2024-05-02, Chengdu
Ostatnie rozczarowanie Momoty
Słynny japoński badmintonista Kento Momota (fot. 1-2) miał w razie hipotetycznych kłopotów jego drużyny w ćwierćfinale mistrzostw świata drużyn męskich i żeńskich w badmintonie (TotalEnergies BWF Thomas & Uber Cup Finals 2024) przechylić na jej korzyść szalę przy ewentualnym remisie 2:2 w spotkaniu przeciwko Malezji.
Tymczasem mecz Japończyków z Malezyjczykami potoczył się w sposób tak bardzo zaskakujący, że Momota rzeczywiście nie wystąpił, ale bynajmniej nie dlatego, że koledzy zdążyli uwolnić go od gry zdobyciem wcześniej trzech punktów dających wygraną.

Na tych mistrzostwach Momota był wystawiany w każdym ze spotkań i zawsze jako trzecia rakieta singlowa. I zawsze wygrywał. Były mistrz świata (52. BWF) jest dopiero siódmą rakietą Japonii w rankingu światowym. Jednak jego potencjał dawał mu wielkie szanse na pozycji trzeciego singlisty i ta koncepcja się jak dotąd sprawdzała. Zarówno zespół Japonii, jak i "indywidualnie" Momota, nie przegrywali dotąd w Chengdu.

Mecz Japonii z Malezją rozpoczął się od pierwszego singla i tu trenerzy japońscy nie wystawili najwyżej notowanego podopiecznego, Kodai'a Naraokiego (5. BWF). W Chengdu zagrał tylko przeciwko Niemcom i wygrał. Wedle jednych informacji mógł teraz być przeziębiony, wedle innych przypuszczeń miał wciąż pauzować, by zachować świeżość na półfinał przeciwko Chińczykom. 
Ta ostatnia teoria jest jednak o tyle mało prawdopodobna, że Naraoka nie grał w poprzednim meczu, a z kolei w piątek miałby dzień odpoczynku przed półfinałem. Naraoka ma head-to-head wobec pierwszego singlisty malezyjskiego, Lee Zii Jia (fot. 3), 3:2, więc nie było od tej strony większych przeciwwskazań do takiego ustawienia drużyny. W tej sytuacji pierwszym singlistą Japonii został w meczu z Malezją Kenta Nishimoto (11. BWF) mający bilans przeciwko Zii Jia 3:7. Japończyk zagrał koszmarnie, zwłaszcza w drugim secie, przegranym 3:21. Po czymś takim nawet tłumaczył się na konferencji, że wcale nie był kontuzjowany, a nie radził sobie z agresywnym stylem gry Malezyjczyka.

Zawód olbrzymi tym bardziej, że wcześniej Nishimoto deklarował wielkie nadzieje na sukces drużyny i opowiadał, jak bardzo zainspirowało go zdobycie przez Japończyków (z cudownym wówczas Momotą w składzie) w 2014 roku Pucharu Thomasa. — Chcę dać z siebie wszystko, aby pomóc drużynie odnieść tym razem zwycięstwo — zapowiedział.

Japończycy wyrównali na 1:1 dzięki wygranej debla Takuro Hoki, Yugo Kobayashi. Nieco zresztą niepewnej, bo w trzecim secie Aaron Chia i Soh Wooi Yik ze stanu 14:19 wyrównali na 19:19, ale na tym poprzestali.

Jednak Japończycy mieli wciąż "pod górkę", może między innymi dlatego, że poprzedniego dnia mieli wymagającego rywala (Tajwan), a Malezyjczycy odpoczywali. 
Drugi singlista Japonii, Koki Watanabe, raczej niespodziewanie przegrał z grającym "życiówkę" Leung Jun Hao (fot. 4). Sytuację Japończyków miał uratować drugi debel, Akira Koga i Taichi Saito, który miał optymistyczny bilans 3:0 wcześniejszych konfrontacji z malezyjską parą Goh Sze Fei, Nur Izzuddin (fot. 5). Japończycy wygrali pierwszego seta, ale więcej nie zdołali. Malezyjczycy doznali ataku radości, bo po ośmioletnej przerwie awansowali do półfinału Pucharu Thomasa. Japończycy zaś nie powtórzyli poprzedniego osiągnięcia, sprzed dwóch lat, kiedy dotarli do półfinału, gdzie przegrali z Chińczykami.

Pechowy — jeśli przypomnimy choćby feralny wypadek samochowowy w Malezji — Kento Momota liczył, 
że zakończy swoją błyskotliwą niegdyś karierę międzynarodową sukcesem w tegorocznym Pucharze Thomasa. A drużyna chciała zdobyc puchar także specjalnie z myślą o nim. — Cały zespół jest bardzo zmotywowany, aby zdobyć tytuł dla Momoty — zapowiedział Nishimoto. — Chcemy dać mu najlepszy prezent pożegnalny, jaki tylko możemy, i będziemy ciężko walczyć, aby odnieść sukces — zapewniał.

W drugim spotkaniu ćwierćfinałowym w ramach Pucharu Thomasa grały równolegle Chiny i Indie, czyli gospodarze i obrońcy tytułu. Faworytami byli Chińczycy, ale mecz nie musiał potoczyć się koniecznie po ich myśli. Pierwsze dwa mecze były trzysetowe, zakończone na korzyść gospodarzy (na fot. 6 mecz deblowy: Liang Wei Keng, Wang ChangSatwiksairaj RankireddyChirag Shetty 21:15 11:21 21:12). Nadzieje Indii przedłużył Lakshya Sen, wygrywając (też w trzech setach) drugiego singla z Li Shi Fengiem. To nie była sensacja, 
bo Hindus wygrywał wcześniej z Chińczykiem sześciokrotnie, w tym zresztą jeden raz w Polsce, podczas Polish Open w Częstochowie w 2019 roku. A przegrał tylko trzy razy.

Wygrana Sena nie zdała się już na wiele, bo indyjski debel Dhruv Kapila, Sai Pratheek (obaj panowie grali w marcu na Polish Open, ale osobno i z całkiem różnym skutkiem — Kapila nawet wygrał grę podwójną) był skazany na pożarcie w starciu z Chińczykami (He Ji Ting, Ren Xiang Yu - fot. 7), co się dopełniło, a obrońcy tytułu odpadli z turnieju.

Również w czwartek stoczono dwa mecze ćwierćfinałowe w Pucharze Uber. Tam nie było właściwie szans na wyrównane spotkanie. Chinki rozprawiły się z Dunkami, a Japonki z Hinduskami. W piątek będą kontynuowane ćwierćfinały.

Ćwierćfinały Pucharu Thomasa (2.05.2024)
Chiny — Indie 3:1
Malezja — Japonia 3:1
LEE Zii Jia — Kenta NISHIMOTO 21:13 21:3 (0:33); Aaron CHIA, SOH Wooi Yik — Takuro HOKI, Yugo KOBAYASHI 21:18 14:21 19:21 (1:07); LEONG Jun Hao — Koki WATANABE 21:13 21:10 (0:35); GOH Sze Fei, Nur IZZUDDIN — Akira KOGA, Taichi SAITO 18:21 21:15 21:12 (1:06); Justin HOH — Kento MOMOTA — nie rozgrywano.

Ćwierćfinały Pucharu Uber (2.05.2024)
Chiny — Dania 3:0
Japonia — Indie 3:0

Zob.
też:

Niewykorzystane okazje... nie zemściły się
Deble to za mało...
Czesi groźni także w drugim singlu
Czesi urwali seta samurajom
W Chinach startują najlepsze narodowe drużyny świata.

Mistrzostwa świata drużyn męskich (Puchar Thomasa — Thomas Cup) i żeńskich (Puchar Uber — Uber Cup) w badmintonie. TotalEnergies BWF Thomas & Uber Cup Finals 2024. 27 kwietnia — 5 maja 2024. Chengdu (Chiny). Hi-Tech Zone Sports Centre Gymnasium. Kategoria: Grade 1 — Team Tournaments. Wyniki w serwisie tournamentsoftware.com.

Fot. Mak Chiu Wo, Tan En En © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj