2019-07-14
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
SKROMNY KRÓL SMECZU

14.07.2009. Jak wielu sportowców, niegdyś podziwianych i oklaskiwanych za swoje osiągnięcia, Liem Swie King (na fot. z prawej), legenda światowego badmintona, po zakończeniu kariery popadł w zapomnienie.
Po zdobyciu najwyższego uznania oraz licznych złotych medali na najważniejszych imprezach badmintonowych Indonezyjczyk postanowił odnaleźć się w szarej rzeczywistości — bez wyczerpujących meczów, ciężkich treningów i fanów wykrzykujących z zapałem jego imię.

W dwadzieścia lat po tym, jak porzucił badmintonowy kort, świat znów o nim usłyszał. Najpierw opublikowano jego biografię, a następnie na kanwie tej bajecznej opowieści powstał film (zob. BADMINTONOWY KRÓL, 30.06.2009). Film i książka zdobyły dużą popularność nie tylko w rodzimej Indonezji, ale w całej Azji. Liem Swie King, który zawsze słynął ze skromności, przyznaje: Po pierwsze nie mogę w to uwierzyć. Myślę, że nie zasłużyłem na coś takiego. To dla mnie zbyt wiele. Trzykrotny zwycięzca All England dodaje równocześnie ze zdumieniem: Wokół wciąż gra tylu wspaniałych zawodników. Dlaczego wybrano akurat mnie? Jeden ze współtwórców filmu "King", Ari Sihasale, uważa, że odpowiedź na pytanie Liem Swie Kinga jest prosta: Po prostu to jedyny król smeczu na świecie. Trzeba bowiem pamiętać, że Liem Swie King rozwinął technikę dynamicznego ścięcia z wyskoku, kopiowaną przez rzesze badmintonistów na całym świecie. Ari Sihasale uważa również, że życiowe perypetie Indonezyjczyka mogą stać się inspiracją dla wielu młodych zawodników, ponieważ pokazał on jak zwykły chłopiec z małej, wiejskiej miejscowości staje się dzięki pracowitości i wytrwałości herosem. Liem Swie King pokazał również, że ludzie powinni zawsze walczyć o to, aby realizować swoje marzenia.

Dziś 53-letni król smeczu wspomina z sentymentem: Pamiętam każde najmniejsze zdarzenie na początku mojej kariery zawodniczej. Wszyscy członkowie mojej rodziny kochali badminton. Mieliśmy mały kort z tyłu domu. Siostry Liem Swie Kinga Megah Inawati oraz Megah Idawati, nie tak sławne jak ich brat, z powodzeniem grały jednak w indonezyjskiej kadrze, reprezentując swoją ojczyznę w 1965 r. na Pucharze Uber. Liem Swie King uważa, że wiele zawdzięcza ojcu, który zaszczepił mu pasję do badmintona i był jego pierwszym szkoleniowcem: Podczas treningów był bardzo surowy. Na samym początku za każdym razem, kiedy przegrałem z amatorem, ojciec kazał mi robić kilkadziesiąt wyskoków z przysiadu lub 50 razy obiec boisko.

Paradoksalnie drogę do kariery otworzyła Liem Swie Kingowi... przegrana — podczas mistrzostw juniorów w rodzimym Kudusie: Miałem 14 lata i po przegranym meczu rozpłakałem się. Sądziłem, że to koniec wszystkiego. Jednak podczas zawodów styl gry chłopca przyciągnął uwagę właściciela fabryki cygar, Budiego Hartono, który prowadził równocześnie znany klub badmintonowy. Hartono uważał, że Liem posiada niebywały talent i zadatki na obiecującego zawodnika: Zaprosił mnie na trening do swojego klubu, gdzie wyszkolono już wielu sławnych zawodników, takich jak Alan Budikusuma, Ivana Lie, Hariyanto Arbi, Eddy Hartono i Rudy Gunawan. Król smecza ze śmiechem podsumowuje: Rozpocząłem nie od zwycięstwa, ale od porażki. Dwa lata później, w 1972 r., zdobyłem pierwszy tytuł czempiona na mistrzostwach Jawy. W ciągu kilku następnych lat Liem Swie King zrobił oszałamiająca karierę, jednak — jak podkreśla — nigdy nie myślał o tym, aby zarabiać dzięki swojemu talentowi pieniądze: Nigdy nie miałem poczucia, że należy mi się jakaś nagroda. Wszystko, czego pragnąłem, to zwyciężać dla Indonezji. To była moja jedyna motywacja.

Koniec lat 70. był najlepszym okresem zawodniczej kariery Liema. Poczynając od 1978 r., przez 33 miesiące nie mógł go pokonać żaden singlista. Choć zdarzały się również porażki. Jedną z najbardziej medialnych była ta podczas finału All England w 1976 r., kiedy uległ legendarnemu Rudy'emu Hartono. W kuluarach mówiono jednak, że Liem był w stanie wygrać ze swoim rodakiem, jednak ten poprosił go, aby "pomógł" mu pobić rekord ustanowiony przez Duńczyka Erlanda Kopsa, siedmiokrotnego zwycięzcy All England. Nie wiadomo, ile jest prawdy w tej opowieści. Obecnie na wspomnienie tych spekulacji Liem Swie King tylko się uśmiecha: Można wygrać albo przegrać, o to chodzi w badmintonie. Jak przegrałem, to przegrałem. Najważniejsze było to, że zarówno ja, jak i Rudy graliśmy dla Indonezji. Ostatecznie zwycięstwo szło na konto Indonezji.

W wieku lat 32, po 15 latach grania, król smeczu postanowił zakończyć karierę. Jak sam wspomina: To nie była łatwa decyzja. Rozważałem ją przez dwa lata. Wiele osób uważało, że rezygnuję z badmintona, bo jestem rozczarowany postawą Indonezyjskiego Związku Badmintona, ale to nieprawda. Zrobiłem to, czego chciałem.

Po przejściu na sportową emeryturę, Liemowi nie było łatwo ułożyć sobie życie od nowa: Nie zdążyłem nabyć innych umiejętności poza graniem w badmintona. Z drugiej strony nie chciałem skorzystać z tego, co już umiem, i zostać trenerem. Początkowo badmintonista zajął się oferowaniem akcesoriów sportowych, jednak jak sam przyznaje: To nie zadziałało, musiałem zamknąć interes. Jednak wkrótce los uśmiechnął się do Liema, który rozpoczął prowadzenie hotelu w Dżakarcie, co z powodzeniem czyni do dziś. Jak sam mówi, rzadko znajduje czas na badminton: Nie sądzę, abym mógł jeszcze zrobić "królewski smecz", zresztą teraz wolę tenis.

Liem Swie King ma trójkę dzieci, jednak żadne z nich nie gra w badmintona. Co więcej, jego potomkowie przez długi czas nie wiedzieli, że ich ojciec był w młodości jednym z najbardziej podziwianych badmintonistów świata: Dzieci żyły w nieświadomości aż do czasu ukończenia gimnazjum. Nieraz dziwiły się, że nieznani im ludzie pozdrawiają mnie na ulicy. W końcu powiedziałem im, że kiedyś grałem w badmintona. Po tym spóźnionym wyznaniu stały się moimi najwierniejszymi kibicami. To właśnie one przekonały mnie do tego, abym zgodził się na wydanie mojej biografii i nakręcenie filmu.

Na koniec Liem Swie King dodaje: Jestem szczęśliwy, że otrzymałem takie propozycje, ale wciąż myślę, że na to nie zasłużyłem.

Fot. © BadmintonPhoto.com (archiwum)

pola

© BadmintonZone.pl | zaloguj