W drużynówce mężczyzn Malezyjczycy grali poniekąd dla Singapuru. Gospodarze mieli zapewniony awans do półfinałów, ale ich porażka z Japończykami dałaby awans tym ostatnim kosztem Singapurczyków. Kibice singapurscy musieli przeżywać ciężkie chwile, bo najpierw murowany faworyt Lee Zii Jia (fot. 1) stracił pierwszego seta z Riku Hatano, a w trzecim przegrywał 8:10, by jednak wygrać. Następnie kolejni malezyjscy pewniacy, brązowi medaliści z Tokio, Aaron Chia i Soh Wooi Yik niespodziewanie przegrali z mało znanymi na arenie międzynarodowej deblistami japońskimi, Ayato Endo i Yutą Takei 21:23 16:21. W pierwszym secie notowani w pierwszej dziesiątce listy światowej Malezyjczycy nie wykorzystali prowadzenia 20:14. Potem nieobecny na liście światowej 20-letni Japończyk Koo Takahashi ograł starszego o dwa lata Malezyjczyka Sholeha Aidila 19:21 21:16 21:15 i wyglądało jakby gospodarze mistrzostw, mając awans i tak w kieszeni, osiedli już na laurach kosztem sąsiadów z Singapuru. Na szczęście dla tych ostatnich sprężył się drugi debel Malezji (Goh Sze Fei, Nur Izzuddin), zajmujący miejsce w drugiej dziesiątce rankingu BWF i wymęczył drugi punkt dla Malezji w trzech setach przeciwko parze Shuntaro Mezaki, Haruya Nishida. Japończyków pogrążył zaś ostatecznie trzeci singlista Malezji, dzięki czemu w półfinałach kibice zapewne ujrzą aktualnego mistrza świata Loh Kean Yewa (Singapur). Z tej grupy awansowały więc Malezja i Singapur.