2013-08-29, Warszawa
Z perspektywy 35 lat (11)
Biuro, kasa i pracownicy

Rok 1977 charakteryzował się wieloma zmianami w moim życiu, nie tylko osobistym, ale też zawodowym.


Okazało się, że po kilku latach pracy w Polskim Związku Szermierczym otrzymałam zadanie utworzenia nowego związku – badmintona, który został powołany w dniu 7 listopada tego właśnie roku (na fot. 1. autorka wspomnień, Jadwiga Ślawska-Szalewicz na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w 2000 r.  z reprezentantami Polski, Katarzyną Krasowską, Michałem Łogoszem i Robertem Mateusiakiem).

Początki, jak zwykle, były bardzo trudne. Z wyrobionymi pieczątkami, nagłówkową oraz sekretarza generalnego i prezesa, latałam po Warszawie, odwiedzając stosowne urzędy centralne, aby dokonać wszystkich wymaganych rejestracji, a także dopełnić formalności założenia konta w banku. Bez tego nie można było wystąpić o jakiekolwiek środki finansowe z Polskiej Federacji Sportu (PFS). Nie mieliśmy biura, nie było też miejsca, gdzie mogłabym usiąść i pisać wszystkie wymagane dokumenty, dlatego korzystałam z maszyn do pisania w zaprzyjaźnionych pokojach PFS oraz niektórych związków sportowych, a także w biurze Centralnego Ośrodka Sportu i Turystyki w Warszawie mieszczącego się przy ul. Łazienkowskiej w budynku obecnego COS Torwar.

Ówczesny wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Sportu, były kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Judo, mój wieloletni kolega Janusz Pawluk, a jednocześnie mój służbowy przełożony, kontaktował się ze mną poprzez sekretariat prezesa Andrzeja Szalewicza, który pracował w ZAE POLON w Warszawie przy ul. Konstruktorskiej 3. Andrzeja wyrzucono z funkcji dyrektora w roku 1982 za obronę działaczy Solidarności (dzisiaj nie ma tego zakładu, który dzięki nieudolnemu zarządzaniu następców został zlikwidowany w późnych latach osiemdziesiątych).

Na zebraniu zarządu 4 grudnia 1977 r. w Bukownie omówiono nie tylko składy osobowe poszczególnych komisji związku, ale również zatwierdzono plan rzeczowo–finansowy, czyli popularny kalendarz imprez, oraz zatwierdzono koszty administracyjne. Zresztą nie było ich zbyt dużo. Moje wynagrodzenie i ściśle zaplanowane koszty działalności, wyjazdów w teren. Wszystkie planowane koszty były zatwierdzone przez Zarząd z udziałem komisji rewizyjnej, która miała do nich dostęp. Zresztą do końca pracy w Polskim Związku Badmintona był respektowany punkt regulaminu organizacyjnego zarządu, według którego komisja rewizyjna była obecna na wszystkich zebraniach aż do końca kadencji 2004 roku.

Zatwierdzony kalendarz imprez wraz z kosztami administracyjnymi został złożony w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Turystyki (GKKFiT) i po dwóch czy trzech tygodniach odbyła się jego obrona. Nie było w tym ani nic dziwnego, ani nic trudnego do obrony. Przecież w szermierce również składaliśmy kalendarze, broniliśmy ich, z jedną tylko różnicą. Tam w takiej obronie brał udział kierownik wyszkolenia, główny księgowy oraz trenerzy kadry narodowej szabli, floretu mężczyzn i kobiet oraz szpady. Kierownikiem wyszkolenia był prof. Zbigniew Czajkowski, który był jednocześnie trenerem kadry w szpadzie. Dojeżdżał z Katowic, jednak on doskonale wiedział co ma robić, a ja koordynowałam całość materiałów wymaganych w GKKFiT.

Czasy były trudne i w tak wielkim związku jak szermierka nie było zbyt wielu pracowników w biurze. Oprócz sekretarza generalnego zatrudnialiśmy osobę znającą co najmniej dwa języki obce, w tym obowiązkowo francuski. Do niej należało prowadzenie korespondencji z całym światem szermierczym, FIE (Międzynarodową Federacją Szermierczą) czy też ambasadami państw, do których jeździli nasi zawodnicy w związku z organizowanymi zawodami międzynarodowymi. Cała korespondencja zagraniczna była nadzorowana przez sekretarza generalnego w uzgodnieniu z kierownikiem wyszkolenia i jego trenerami kadry. Osoba prowadząca sekretariat była zatrudniona etatowo, do tego dochodziła główna księgowa. I to byli wszyscy pracownicy związku szermierczego w latach 1972 – 1977. Razem 3,5 osoby w części organizacyjno-administracyjnej i 5 osób w dziale szkolenia.

W tym czasie szermierka była medalową dyscypliną sportową. Igrzyska Olimpijskie 1972 r. to złoty medal Witka Woydy i szóste miejsce Marka Dąbrowskiego indywidualnie oraz złoty medal drużyny we florecie mężczyzn. Po raz pierwszy na jednych IO jeden zawodnik zdobył dwa złote medale — Witold Woyda. Skład drużyny: Witold Woyda, Marek Dąbrowski, Jerzy Kaczmarek, Lech Koziejowski. Szabliści w składzie Krzysztof Grzegorek, Zygmunt Kawecki, Jerzy Pawłowski, Janusz Majewski i Józef Nowara (trener Andrzej Piątkowski) zdobyli 5. miejsce, zaś drużyna w szpadzie zajęła tylko szóstą lokatę w składzie Henryk Nielaba, Bogdan Gonsior, Bohdan Andrzejewski, Jerzy Janikowski i Kazimierz Barburski (trener Mikołaj Pomarnacki). Tylko!

Może zbyt dużo napisałam o tamtych latach i sukcesach w szermierce, ale chciałam pokazać jakimi wynikami sportowymi należało się legitymować, aby GKKFiT przyznał dotację w wysokości ok. siedmiu milionów złotych na cztery bronie. (Ówczesne pieniądze przekładają się na obecne). Takimi pieniędzmi dysponował jeden z najsilniejszych związków sportowych ze znakomitymi sukcesami sportowymi odnoszonymi na igrzyskach olimpijskich oraz mistrzostwach świata. Wszystkie sprawy organizacyjne i administracyjne załatwiało biuro w składzie 4-osobowym. A spraw nie było mało, pamiętajmy, że wówczas nikt nie posiadał paszportu w domu, wszystkim zawiadywała składnica paszportowa COS, do której trzeba było składać szereg wymaganych dokumentów, takich jak zgody na wyjazdy zagraniczne z MON (zawodnicy-żołnierze z klubów wojskowych) oraz Gwardyjskiego Pionu Wojskowego dla zawodników z klubów gwardyjskich (milicyjnych). Tony papierów potrzebnych do jednego wyjazdu były składane w COS w Wydziale Paszportowym, aby za kilka dni komisja zagraniczna GKKFiT rozpatrzyła wnioski, zatwierdziła je i przesłała do wszystkich urzędów, tak byśmy mogli otrzymać paszporty i starać się o wizy, dewizy, bilety lotnicze bądź kolejowe. Jeden pracownik pod nadzorem sekretarza generalnego zajmował się tymi sprawami. Obsługą wydziału szkolenia zajmowała się osoba prowadząca sekretariat, o głównej księgowej i kasjerce na cząstce etatu nie wspominam, bo wiadomo, co do nich należało. Tak wyglądała organizacja biura w jednym z najlepszych związków sportowych lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Można powiedzieć, że uczyłam się od najlepszych.

W listopadzie 1977 r. otrzymałam przydział jednego pokoju na Stadionie Dziesięciolecia i tam właśnie zaczęło oficjalnie działać biuro Polskiego Związku Badmintona.
Musiałam opisać strukturę organizacyjną związku szermierczego, gdyż właśnie on był wzorem dla mnie, jak należy zorganizować pracę w biurze Polskiego Związku Badmintona. Już 15 stycznia 1978 r. Zarząd wyraził zgodę na zatrudnienie kierownika wyszkolenia – mgr Ireny Karolczak, wielokrotnej medalistki mistrzostw Polski w badmintonie, absolwentki Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, trenera II klasy. Oprócz Ireny przyjęto do pracy główną księgową Jadwigę Pieńkowską (na pół etatu), a także otrzymaliśmy minimalne pieniądze, 300 czy 400 złotych, na zatrudnienie maszynistki; była nią Teresa Dyjak z zaprzyjaźnionego Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. W marcu 1978 r. Zarząd zatwierdził zakresy czynności i obowiązków poszczególnych pracowników, a kierownik wyszkolenia przedstawił zarządowi do zatwierdzenia plany szkolenia.

Pierwszymi trenerami byli dla seniorów Bolesław Zdeb i Eugeniusz Jaromin, dla juniorów – Lesław Markowicz, zaś młodzieżowców – Krzysztof i Tadeusz Englanderowie. Praca w Związku podzielona była pomiędzy Wydział Szkolenia, Wydział Gier i Dyscypliny i Kolegium Sędziów. Powołano też komisje doradcze Zarządu, a mianowicie: Komisję Młodzieży, Medyczną, Sprzętową, Wychowania Dyscypliny i Propagandy. Do obowiązków kierownika wyszkolenia należało opracowanie zasad klasyfikacji sportowej, zasad zdobywania klas sportowych, zasad przeprowadzenia testu sprawności fizycznej, regulaminu powoływania kadry narodowej, trybu uzyskiwania zawodowego tytułu trenera i instruktora.

Dla porównania przypomnę jak wyglądało skład liczebny biura w latach 1991–1994. Utrzymano status sekretarza generalnego, który w roku 1991 zamieniono na urzędującego prezesa i tak było do 1993, a od tego roku prezes pełnił funkcję społecznie. Kierownikiem został Wojciech Cicharski, zatrudniony na umowę zlecenie, a kierownikiem wyszkolenia przez sześć kolejnych lat była Elwira Seroczyńska, trener klasy mistrzowskiej, srebrna medalistka Igrzysk Olimpijskich w Squaw Valley w łyżwiarstwie szybkim. Z Elwirą łączyły mnie od lat przyjacielskie układy, gdyż razem studiowałyśmy na warszawskiej AWF. Namówiłam ją na pracę w badmintonie, ponieważ bardzo potrzebowaliśmy po odejściu Ireny Karolczak fachowca, a ona niewątpliwie takim była. W roku 1991 Elwira przeszła na emeryturę, a na jej miejsce przyszedł kolejny fachowiec, Apolinary Pastuszko. I to nic, że jego sportem ukochanym było żeglarstwo. Wydał wiele książek merytorycznych z tego zakresu, a tworzenie planów szkoleniowych czy kalendarza imprez w każdej dyscyplinie sportowej jest podobne, bo zasady są niezmienne.

Trenerem kadry był Lesław Markowicz (1989-1993), który prowadził wspólnie z trenerem Zhou Jun Lingiem treningi w ośrodku przygotowań olimpijskich w Olsztynie. Szkolenie, zgrupowania, starty kontrolne, bezpośrednie przygotowanie startowe do imprezy głównej w każdej dyscyplinie rządzi się tymi samymi prawami. Wie o tym każdy, kto skończył studia na AWF i uważnie zgłębiał teorię wychowania fizycznego.

W 1984 r. w biurze związku zatrudniliśmy mgr. inż. Marka Idzikowskiego, absolwenta Politechniki Warszawskiej, który prowadził wydział gier i dyscypliny, a także pełnił przez lata (do mojego rozstania z badmintonem w styczniu 2005 r.) funkcję zastępcy sekretarza generalnego. Po kilku zmianach na stanowisku głównej księgowej (tak się składało, że zawsze były to kobiety) zatrudniono w 1982 r. Krystynę Perkowską (na fot. 2. w biurze PZBad), która odeszła z badmintona pod koniec roku 2000 ze względu na ciężką chorobę. To była dla nas niepowetowana strata, gdyż jej następczyni nie była naszym udanym przedsięwzięciem.

Najdłużej pracowała z nami Regina Jarnutowska (na fot. 3. w biurze PZBad), która przyszła w 1981 r. z COS. Pracowała przez lata jako kasjerka (zgodnie z przepisami finansowymi księgowa nie mogła i nie może prowadzić kasy), przepracowała ponad 20 lat, a po odejściu na emeryturę zastąpiła ją w roku 2001 Ewa Czerwińska.

W sumie w biurze Polskiego Związku Badmintona zatrudniano 4 pracowników w tym 3 na umowy zlecenia i nigdy nie było ich więcej, bo nie było takiej potrzeby. Gdy sprawy wymagały opinii prawnych lub sportowych, zatrudnialiśmy fachowców na umowy zlecenia, gdyż było to lepsze i bardziej ekonomiczne. W dziale szkoleniowym zatrudnione były 2 osoby. W kolejnych latach następowały konieczne zmiany na poszczególnych stanowiskach. W 1998 r. zakończył pracę w związku Apolinary Pastuszko, Wojciech Cicharski został kierownikiem wyszkolenia, a po jego śmierci (17.04.2000 r.) już we wrześniu kierownikiem wyszkolenia został Michał Mirowski zatrudniony na umowę zlecenie. W czerwcu 2000 r. odeszła od nas Krysia Perkowska zastąpiona przez Agnieszkę Węgrzyniak (córkę Izy Osik, która pracowała wówczas w Departamencie Sportu Wyczynowego, zajmując się finansami wszystkich stowarzyszeń sportowych w Polsce, jak również, była opiekunem badmintona z ramienia Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu – GKKFiS).

W 1993 roku udało nam się skomputeryzować nasze biuro i odtąd praca stała się znacznie łatwiejsza. Nie potrzeba było powielacza spirytusowego, nie potrzeba było kalek hektograficznych; komunikaty, informacje i tym podobne rzeczy drukowaliśmy z komputerów, powielaliśmy na ksero i rozsyłaliśmy do 162 klubów sportowych. Wtedy tę gigantyczną pracę robiliśmy wspólnie, szykując stosy kopert do wysyłki – niezwykle ważnych dokumentów i informacji. Przecież i tak byliśmy już mocno w przodzie z technicznym oprzyrządowaniem, gdyż w 1988 r. posiadaliśmy faks, profesjonalne ksero, teleks, na każdym stanowisku pracy merytorycznej był komputer; no tak, nie było telefonów komórkowych, to prawda. Pierwszy mobilny telefon zakupiliśmy dopiero pod koniec 1999 r. Do 2004 r. pracowało nas w biurze 4 osoby (Ewa Czerwińska, Agnieszka Węgrzyniak, Marek Idzikowski, ja) plus kierownik wyszkolenia, którym był do sierpnia 2000 r. M. Mirowski,  a po jego rezygnacji  Andrzej Janecki oraz 3 trenerów kadry narodowej: Ryszard Borek , Klaudia Majorowa, obydwoje zatrudnieni na kontraktach trenerskich oraz Bożena Haracz – na umowę zlecenie.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że w roku 1997 przychody związku zamykały się kwotą około 1.425.000 zł, w roku 1998 – 1.795.000, w roku 1999 – 2.355.000zł,  a rok 2000 zamknął się kwotą 2.561.000zł. Kolejne lata to rok 2001 — przychód w wysokości 2.223.000 zł, rok 2002  — 1.780.000zł, rok 2003- 1.941.000 zł i rok 2004 – kwota 1.939.000 zł.

Wszelkie niezbędne zajęcia związane z rehabilitacją i fizykoterapią odbywały się podczas treningów bądź w OPO Głubczyce, bądź na zgrupowaniach w COS Cetniewo czy Krynicy Górskiej lub COS OPO Spała (na fot. 4. z uroczystości w Hotelu Europejskim w Warszawie w 1998 r. dyr. COS OPO Spała Zbigniew Tomkowski oraz brązowa medalistka IO w Berlinie Maria Kwaśniewska-Maleszewska; z lewej Jadwiga Ślawska-Szalewicz, odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski). Lekarzem związkowym był Hubert Krysztofiak (obecny dyrektor COMS), który nie tylko nadzorował sprawy kontroli medycznej, ale również odpowiadał za sprawy związane z gospodarowaniem odżywkami dla zawodników. W tym czasie Polski Związek Badmintona realizował zadania w zakresie szkolenia w ramach programów: Ateny 2004, kadry C, kadry seniorów i juniorów, kadry juniorów młodszych oraz zakup sprzętu sportowego, szkolenia i doszkalania kadry trenerskiej i instruktorskiej, stypendia dla zawodników oraz akcję uczniowskich klubów sportowych, w ramach której odbywały się: sportowe wakacje, szkolenie i doszkalanie nauczycieli UKS-ów, turnieje uczniowskich klubów sportowych, powoływanie nowych UKS-ów i zakup dla nich sprzętu sportowego oraz doposażanie uczniowskich klubów w bezpłatnie dostarczane lotki w zależności od uzyskanych wyników, a także wydawanie materiałów szkoleniowych niezbędnych w pracy nauczycieli.

Wszystkimi programami i zadaniami zleconymi związkowi zajmowały się te same osoby, zwracaliśmy uwagę na uzyskiwane efekty przy minimalnym zatrudnieniu. Wszelkie zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydawane były na szkolenie i udział w zawodach zagranicznych. W ten sposób zawodnicy mogli podnosić poziom mistrzostwa, a my cieszyliśmy się z osiąganych przez nich wyników.

Jadwiga Ślawska-Szalewicz

cdn.

Fot. Jadwiga Ślawska-Szalewicz (archiwum)

W związku z jubileuszem Polskiego Związku Badmintona kontynuujemy publikację cyklu złożonego ze wspomnień i historycznych refleksji Jadwigi Ślawskiej-Szalewicz. Była prezes PZBad, była wiceprezydent Europejskiej Unii Badmintona (EBU — obecnie Badminton Europe, BE), honorowa prezes PZBad, pisze również często o badmintonie w swoim blogu "Okiem Jadwigi", poświęconym zresztą o wiele szerszej tematyce.

Poprzedni odcinek zamieściliśmy 10.08.2013.

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj