2020-04-03
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
SPORO SOBIE PO TYM ROKU OBIECUJĘ

3.04.2010. Niebywałą niespodziankę sprawił fanom badmintona "Przegląd Sportowy", zamieszczając w piątkowym dodatku "Tempo" obszerny i wyjątkowo ciekawy wywiad z Przemkiem Wachą (fot.).

W wywiadzie możemy między innymi przeczytać, że choć Wacha — jak każdy głubczyczanin — był skazany na badminton, w młodości miał również epizod z piłką nożną: Pochodzę z Głubczyc, a tam każdy uprawia albo uprawiał ten sport. Na rogatkach stała nawet kiedyś tablica z napisem: "Głubczyce — miasto badmintona". Na wuefie nie dostawaliśmy piłki, tylko lotki i rakiety. Ale w dzieciństwie liczył się nie tylko badminton, bo interesowałem się też piłką nożną. Kiedyś przez pół roku trenowałem równocześnie futbol i badminton. Ale ja zawsze byłem indywidualistą i w końcu zostałem z tą rakietką. Głubczyce to małe miasto, 15 tysięcy ludzi. Tam nie ma co robić i całe szczęście, że była chociaż sekcja badmintona.

Waszek ubolewa również nad tym, że przykleił się do niego wizerunek złego chłopca. Choć twierdzi, że w młodości zdarzało mu się nie zapanować nad krewkim charakterem, nawet wówczas wiele historii było przerysowanych: No, grzecznym chłopcem to ja nie byłem (śmiech). Na każdym zagranicznym turnieju dostawałem po 50, 100 euro kary. Zabierałem osiem rakiet, wracałem z trzema, bo reszta kończyła w kawałkach. Byłem młody i głupi, zdarzały się różne historie, chociaż wiele z nich było grubo przesadzonych, jak chociażby te, że rozbiłem jakąś szybę, podpaliłem toaletę czy rzucałem telewizorami. Teraz wiem już, za kogo cierpiałem, ale to bez znaczenia. W którejś z gazet nawet mnie przepraszali, bo ich wersja wydarzeń odbiegała od prawdy. Zawsze lepiej napisać, że Wacha coś przeskrobał, bo jest znany.

Najlepszy polski singlista tłumaczy się także ze spadku w rankingu światowym i gorszych ostatnimi czasy osiągnięć: Ostatnie dziesięć miesięcy miałem słabe. Głównie z powodu kontuzji. Tak często gościłem w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej, że już proponowali mi tam etat (śmiech). Byłem tym wszystkim zmęczony psychicznie i fizycznie. Efekt był taki, że w turniejach często odpadałem w drugiej rundzie. Ale teraz czuję się dobrze i sporo sobie po tym roku obiecuję. Różnice w rankingu nie są takie duże.

Nagabywany przez dziennikarza o to, czy PZBad docenił niedawny sukces drużyny męskiej na drużynowych mistrzostwach Europy, Waszek optymistycznie prognozuje: Hmm, mamy nadzieję, że jakieś nagrody będą, ale czy, kiedy i jakie, to się dopiero okaże. Na razie głubczyczaninowi obcięto stypendium sportowe, jednak na szczęście stanowi ono marginalną część jego dochodów: Mam sponsora, z którym właśnie podpisałem bardzo dobry trzyletni kontrakt, od lat występuję w mocnym klubie w Niemczech. Chociaż to akurat już nieaktualne, bo niedawno się dowiedziałem, że mój klub splajtował. Po kieszeni mnie to nie uderzy, bo od razu dostałem na mejla trzy oferty z innych zespołów, ale szkoda — grałem tam dziewięć lat, przyzwyczaiłem się.

Wacha z wdziękiem przyznaje, że jest nadpobudliwy: Mam ADHD! Wprawdzie niezdiagnozowane, ale wszystko na to wskazuje. Ale w badmintonie to nie jest wada, tu trzeba być cały czas pobudzonym. Znany z soczystych przekleństw podczas pojedynków badmintonowych zawodnik twierdzi, że cały czas nad sobą pracuje: No, nie jest to powód do dumy. Tym bardziej że trenujemy razem z dziewczynami i to trochę głupio, jak się przy nich rzuca mięsem. Próbujemy się powstrzymywać, ale z różnym skutkiem. Trenujemy bardzo ciężko, pod presją, pojawiają się nerwy, różnice zdań, charakterów.

Waszek ubolewa nad tym, że daleko nam do Danii, w której badminton jest niezwykle popularny. W Polsce, jak dotąd, jest to dyscyplina niedoceniana. Zawodnikom brakuje zaś azjatyckich trenerów, bez których ciężko równać do światowej czołówki: Wyjechali z Polski, bo nie było dla nich pieniędzy. Wielka szkoda, bo to szkoleniowcy z górnej półki. Chen Gang był kiedyś trzeci na świecie i przez dwa lata pracował z najlepszym trenerem singlistów Li Mao. Z kolei przy Koreańczyku wspiąłem się na 9. miejsce na świecie. Ich treningi to była bajka. Ciężkie, ale skuteczne. Strasznie żałuję, że odeszli.

Zachęcamy do przeczytania całego wywiadu w "Przeglądzie Sportowym".

Fot. © BadmintonPhoto.com (archiwum)

pola

© BadmintonZone.pl | zaloguj