2020-08-28, Paryż
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
"IT'S A BEAUTIFUL DAY". GŁÓWNIE DLA CHIŃCZYKÓW... PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW ŚWIATA

28.08.2010. Sobotnie półfinały indywidualnych mistrzostw świata rozpoczęły się od starcia par mieszanych (fot. 1.), Zheng Bo/ Ma Jin (ChRL, 8) i Ko Sung Hyun/ Ha Jung Eun (Korea, 12).
Dotychczasowy bilans spotkań obu par był remisowy, 1:1. Ostatnim razem wygrali Chińczycy i teraz byli faworytami, chociaż ich pamiętna porażka z Koreańczykami w półfinale All England 2009 była bardzo spektakularna. Przypomnijmy, że wówczas zbyt pewni siebie Chińczycy wygrali po dogrywce pierwszą partię, w drugiej nie wykorzystali meczbola i rozstroili się kompletnie w decydującym secie, co się objawiło fatalną taktyką Zhenga, a w końcu płaczem Ma Jin i porażką.

Od tego czasu Jin jednak bardzo okrzepła i coraz lepiej gra, a Zheng przeżył swoje, po dyscyplinarnym wykluczeniu z reprezentacji i teraz poważniejszy i zmobilizowany walczył w Paryżu z powodzeniem o rehabilitację.

Na początku meczu półfinałowego Zheng i Ma nie potrafili się rozkręcić. Natomiast bardzo dobrze grali Koreańczycy, prowadząc 7:2, 10:3 i schodząc na przerwę przy prowadzeniu 11:5. Po przerwie zdradliwymi skrótami z głębi kortu popisuje się Ko. Koreańczycy prowadzą 19:12. Chińczycy zaczynają lepiej chwytać rytm gry. Przy 19:14 Ko gra po taśmie, Ma odpowiada również skrótem po taśmie, Ha wyrzuca z trudem w górę, smeczuje kończąco muskularny Zheng. Jednak Koreańczycy nie pozwalają Chińczykom jeszcze rozwinąć skrzydeł: po dwóch świetnych akcjach Ko (smecz w kierunku przeciwniczki i świetna kontra smeczu Zhenga) set kończą z wynikiem 21:15.

Od początku drugiego seta Chińczykom udaje się odepchnąć Koreańczyków dalej od siatki. Prowadzą 5:4, dochodzi do ostrej wymiany, w której Ko próbuje zmylić rywali, ale traci punkt. Koreańczyk zdaje się być wybity z rytmu, coraz częściej się myli, jest 9:5 dla Chińczyków. Koreańczycy zmieniają nieco sposób gry, grają mniej ryzykownie, ale to nic nie pomaga i Chińczycy wygrywają 21:11.

Początek decydującego seta to mocne uderzenie Zhenga. Głównie dzięki jego smeczom i skrótom Chińczycy prowadzą 4:0. Agresywna gra Chińczyków przynosi im prowadzenie do przerwy 11:6.

Rady trenerów koreańskich zdają się przynieść owoce. Fantastyczna wymiana kończy się — co rzadkie — błędem Ma Jin przy siatce; jest już tylko 12:11. Przy 16:14 dla Chińczyków dochodzi do fatalnego nieporozumienia w zespole koreańskim, w efekcie Ko trafia w partnerkę. To psuje krew Koreańczykom, którzy dają się zepchnąć do głębokiej defensywy i tracą dwa punkty. Próbują jednak się odgryzać. Ko broni fantastycznym padem i przerzuca lotkę na tyły Chińczyków — 19:15, owacja widowni. Pościgu jednak nie będzie: odrodził się Ko, ale jego partnerka traci koncentrację. Po jej niewymuszonym błędzie Chińczycy mają lotkę meczową. Cheng trafia w siatkę, jest 20:16. Znowu Ha popełnia błąd. Jej niefortunne zagranie przy siatce daje sposobność Jin do zabójczego skrótu. Ko rozpaczliwie próbuje wybronić, ale nie ma szans. Do finału awansują Chińczycy.

Jakiś czas po meczu, do urzędującego w loży honorowej szefa trenerów chińskich podchodzi — tak jak to czynili inni zawodnicy chińscy — Zheng. Li Yongbo podaje mu rękę, co ma szczególną wymowę w przypadku wyklętego przez jakiś czas zawodnika.

W półfinale singla występują Wang Lin (ChRL, 7) i Tine Baun (Rasmussen, Dania 4, na fot. 2. udziela wywiadu pomeczowego duńskiemu radiu). Mecz ten wzbudza duże zainteresowanie, między innymi dlatego, że jest to jedna z dwóch ostatnich szans europejskich na finał. Dunka dysponuje oczywiście dużo większym wsparciem publiczności, ale zaczyna fatalnie. Popełnia dużo niewymuszonych błędów, przegrywa 2:10. Baun wzmacnia wreszcie grę, udaje się jej rozprowadzić przeciwniczkę i zaatakować, zmniejsza stratę do 8:12. Brakuje jej jednak szybkości i znowu popełnia niewymuszone błędy. Doping publiczności niewiele pomaga i Tine przegrywa seta do 11.

Początek drugiej odsłony widowiska jest wyrównany, z niewielką przewagą Wang. Jednak z czasem Dunka popełnia coraz więcej niewymuszonych błędów i pod koniec meczu jest zrezygnowana. Przegrywa do 8.

Następnie miksiści chińscy, He Hanbin i Yu Yang (6), mszczą się na pobratymcach z Tajpeju, Lee Sheng Mu i Chien Yu Chin (16), za wyeliminowanie przez nich innej pary chińskiej. Zatem w finale zobaczymy dwa miksty chińskie.

Teraz następuje to, na co czeka przede wszystkim większość publiczności tego dnia. Jeden z jej największych ulubieńców, a bodaj największy, jeśli nie liczyć zawodników Francji, Peter Hoeg Gade (Dania, 2) ma pokonać w drodze do finału nieco niżej notowanego Chen Jina (ChRL, 4).

Obaj rywale od początku prowadzą grę na najwyższym poziomie (fot. 3.). Lekko przeważa Gade, który często przejmuje inicjatywę w wymianach i kończy je ścięciem lub skrótem. W szczególności daje się we znaki Chenowi przygotowanym uprzednio serią zagrań — ale zawsze zaskakującym — skrótem po przekątnej z głębi kortu granym na bekhend Azjaty. W ten sposób w pierwszym secie zdobywa aż pięć punktów, ten piąty na 19:14. Za chwilę po zabójczym smeczu Duńczyka po prostej ma on pierwszą lotkę setową, 20:15. Jednak maksymalnie zmobilizowany Chen Jin dobrze ścina, a Gade psuje dwa skróty przy siatce i jest już tylko 20:19. Wreszcie Duńczyk przeprowadza kapitalną akcję uwieńczoną zbiciem po przekątnej. Wprawdzie Chen rzuca się rozpaczliwie, ale nadaremnie. 21:19! Publiczność szaleje, z głośników płynie muzyka, słyszymy refren "It's a beautiful day...".

Drugi set przynosi słabszą grę Gadego, która z czasem jest katastrofalna i nawet przeciwnik nie przykłada się już specjalnie, pilnując z grubsza przewagi, która wyniesie na końcu 21:8.
Można podejrzewać, że Duńczyk po przegraniu otwarcia zaczął oszczędzać siły na trzecią partię. Jednak choć gra w niej na bardzo wysokim poziomie, to Chen Jin wznosi się na niebywałe wyżyny kunsztu. Gra niemal bezbłędnie. Potrafi przetrwać perfekcyjne i potężne ataki Gadego i doczekać jego błędu albo przejść do miażdżącego kontrataku. Do przerwy Chińczyk prowadzi 11:4. Gade jeszcze próbuje gonić. Po raz drugi zagrany skutecznie przez Duńczyka skrót z głębi kortu na bekhend Chińczyka daje piąty punkt, rywal ma ich 12. Co z tego, gdy Gade wali "kończącą" lotkę w siatkę. Czarna rozpacz, ale zrywa się doping publiczności. Gade nie oszczędza się, ale jego smecze wychodzą na aut w przeciwieństwie do tych w wykonaniu Chińczyka. Peter ma jeszcze w zanadrzu opisany skrót z głębi kortu. Po takim trzecim skutecznym dropie jest 7:16. Siatka w tajemniczy sposób przyciąga silniej lotki uderzone przez Gadego. Po smeczu Chena uzyskuje on pierwszą lotkę meczową, 20:8. To gigantyczna przewaga. Duńczyk musi zdawać sobie sprawę, że przy tak znakomicie grającym Chińczyku niemożliwa do odrobienia. Chen musiałby doznać kontuzji, aby przegrać ten pojedynek. Gade chce jednak pokazać się uwielbiającej go widowni z dobrej strony, a może też sprawdzić ponownie możliwości rywala: do czego jeszcze ten Chińczyk jest zdolny?...

Duńczyk stara się zaatakować i broni trzy meczbole. Przy czwartym zbyt pośpiesznie ścina. Aut. Owacja publiczności na stojąco. A w finałach będą wyłącznie Azjaci.

Na konferencji pomeczowej Duńczyk skarży się, że ma już swoje lata, a w tych mistrzostwach dwa razy przyszło mu grać spotkania w odstępie 16 godzin. W istocie w drugim i trzecim secie Peterowi brakowało świeżości.

Za chwilę się wyjaśni, czy w finale będą przedstawiciele Malezji. Liderzy rankingu światowego, Koo Kien Keat/ Tan Boon Heong (Malezja, 1) mają za przeciwników drugi co do siły debel chiński, Guo Zhendong/ Xu Chen (ChRL, 4). Dotychczasowy bilans spotkań jest korzystny dla Malezyjczyków, 2:0. Pierwszy set to potwierdza, przy czym obie pary grają na niebotycznym poziomie, a Chińczycy niewiele ustępują rywalom. Udaje się im wyrównać na 10:10, potem 13:13. Wciąż fantastyczna gra Malezyjczyków pozwala im jednak efektownie finiszować — 21:14.
Zwycięstwo w pierwszym secie zdaje się nieco rozluźnić Malezyjczyków. Chińczycy prowadzą, ale wyrzucają parę lotek na aut, co przynosi remis 8:8. Inicjatywa powraca do Guo i Xu, którzy prowadzą 12:8. Niepokoi to chyba Koo i Tana, bo próbują z większą energią zaatakować, 9:12. Generalnie jednak w ataku są Chińczycy, co owocuje prowadzeniem 16:10.

Nadchodzi przełomowy moment spotkania (fot. 4.). Widać, jak z niezaprzeczalną lekkością malezyjscy wirtuozi lotki ruszają do generalnej bitwy. Między akcjami słychać miarowe dźwięki bębnów zmieszane z potężnym tumultem publiczności. Na tablicy wyników zmieniają się kolejno cyfry, ale tylko po malezyjskiej stronie. Po potężnym smeczu Tana (rekordzista świata w tej materii, 421 km/godz. w Księdze Guinessa) Malezja prowadzi 17:16. Return Guo trafia w siatkę, 18:16.
Chińczycy odgryzają się, jak mogą. Ich skrót przerasta możliwości Koo. Za chwilę — po serii fantastycznych zagrań obronnych Malezyjczyków — Xu jednak przebija się swoim smeczem i jest remis 18:18.

Koo nie ma ochoty na trzeciego seta. Zaskakującą kontrą przerzuca Chińczyków, 20:18. Nieudany return Chińczyka kończy mecz przy entuzjazmie zgromadzonych tłumów; w Pierre de Coubertin jest oczywiście komplet publiczności. Orkiestra gra! Dosłownie, bo z estrady koło kortu przygrywa teraz zespół muzyczny, w półfinałach następuje przerwa.

Wieczorna seria rozpoczyna się od chińskiego debla kobiet. Liderki rankingu światowego, Ma Jin i Wang Xiaoli (ChRL, 1) potrzebują godziny na odprawienie swoich koleżanek, Cheng Shu i Zhao Yunlei. Zwyciężczynie grały w drugim i trzecim secie wyraźnie mocniej i ofensywa procentowała. Cheng i Zhao pod naporem rywalek popełniają więcej błędów.

Jednak gwoździem programu wieczornego jest drugi półfinał singla panów. Pogromca Lin Dana, Park Sung Hwan (Korea, 13) chce potwierdzić swoje możliwości. Jego przeciwnikiem jest legenda światowego badmintona, Taufik Hidayat (Indonezja, 6). Park ma fatalny bilans pojedynków z Hidayatem, 0:7. Jednak na konferencji prasowej po zwycięstwie nad Lin Danem zaznaczył, że nie ma to dlań żadnego znaczenia.

Ma to chyba jednak znaczenie dla Taufika. Od początku gra z wielką pewnością siebie, dając popisy swoich znanych możliwości. Publiczność wyje z zachwytu po sztuczkach Hidayata. "Szybką ręką" broni się, kontratakuje i nie wzbrania się przed podejmowaniem mocnych działań ofensywnych. Szybki atak przy siatce daje mu prowadzenie do przerwy 11:6.

Po przerwie przewaga Taufika jeszcze nieco wzrasta. Koreańczyk nie potrafi znaleźć skutecznego sposobu gry z Indonezyjczykiem, jest bezradny. Gdy próbuje wyczekać, to jednak — w przeciwieństwie do pojedynku z Lin Danem — z reguły on jako pierwszy popełnia błąd.

Tak oto Park wyrzuca skrót na aut i Hidayat ma lotkę meczową, 20:10. Słychać dźwięk trąbki, sygnał do ataku. Za chwilę Taufik przerzuca lotkę nad Parkiem, 21:10!

Z loży prasowej mecz rywali obserwuje Chen Jin (fot. 5.). Taufik zdaje się to wyczuwać i miarkować w swojej grze, choć to raczej pozory. Inicjatywa należy teraz do Parka, Indonezyjczyk pilnuje jednak, by nie stracić zanadto dystansu. Po zbyt płytkim wybiciu lotki przez Taufika Park prowadzi do przerwy 11:8.

Chociaż Park nie jest już — w przeciwieństwie do pojedynku z Superdanem — jak skała, to parę błędów Hidayata daje mu prowadzenie 15:12. To niepokoi Indonezyjczyka i daje mu impuls do ataków. Taufik wychodzi na prowadzenie 16:15, ale nie zawsze gra dokładnie i Koreańczyk wkrótce ma dwie lotki setowe, 20:18.

Wtedy, przy olbrzymim entuzjazmie widowni, Taufik zdobywa cztery punkty z rzędu i awansuje do finału. Oczywiście znowu komplementuje w wypowiedzi pomeczowej w hali paryską publiczność.

Teraz może ona odetchnąć po wielkich emocjach, kort okupują teraz znakomite Chinki. Mistrzynie olimpijskie z Pekinu, Du Jing i Yang Yu (ChRL, 2), pokazują Tajwankom, Cheng Wen Hsing i Chien Yu Chin (Tajpej, 3) ich godne, ale dalsze od mistrzyń miejsce w szeregu.

Jeszcze blisko godzinne porachunki dwóch singlistek chińskich, Wang Xin (ChRL, 3) i Wang Shixian (ChRL, 6). Wynik na telebimie może powodować kłopoty z identyfikacją (fot. 6.). Jednak któraś Wang musi wygrać i okazuje się nią Xin.

Czas na deser. To oczywiście debel męski (fot. 7.). Pogromcy Adama Cwaliny i Michała Łogosza, mistrzowie olimpijscy Markis Kido i Hendra Setiawan (Indonezja, 2) mają trudne zadanie w starciu z aktualnymi mistrzami świata, Cai Yunem i Fu Haifengiem (ChRL, 5). Chińczycy są w Paryżu ostrzy jak brzytwa. Tacy wyśmienici rywale jak Anthony Clark/ Nathan Roberstson (Anglia) czy Mathias Boe/ Carsten Mogensen (Dania, 3) nie byli z nimi w stanie nie tylko zdobyć seta, ale nawet doprowadzić w którymkolwiek z nich do dogrywki. Anglicy zostali wręcz zmasakrowani do 6 i 9.

Mecz nie od razu potwierdza najczarniejsze obawy kibiców Indonezji. W pierwszym secie ich pupile prowadzą u szczytu powodzenia 13:9. Potem jeszcze 16:15, kiedy Cai i Fu włączają najwyższy bieg. Kido i Setiawan nie są w stanie zdobyć już punktu.

W drugim secie jest jeszcze gorzej dla Indonezyjczyków. Z trudem wyrównują na 13:13 i to jest koniec pieśni. W finale Chińczycy zagrają więc z Malezyjczykami. To zasłużona kolej rzeczy, bo oba te duety prezentowały się w Paryżu przez cały czas zdecydowanie najlepiej.

Polskim akcentem półfinałów była obecność w loży honorowej byłych prezesów Polskiego Związku Badmintona (obecnie honorowych), Jadwigi i Andrzeja Szalewiczów (fot. 8.).

Wyniki półfinałów (28.08.2010)
Singel mężczyzn
CHEN Jin (ChRL, 4) — Peter Hoeg GADE (Dania, 2) 19:21 21:8 21:11 (1:10), Taufik HIDAYAT (Indonezja, 5) — PARK Sung Hwan (Korea, 13) 21:10 22:20 (0:52).
Singel kobiet
WANG Lin (ChRL, 7) — Tine BAUN (Dania, 4) 21:11 21:8 (0:31), WANG Xin(ChRL, 3) — WANG Shixian (ChRL, 6) 21:19 11:21 21:16 (0:57).
Debel mężczyzn
KOO Kien Keat/ TAN Boon Heong (Malezja, 1) — GUO Zhendong/ XU Chen (ChRL, 4) 21:14 21:18 (0:39), CAI Yun/ FU Haifeng (ChRL, 5) — Markis KIDO/ Hendra SETIAWAN (Indonezja, 2) 21:16 21:13 (0:36).
Debel kobiet
MA Jin/ WANG Xiaoli (ChRL, 1) — CHENG Shu/ ZHAO Yunlei (ChRL, 4) 10:21 21:10 21:13 (1:01), DU Jing/ YU Yang (ChRL, 2) — CHENG Wen Hsing/ CHIEN Yu Chin (Tajpej, 3) 21:16 21:15 (0:33).
Mikst
ZHENG Bo/ MA Jin (ChRL, 8) — KO Sung Hyun/ HA Jung Eun (Korea, 12) 15:21 21:11 21:16 (1:11), HE Hanbin/ YU Yang (ChRL, 6) — LEE Sheng Mu/ CHIEN Yu Chin (Tajpej, 16) 21:13 21:8 (0:29).

Indywidualne mistrzostwa świata w badmintonie. YONEX BWF World Championships, 23-29 sierpnia 2010, Paryż (Francja). Turniej kategorii BWF Events.Wyniki w serwisie tournamentsoftware.com.

Fot. © Janusz Rudziński, BadmintonZone.pl (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj