kreowanie ciemnego wizerunku polskiego badmintona
: Sposób, w jaki nagłaśniali ten konflikt, nosi znamiona manipulacji. (...) Prezentacje na stronie BadmintonZone jako żywo tworzyły ciąg spotów wyborczych w kampanii przeciwników obecnych władz PZBad.
Gorzej, że za ostrymi epitetami wobec obiektów krytyki, nie idą bardziej konkretne dowody i argumenty. Owszem, A. Zając powołuje się na fakty przedstawione przez Nadię Ziębę oraz bliżej nieopisane własne śledztwo. I jeszcze jakieś ślady argumentacji – o BadmintonZone.pl: Epatowanie tytułami, sugestywne podkreślenia w publikowanych tekstach, a w końcu wreszcie już niezamaskowane ostatnie redakcyjne komentarze, świadczące jednoznacznie o  zaangażowaniu się redakcji  po jednej ze stron. (...) Uwikłani w osobiste relacje z protestującymi zawodnikami publicyści tej strony internetowej  bezkrytycznie przyjmowali za wiarygodne tylko relacje zawodników.
Dość trudno odnieść się do powyższych „argumentów”, gdyż są to przeważnie same ogólniki. Jednak ze względu na szacunek dla tak zasłużonej osoby jak A. Zając podejmiemy próbę.

1/ Nadia Zięba przedstawiła rzeczywiście pewien zbiór faktów, w jej wersji wydarzeń. Problem w tym, że redakcja BadmintonZone.pl nie wie, czy wszystkie twierdzenia przedstawione przez Nadię są w pełni prawdziwe. Zwłaszcza w sytuacji, gdy są sprzeczne z wersjami przedstawionymi przez innych zainteresowanych. Wbrew oskarżeniu A. Zająca, że publicyści BadmintonZone.pl „bezkrytycznie przyjmowali za wiarygodne tylko relacje zawodników” redakcja nie przesądziła nigdy z góry na rzecz jednej ze stron w tych sprawach. Przykładem niech będzie cytat z tekstu zamieszczonego przez redakcję BadmintonZone.pl 25 sierpnia (Kary dla… polskich badmintonistów-olimpijczyków): Nie wiem, czy jednogłośna (jak podkreślono na stronie PZBad) decyzja zarządu jest uzasadniona. Oraz cytaty z komentarza BadmintonZone.pl z 20 września (Kto robi czarny PR? Komentarz do słów prezesa PZBad): W całej sprawie jest masa wątpliwości. Brak wątpliwości w tym przypadku jest przejawem arogancji. (...) Pomińmy kwestię winy i kary, grząski to temat, bo mamy tu często klasyczną sytuację „słowo przeciw słowu”. Jest zbyt wcześnie, by przesądzać o winie lub niewinności zawodników.
J
ak widać, A. Zając ewidentnie mija się z prawdą. Bo chyba nie uważa, że publikowanie oświadczeń i odwołań zawodników oznacza automatyczne uznawanie ich treści za prawdę objawioną. Oczywiście może się zdarzyć, że jakieś pytanie zadane w polemice lub podniesienie pewnej kwestii może być oparte na nie w pełni sprawdzonych faktach podanych przez – jak ich nazywa A. Zając – zbuntowanych zawodników. Dotarcie do prawdy może tego wymagać, ale zawsze – dla oponentów - pozostaje droga polemik i sprostowań. Naszym zdaniem to nie redakcja BadmintonZone.pl przesądza wszystko na rzecz jednej ze stron, lecz właśnie A. Zając.

2/ A. Zając nie przedstawia żadnych dowodów z „własnego śledztwa” zatem nie przyjmujemy takiego „argumentu”.

3/ A. Zając powołuje się na praktykowane jego zdaniem przez BadmintonZone.pl epatowanie tytułami, sugestywne podkreślenia w publikowanych tekstach. Zapewne krytyk naszego serwisu widziałby BadmintonZone.pl raczej w formule jakiegoś biuletynu związkowego. Pracujemy ograniczonymi siłami i jesteśmy na pewno dalecy od doskonałości. Jednak staramy się stosować najwyższe standardy dziennikarskie, a naszym ideałem nie są wcale tabloidy. Jednak celem naszej pracy jest głównie popularyzacja badmintona i drętwe tytuły lub teksty nie zachęciłyby nikogo do lektury (może z wyjątkiem A. Zająca). Jeśli nasz krytyk chce realizować swoją wizję dziennikarską, to droga wolna: może założyć swoją stronę, na której nie będzie „epatować” i „sugestywnie podkreślać”.

Tu przy okazji chcielibyśmy uspokoić niektórych czytelników naszego serwisu. „Trupia główka” ilustrująca tekst (Kto robi czarny PR? Komentarz do słów prezesa PZBad) nie odnosi się do prezesa Marka Krajewskiego ani nawet byłego prezesa Michała Mirowskiego. To tylko alegoria czarnego PR w badmintonie, czyli tego, co naszym zdaniem bezzasadnie zarzucił prezes Krajewski trójce zawodników. Dodajmy, że redakcja BadmintonZone.pl nigdy nie zarzucała nikomu robienia czarnego PR. Także prezesowi Krajewskiemu. Zarzucała jedynie zły (lub wręcz katastrofalny) PR związku i badmintona obecnym władzom PZBad. Tzw. czarny PR i zły PR to dwie zupełnie różne rzeczy.

4/ A. Zając przywołuje również niezamaskowane ostatnie redakcyjne komentarze, świadczące jednoznacznie o  zaangażowaniu się redakcji  po jednej ze stron. Zostawiamy ocenie Czytelników nasze komentarze. Wyrażają one opinie autorskie i w jednej sprawie mogą być bardziej po myśli jednych, w innej – po myśli drugich. Kierujemy się naszym sumieniem, a nie przynależnością do jakichś obozów. Dawni nasi Czytelnicy pamiętają komentarze redaktorów BadmintonZone.pl w różnych sprawach i często nie były one po myśli aktualnych władz. Zdarzała się również krytyka z naszej strony poczynań zawodników, kibiców, sędziów i organizatorów. Chociaż nie jest to wcale naszym ulubionym zajęciem. Uchwałę nr 43 zarządu PZBad krytykujemy z pełnym przekonaniem, szczególnie z bagażem całej jej PR-owskiej otoczki w wykonaniu nieudolnych pod tym względem władz PZBad.

5/ Najbardziej kuriozalny jest „argument” A. Zająca o „uwikłaniu w osobiste relacje z protestującymi zawodnikami”. Publicyści BadmintonZone.pl są już bardziej uwikłani w „osobiste relacje” z A. Zającem niż z owymi zawodnikami. Stwierdzenie A. Zająca bardzo rozbawiło redakcję. Oczekujemy, że z kolei ktoś nam zarzuci osobiste relacje z kosmitami i próbę obalenia przy ich wsparciu obecnego zarządu PZBad. Mniej już jednak zabawne jest, gdy A. Zając potępia postępowanie osób redagujących stronę BadmintonZone za rzekome kreowanie "ciemnego wizerunku" polskiego badmintona. Sposób, w jaki nagłaśniali ten konflikt, nosi znamiona manipulacji – twierdzi A. Zając. Dowodem na to miały być przedstawione wyżej chybione argumenty oraz opinia, że prezentacje na stronie BadmintonZone jako żywo tworzyły ciąg spotów wyborczych w kampanii przeciwników obecnych władz PZBad. Spoty wyborcze to jak wiadomo opłacone reklamy. Czy A. Zając posuwa się do oszczerstwa, że nasze komentarze są opłacone przez przeciwników obecnych władz PZBad? Co więcej dalej pisze: Moją krytykę takiego postępowania przedstawiłem osobie z redakcji — bez rezultatu.
Wiele wskazuje, że kary nałożone na zawodników zostały wykorzystane we wcześniej już przygotowywanej rozgrywce wyborczej.

Niestety A. Zając nie ujawnia skąd wziął to swoje „wiele wskazuje”, które umieszcza w dodatku w toku wywodu odnoszącego się do redakcji BadmintonZone.pl. Ma to rodzić podejrzenia, że redakcja uczestniczyła w przygotowaniu rozgrywki wyborczej? I pewnie czyhała na nałożenie kar, by to skwapliwie wykorzystać? Wygląda to mało logicznie i pachnie oszczerstwem wobec redakcji.

Oświadczenie A. Zająca zawiera ponadto pewne niekonsekwencje. Z jednej strony określa zbuntowanych zawodników jako niedojrzałych i nieprofesjonalnych. Z drugiej strony rozczarowała go postawa cenionych dotychczas zawodników. Ma to oznaczać, że cenił wcześniej niedojrzałych i nieprofesjonalnych zawodników? A może okazali się niedojrzali i nieprofesjonalni od chwili, gdy ośmielili się bronić przed zarzutami zarządu PZBad?

Szkoda, że A. Zając w swym oświadczeniu nie oparł się na poważnej argumentacji. Jak sam by się poczuł, gdybyśmy w polemice z nim opierali się gołosłownie na bliżej nieokreślonym „własnym śledztwie” i napisali o nim np., że uwikłany w osobiste relacje ze zwolennikami prezesa bezkrytycznie przyjmuje za wiarygodne tylko ich relacje?

Wkrótce zamieścimy kolejny komentarz dotyczący swoistej polityki „ładu i porządku” w wykonaniu władz PZBad. Polityki prowadzącej – w przypadku uchwały nr 43 — do klęski w sferze public relations.  Komentarz tym bardziej konieczny, że jak widać na przykładzie A. Zająca, zdarza się jeszcze, że czasem paradoksalnie to nam, czyli BadmintonZone.pl, się zarzuca kreowanie "ciemnego wizerunku" polskiego badmintona.

* Zdjęcie wyżej: Redaktorzy BadmintonZone.pl wchodzą na obrady nadzwyczajnego
zjazdu PZBad w 2011 r. Na ich obliczach już można wyczytać złe zamiary
wobec nowego prezesa związku, który wkrótce zostanie wybrany przez
delegatów.

Fot. © Agnieszka Pugacewicz (archiwum)

Redakcja BadmintonZone.pl

© BadmintonZone.pl | zaloguj