2018-08-18, Warszawa
Zaniedbany towarzyski aspekt badmintona i innych sportów
Badminton stał się exemplum w publicystyce na temat stylu życia w najnowszym numerze tygodnika "Newsweek" (nr 34, 13.08.2018).
Izabella Wit-Kossowska w artykule Sporty retro: idea zażywania ruchu krytykuje obecne podejście do sportu czy rekreacji, proponując powrót do źródeł. Teza jest zaprezentowana już w lidzie artykułu: Nasi dziadkowie nie kupowali karnetu na siłownię ani nie planowali treningów w terminarzach, tylko umawiali się ze znajomymi na tenisa. Może powinniśmy wziąć z nich przykład i odnaleźć w aktywności zdrową przyjemność towarzyską?

Pierwsza wzmianka o badmintonie dotyczy epoki sprzed drugiej wojny światowej. Przed wojną aktywność fizyczna była sposobem na spędzanie wolnego czasu na świeżym powietrzu. Wśród dawnych elit (ziemiaństwo) powszechne były towarzyskie gry i zabawy, np. badminton i jego odmiana — wolant (...).

Drugi raz o badmintonie autorka wspomina, odnosząc się do zinstytucjonalizowanego podejścia do aktywności fizycznej właściwego czasom PRL-u i późniejszych. W powojennej Polsce miejsce zabawy spontanicznej zajęła kolektywna i zorganizowana. Nad tym, jak spędzamy wolny czas, czuwali kaowiec i animator, a zamiast w badmintona zaczęliśmy grać w kometkę, gdyż niepoprawne politycznie nazwy spolszczano (słowo "kometka" pochodzi od kometa, bo dobrze odbita lotka może osiągnąć prędkość 493 km/h).

Badminton pojawia się i w "ostatnim akcie" tekstu, kiedy Izabella Wit-Kossowska przedstawia swoją wizję, propozycję na przyszłość: Zdajemy sobie sprawę, że aktywność fizyczna nie wymaga wielkiego zaangażowania, klubu fitness, trenera i karnetu. Trzeba tylko chcieć zrobić coś dla siebie i swoich bliskich. Rakietki do badmintona można przecież spakować do torby i pograć z rodziną i znajomymi w miejskim parku.

Nie odnosząc się do meritum artykułu, można uzupełnić, że nazwę kometka przyjęło oficjalnie dla badmintona w Polsce plenum Zarządu Głównego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w 1960 roku. Natomiast motyw spolszczenia wyśmiał Andrzej Szalewicz w swojej "Historii badmintona w Polsce", pisząc: Najprawdopodobniej twórca słowa nie wiedział, że "kometka" pochodzi z języka greckiego. Można też zastanawiać się, czy w 1960 roku, kiedy zarządzono przyjęcie nazwy kometka (później od tego odeszliśmy), lotka już szybowała z podaną prędkością. Zważywszy na to, że wtedy w Polsce grano częściej na dworze niż w hali, możliwe, że podmuchy wiatru oraz wkładane do gumowego "kapturka" kamyki pozwalały osiągnąć taką prędkość nie tylko na początku po uderzeniu lotki, jak to się mierzy obecnie.

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj