2018-09-09, Pekin
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE 2008. BADMINTON. BILANS

Po raz pierwszy w dziejach Europejczycy nie zdobyli żadnego medalu.
Co prawda na granicy takiej porażki balansowano już w przeszłości, zwłaszcza na igrzyskach w Barcelonie, gdzie brązowy medal zdobył Thomas Stuer-Lauridsen, i w Sydney: brąz pary Simon Archer, Joanne Goode. Ponadto w Pekinie blisko medalu znajdowało się kilkoro przedstawicieli Starego Kontynentu (4. miejsce debla męskiego z Danii i szereg ćwierćfinałów, w tym polskiego miksta — Robert Mateusiak, Nadia Kostiuczyk). Przy czym heros europejskiego badmintona, Peter Hoeg Gade miał nieszczęście już w ćwierćfinale trafić na fantastycznie dysponowanego Lin Dana, z którym stoczył ładny mecz, może stosunkowo najtrudniejszy dla Chińczyka na Igrzyskach w Pekinie. Podobnego pecha Duńczyk miał na Igrzyskach w Atenach, gdzie w 1/4 uległ bezkonkurencyjnemu tam Taufikowi Hidayatowi.

Niestety posucha w Pekinie współgra z analogiczną historyczną klęską w zeszłorocznych mistrzostwach świata w Kuala Lumpur. Tam także po raz pierwszy Europa nie zdobyła medalu, a przecież w MŚ medali rozdaje się o 5 więcej niż na IO. To już nie wygląda na przypadek.

Po raz pierwszy od włączenia naszej dyscypliny sportu do oficjalnego programu igrzysk zostały one zorganizowane w kraju "badmintonowym". Zawody cieszyły się oczywiście wielkim zainteresowaniem miejscowej publiczności. Chińscy kibice, którzy nie mieli biletów na badmintona, polowali na okazję odkupienia wejściówki. Bilety do hali politechniki pekińskiej należały do najbardziej pożądanych.

Po słynnych skandalach sędziowskich w ostatnich latach, gdy awantury były prowokowane głównie błędami lub oszustwami sędziów liniowych, obawiano się nieco powtórzenia takich sytuacji w grze o olimpijską stawkę. Nic bulwersującego jednak nie nastąpiło. Mimo to warto, by rozpoczęto wprowadzanie na największych zawodach działania aparatury pomocniczej w rodzaju Hawk Eye.

Jedyne systematycznie powtarzające się incydenty związane z sędziowaniem, to raczej nieskuteczne próby wpływania na arbitrów przez głównego trenera Chińczyków, Li Yongbo. Gdy tylko był niezadowolony z decyzji, zrywał się z miejsca i perswadował coś sędziom, zwłaszcza głównemu. Krytykował także osobiście sędziów prowadzących. Wydaje się, że oprócz indywidualnych cech charakterologicznych coacha było to spowodowane zagrożeniem dobrego wyniku badmintonistów Chin, od których oczekiwano wydatnego przyłożenia się do zwycięstwa gospodarzy w klasyfikacji medalowej. Tymczasem niektórzy, choć nieliczni, faworyci gospodarzy przegrali z kretesem, a zdobycie medali przez innych wisiało na włosku. Stąd nerwowość Li Yongbo. Ostatecznie Chińczycy zdobyli w badmintonie dość dużo medali, bo osiem. Tyle samo, co w tenisie stołowym.

Występ Polaków budzi mieszane uczucia. Z jednej strony, zaprezentowali się jako jedni z najlepszych Europejczyków, osiągnęli historycznie rekordowe wyniki, grali na bardzo wysokim poziomie, ulegli jedynie wyżej notowanym rywalom.

Z drugiej strony, nie wykorzystali szansy na jeszcze większy sukces. Swoją bardzo dobrą grą zaostrzyli medalowe apetyty kibiców. Najbardziej spektakularny był tu przypadek pary Mateusiak, Kostiuczyk (fot.), która w ćwierćfinale wypuściła He Hanbina i Yu Yang z 20:17 w pierwszym secie, a drugą partię także przegrała w dogrywce. Minimalna porażka z późniejszymi brązowymi medalistami, którzy byli o krok od finału (półfinał przegrali w dogrywce trzecego seta), prowokuje do różnych spekulacji. Co by było, gdyby Zico nie dopadła w kwietniu kontuzja? A gdyby mikst mógł trenować (chodzi zwłaszcza o sparingi) w bardziej adekwatnych do potrzeb warunkach? Czy wcześniejsze sprowadzenie szkoleniowca z Azji zaowocowałoby medalem?

Spekulacje te mają sens już raczej jedynie jako impuls do przemyśleń na temat uniknięcia ewentualnych błędów w przyszłości. A bliskość strefy medalowej w Pekinie w grach podwójnych i walka Przemka Wachy jak równy z równym z Chińczykiem Bao powinny rozpalić wyobraźnię polskich badmintonistów, także tych w młodszych i najmłodszych kategoriach wiekowych.

Na tle pozostałych reprezentantów słabo wypadła Kamila Augustyn. Z jednej strony zrobiła w pewnym sensie tyle samo, co inni reprezentanci Polski, gdyż analogicznie przegrała z wyżej notowaną rywalką. Była blisko kwalifikacji również w deblu, w którym wywalczyła awans także 4 lata temu, choć ostatecznie nie pojechała do Aten. W 1. secie nawiązała momentami wyrównaną walkę z silną Koreanką. Historycznie rzecz biorąc reprezentantkom Polski zdarzało się sprawienie większego zawodu w singlu na igrzyskach, niż Kamili.

Z drugiej strony jednak, Augustyn odstawała od reszty ekipy, która mogła aspirować do walki o strefę medalową. Jedynie wyjątkowo cudowne losowanie mogłoby jej pozwolić na awans do najlepszej "16". Koreanka Jun, z którą przegrała, nie odegrała żadnej roli w Pekinie, rozbita z łatwością przez Zhang Ning. Trenująca od dawna grę podwójną Augustyn, nie osiągała w singlu poza Polską od dawna obiecujących rezultatów i jej start był niestety tylko nieudanym ersatzem występu deblowego. Pech Kamili polegał dodatkowo na niesprzyjającym losowaniu i kontrastującej z jej formą znakomitą dyspozycją pozostałych reprezentantów naszego kraju.

Smaczku turniejowi olimpijskiemu dodawały oczywiście niespodziewane porażki faworytów. Wydaje się, że wielkich sensacji było w Pekinie mniej niż w Atenach. W 2004 roku megasensację stanowiło wyeliminowanie w ćwierćfinale stuprocentowych faworytów miksta, duetu Kim Dong Moon, Ra Kyung Min, przez Jonasa Rasmussena i Rikke Olsen. Drugą niespodzianką tej rangi była w Atenach przegrana Lin Dana z Ronaldem Susilo (z tym że Lin Dan nie był tak pewnym kandydatem do złota jak koreański mikst). Nie wymieniamy tu dalszych niespodzianek w Grecji, w rodzaju porażki Camilli Martin z Tracey Hallam.

W Pekinie największą sensację stanowiła porażka rozstawionych z nr. 1 Chinek, Yang Wei i Zhang Jiewen z Japonkami, Miyuki Maedą i Satoko Suetsuną 21:8 21:23 14:21. Kaliber sensacji zmniejsza jednak fakt, że doszło do niej dopiero w ćwierćfinale. Inna sprawa, że przy obecnym systemie rozgrywek olimpijskich w deblu była to niejako raptem druga runda.

Do niewielu niespodzianek doszło w grze pojedynczej panów. W wielką formę Hidayata nie wierzyli chyba nawet za bardzo Indonezyjczycy, więc jego porażka w pierwszym meczu (1/16) z Wong Choong Hannem 19:21 16:21 to najwyżej mała niespodzianka.
Sprawcą kolejnych dwóch niespodzianek był w singlu Lee Hyun Il. Wyeliminował wyżej notowanych Kennetha Jonassena (1/16) 15:21 21:14 21:19 i Bao Chunlai'a (1/4) 23:21 21:11. Jednak większość ekspertów uważała Koreańczyka za faworyta w spotkaniu z Duńczykiem. A Bao nie musiał przerażać Lee, który miał już na rozkładzie (i to w 2008 r.) samego Lin Dana. Aż szkoda, że po tym wszystkim Koreańczykowi nie udało się zdobyć medalu.

Nieco bardziej zaskakujące rozstrzygnięcia odnotowano w grze pojedynczej pań. Głównie za sprawą Marii Kristin Yulianti. W 1/8 wyeliminowała jedną z kandydatek o złota, Tine Rasmussen, 18:21 21:19 21:14. A w meczu o brąz — Chinkę Lu Lan.
Sensację też stanowiła porażka w 1/8 Wang Chen z Sainą Nehwal 19:21 21:11 11:21. Przy tych rezultatach drobną jedynie niespodzianką było zwycięstwo w 1/32 finału weteranki Tracey Hallam nad Yip Pui Yin.

Trzy trochę (ale tylko trochę) nieoczekiwane rozstrzygnięcia padły w deblu mężczyzn w pierwszej rundzie, czyli 1/8 finału. Lars Paaske i Jonas Rasmussen ograli Jung Jae Sunga i Lee Yong Dae, Tadashi Ohtsuka i Keita Masuda — Luluka Hadiyanto i Alventa Yulianto, a Lee Jae Jin i Hwang Ji Man — Choong Tan Foka i Lee Wan Waha.

Zdaje się, że ta wczesna porażka Lee Yong Dae w deblu wyszła Koreańczykowi na dobre w turnieju mikstowym, gdzie odgrywał się z wielką determinacją i skutecznie za tamto niepowodzenie. Ćwierćfinałowe zwycięstwo pary Lee Yong Dae, Lee Hyo Jung nad wicemistrzami olimpijskimi z Aten, Nathanem Robertsonem i Gail Emms, opromienionymi dość niespodziewanym wyeliminowaniem rozstawionych z nr. 2 Zheng Bo, Gao Ling, nie było jeszcze taką sensacją, jak rozbicie w finale rozstawionych z nr. 1 Indonezyjczyków — Novy Widianto i Lilyany Natsir 21:11 21:17.

Można różnie oceniać nasycenie transmisjami telewizyjnymi z rywalizacji badmintonistów w Pekinie, ale nie ulega wątpliwości, że internauci dysponujący choćby łączami o średniej przepustowości mogli, korzystając z przekazów polskich i zagranicznych, obejrzeć sporo meczów różnych faz zawodów. Z kolei TVP nie powtórzyła już gafy z Aten, kiedy nie pokazała sensacyjnego zwycięstwa Łogosza i Mateusiaka nad mistrzami Azji, Sigitem Budiarto i Tri Kusharjanto. Tym razem pokazano wszystkie mecze Polaków, a najważniejsze w całości i na żywo. Warto jednak było dysponować także kanałem TVP Sport lub oglądać jego przekaz w Internecie.

Podział medali w Pekinie
1. ChRL, 3 złote + 2 srebrne + 3 brązowe.
2.-3. Indonezja, 1 + 1 + 1.
Korea Płd., 1 + 1 + 1.
3. Malezja, 0 + 1 + 0.

Pełna klasyfikacja medalowa w badmintonie po igrzyskach w Pekinie
1. ChRL, 11 złotych + 6 srebrnych + 13 brązowych. Łącznie = 30.
2. Korea Płd., 6 + 7 + 4 = 17.
3. Indonezja, 6 + 6 + 6 = 18.
4. Dania, 1 + 1 + 2 = 4.
5. Malezja, 0 + 2 + 2 = 4.
6. Wielka Brytania, 0 + 1 + 1 = 2.
7. Holandia, 0 + 1 + 0 = 1.

Zob. też:
Polityka: Pekin wykonał zadanie (Lin Dan wykonał rozkaz).
160.000 PLN za znoszone buty!
Najdłuższe 2 sety w Pekinie. Kierunek: Londyn.
Całkiem inny rodzaj zawodów.
Mistrz Super Dan. Rewelacyjny mikst z Korei.
Łzy szczęścia Zhang Ning i rozpaczy Lu Lan. Indonezyjski come back w deblu mężczyzn.
Rozdano pierwsze medale.
Porażka polskiego miksta w ćwierćfinale igrzysk.
Debel bez medalu.
Kto będzie czarnym koniem?
Wacha wylądował na 9.-16. miejscu. Mateusiak i Kostiuczyk zagrają w ćwierćfinale.
Trudny kort dla faworytów.

Igrzyska olimpijskie (turniej badmintona), 9-17 sierpnia 2008 roku, Pekin (ChRL), Beijing University of Technology Gymnasium. Turniej kategorii 1 (BWF Events).

Fot. © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj