2020-05-22
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
BADMINTON MA WIELKIE OCZY...

22.05.2010. ...a redakcja oczy dookoła głowy, by nie umknęło nam nic, co dotyczy kometki, nawet jeśli musimy szukać w dalekiej Japonii, a wciąż nie ma to związku z firmą Yonex.
Oto rekonesans w sektorze badmintona w Kraju Kwitnącej Wiśni naprowadził nas na ślady japońskich komiksów manga, których tematykę zmonopolizowała nasza ulubiona dyscyplina.

Pierwszy projekt malowany wschodnią kreską, gdzie postacie mają oczy większe niż przysłowiowy strach, a kolorowi ich włosów zdarza się korzystać z najbardziej oryginalnych propozycji koła barw, skierowany jest raczej do młodych dziewcząt, o czym świadczyć może choćby tytuł dzieła "Badminton Girl". Utwór traktuje o dziewczynce imieniem Asahi, o której nie można powiedzieć, by była ze sportem za pan brat. W gimnazjum nastolatka zapisuje się do drużyny siatkarskiej, lecz delikatnie mówiąc, nie idzie jej najlepiej. Tymczasem jej przyjaciółka to prawdziwa sportowa wyjadaczka, a konkretnie wyśmienita badmintonistka. Wiadomo, matka trenerka... Pewnego razu przyjaciółka prosi Asahi, by zastąpiła jej chorą koleżankę w pojedynku deblowym. Czy nieszczególnie wysportowana gimnazjalistka po raz kolejny wystawi się na pośmiewisko, czy odkryje w sobie nowy talent? Wystarczy otworzyć link z komiksem "Badminton Girl", pod którym zamieszczono sześć zeszytów tej pasjonującej historii. By zaoszczędzić czytelnikom kłopotów, przypominamy że jest to komiks japoński, więc należy go czytać z prawej strony do lewej. Uspokajamy: wszystkie omawiane komiksy zostały przełożone na język angielski.

Druga manga to najlepszy dowód na to, że badminton nie jest sportem wyłącznie dla dziewczyn i że nawet zatwardziali piłkarze potrafią pochylić czoła nad kometką. W komiksie "Yamato no Hane. Badminton Story" dwunastolatek nazwiskiem Daichi Yonekawa zna się na badmintonie równie biegle, co na fizyce jądrowej i myśli o nim dokładnie to samo, co stwierdziliśmy przed sekundą. Tymczasem jakimś cudem jego siostra bliŹniaczka namawia chłopaka na wspólny trening. Daichi nudzi się jak mops, bo wyrozumiała Yuki nagrywa mu same kliry, więc kiedy na korcie obok zaczyna się rozgrzewać jakiś nieznajomy nastolatek, pewny siebie Daichi proponuje mu mecz. Nie wie, że to Taka Tsubahara — mistrz Japonii juniorów. Wynik meczu, którego łatwo się domyślić, nie zraża młodego Yonekawy. Więcej, dwunastolatek łapie bakcyla, rzuca piłkę i zapisuje się do sekcji badmintona (uwaga spoiler: do żeńskiej sekcji). Kto chce poznać dalsze losy bliźniaków, może kliknąć odnośnik do "Yamato no Hane. Badminton Story".

Na koniec pozostała najbardziej gorąca bułeczka, czyli manga, której najnowszy, czterdziesty ósmy zeszyt ukazał się w sieci nie dalej jak wczoraj! Tytuł komiksu jest krótki i szybki, choć nie znane są statystyki, czy da się go wypowiedzieć z prędkością 421 km/h. Mowa o dziele pod tytułem "Smash!" z Shotą Azumą w roli głównej. Shota to typowy, beztroski nastolatek, który odbija lotkę z przyjaciółką z dzieciństwa — Miwą. Miwa trenuje w klubie i robi co może, by zachęcić chłopaka do gry (uwaga spoiler: bo jest w nim zakochana, o czym on nie ma zielonego pojęcia). Pewnego razu Shota wpada na tajemniczą dziewczynę, która spuszcza mu na korcie niezłe lanie i ucieka bez słowa z hali. Shota przekonuje się, że badminton to nie tylko przyjemna rekreacja i postanawia zapisać się do sekcji, by osiągnąć poziom gry, który pozwoli mu na ponowne spotkanie z milczącą zawodniczką. Postanowienie to oznacza złe wieści dla zadurzonej Miwy, a dobre dla Anana, którego Shota poznaje w trakcie poszukiwań swej tajemniczej bogini. Anan zapewnia Shotę, że zna dziewczynę i obiecuje mu ją przedstawić, pod warunkiem że uda mu się pokonać go na korcie. Niewiele może zdziałać niedzielny kometkowicz przeciwko doświadczonemu reprezentantowi klubu. Żaden z chłopców nie wie jednak, że meczowi przygląda się w ukryciu pewna kobieta. Czy młody Azuma odnajdzie zagadkową nieznajomą? Co na to nieszczęsna Miwa? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdują się w mandze "Smash!".

Podsumowując recenzje japońskich artystów, warto zaznaczyć, że główną rolę we wszystkich trzech mangach gra jednak badminton. Już na pierwszy rzut oka widać, że komiksy wyszły spod pióra znawców tematu, atrakcyjnie ukazujących dynamikę meczów, szczegóły wymian, myśl taktyczną, technikę uderzeń. I choć na niemal każdym centymetrze kwadratowym stron mangi sypią się błyskawice, a rakieta zdaje się wpadać w jakiś wir czasoprzestrzenny, w którym wszyscy zawodnicy znajdują czas na bycie zdumionymi i skamieniałymi, badmintonowe mangi po prostu fajnie się czyta. Życzymy przyjemnej lektury!

Fot. © Katarzyna Karpińska

karpeek

© BadmintonZone.pl | zaloguj