2018-08-17, Pekin
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
MISTRZ SUPER DAN. REWELACYJNY MIKST Z KOREI

17.08.2008. Chyba z największym zaciekawieniem oczekiwano na ostatni z finałów igrzysk w badmintonie — singel mężczyzn.
Spotkali się w nim lider rankingu światowego 24-letni Lin Dan (Chiny) i wicelider — 25-letni Lee Chong Wei (Malezja).
Obaj zrobili dobre wrażenie w dotychczasowych pojedynkach turnieju olimpijskiego, zwłaszcza Lin Dan, który nie uronił nawet jednego seta.

Lee Chong Wei stanął przed historyczną szansą zdobycia pierwszego złotego medalu olimpijskiego dla Malezji; dodajmy, nie chodzi o badminton, lecz wszystkie dyscypliny. Mógł zostać bohaterem narodowym.

Lin Dan miał z kolei przypieczętować swoją długą dominację w światowym badmintonie. Zatrzeć złe wspomnienie zaskakującej porażki w eliminacjach igrzysk w Atenach, kiedy przegrał z Ronaldem Susilo z Singapuru. Zdobyć trzeci złoty medal dla Chin w Pekinie: gdyby tego nie zrobił, chiński badminton, a zwłaszcza trener Li Yongbo znaleźliby się pod ostrzałem krytyki: dwa złote medale przepadły już wcześniej, co znosiło cokolwiek efekt dwóch innych zdobytych w grach kobiecych.

Nieliczne porażki Lin Dana w ostatnich paru latach można było sklasyfikować jedynie w trzech kategoriach: (1) niższa forma wynikająca z logiki planu przygotowań; (2) potrzeba zdobycia punktów przez przeciwnika z Chin (casus All England 2008 — porażka w finale z Chen Jinem); (3) nerwowa atmosfera meczu na obcym terenie (Korea Open Super Series 2008; Lee Hyun Il pokonał Lin Dana 4:21 23:21 25:23; Chińczyk rzucił rakietą w stronę trenera Koreańczyków).

Tym razem Lin Dan przyszykował szczyt formy na zawody w Pekinie i poprzednie spotkania to potwierdziły. Mogło się wręcz wydawać, że rywale nie zmusili go do gry na 100%, najbliższy tego był chyba Peter Gade. Lin Dan gra zwykle niczym bezbłędna maszyna o niespotykanych możliwościach ofensywnych (z potężnymi smeczami na czele) i defensywnych (np. nieprawdopodobnie szybkie pady wykonywane seryjnie na obie strony kortu). Nie ma słabego punktu ani w grze z tyłu kortu, ani przy siatce (w pekińskim ćwierćfinale Gade słynący ze znakomitej gry przy siatce bał się tam wdawać w dłuższe starcia z Lin Danem), w dodatku potrafi mylić zwodami starych wyjadaczy.
Lee Chong Wei musiałby zagrać na maksimum swoich możliwości i liczyć, że Chińczyk popełni tyle błędów, że zacznie się denerwować, co rozreguluje mechanizmy tej "maszyny". Nic takiego nie nastąpiło.

Lin Dan przystąpił do meczu całkowicie skoncentrowany i grał jak z nut. Prezentował całą gamę swoich możliwości. Grał bezbłędnie taktycznie, wyczuwał intencje rywala i go zmiótł z kortu. Lee nie zdołał ani razu objąć prowadzenia, ba, nawet osiągnąć remisu. W 1. secie "Super Dan" niesiony dopingiem publiczności szybko wywalczył prowadzenie 7:2. Kibice malezyjscy mogli mieć jeszcze złudzenia przy stanie 8:14, ale się wkrótce rozwiały. Ich faworyt nie wzniósł się bynajmniej na wyżyny swoich możliwości. Nie grał źle, ale był wolniejszy od przeciwnika, popełniał za dużo niewymuszonych błędów i nie chciał lub nie potrafił przejść do częstszych ataków, które mogłyby zmusić Lin Dana do złych zagrań.

Drugi set to była prawdziwa egzekucja. Na przerwę zawodnicy zeszli przy prowadzeniu Chińczyka 11:1. Lee może być zadowolony, że do końca tej ostatniej partii zebrał 8 punktów. Po wygraniu lotki meczowej Lin Dan eksplodował radością. Uściskał trenerów. Rzucił w trybuny swoją rakietkę i buty. Nie obyło się też bez salutowania na cztery strony (Lin Dan jest nominalnie zawodowym wojskowym).

Wcześniej rozstrzygnęła się walka o medale w grze mieszanej. Zarówno w spotkaniu o brązowy medal, jak i o złoty, wystąpiły pary indonezyjskie w konfrontacji z Chińczykami oraz Koreańczykami. Miał to być dzień tryumfu Indonezji, powtórzenie z nawiązką sukcesu z soboty, kiedy debliści tego kraju zdobyli tytuł mistrzowski. W niedzielę przypadało święto państwowe Indonezji, ich dzień niepodległości.

Wyglądało, jakby te świąteczne okoliczności, oczekiwania rodaków, a może wizja olbrzymich jak na warunki indonezyjskie (zwłaszcza w przypadku zdobycia złotego medalu) premii finansowych, spętały poczynania obu par indonezyjskich na korcie. Najpierw Flandy Limpele i Vita Marissa zmarnowali brązową szansę w spotkaniu z He Hanbinem i Yu Yang. Chińczycy, którzy szczęśliwie pokonali w ćwierćfinale Polaków, a w półfinale minimalnie ulegli innej parze indonezyjskiej, nie grali na jakimś rewelacyjnym poziomie. He robił dużo błędów, nadrabiała to Yu, która grała bez żadnych obciążeń psychicznych, mając już zdobyte mistrzostwo olimpijskie w deblu kobiet. Jej vis-a-vis, Vita Marissa sprawowała się jednak fatalnie, psując mnóstwo lotek. Indonezyjce brakowało również szybkości. Limpele nie wytrzymał ciężaru gry do końca trzysetówki i jego błędy w końcówce przesądziły też o porażce.

Ta porażka mogła źle nastroić najlepszy mikst Indonezji i — wedle rankingu — świata — Novę Widianto i Lilyanę Natsir. Obecność ich koreańskich przeciwników w finale, Lee Yong Dae i Lee Hyo Jung, stanowiła już sensację, więc mało kto oczekiwał przegranej faworytów. Tymczasem Koreańczycy, którym sekundował wicemistrz olimpijski w deblu z igrzysk w Sydney w 2000 r. Lee Dong Soo, grali perfekcyjnie i wykazywali znakomitą wolę walki. Nova grał nonszalancko, Indonezyjczycy często nawet na własne życzenie przechodzili do obrony, w której nic im nie wychodziło. Przegrywali cały czas w obu setach. Dopiero na finiszu drugiej partii zdawało się, że rzucą się do odrabiania strat, ale skończyło się na zdobyciu czterech punktów z rzędu. Za chwilę Koreańczycy wykorzystali za pierwszym razem lotkę meczową.

Finał gry pojedynczej mężczyzn (17.08.2008)
LIN Dan (ChRL. 1) — LEE Chong Wei (Malezja, 2) 21:12 21:8 (0:41).
Finał gry mieszanej (17.08.2008)
LEE Yong Dae / LEE Hyo Jung (Korea) — Nova WIDIANTO / Lilyana NATSIR (Indonezja, 1) 21:11 21:17 (0:39).
O brązowy medal gry mieszanej (17.08.2008)
HE Hanbin / YU Yang (ChRL, 4) — Flandy LIMPELE / Vita MARISSA (Indonezja, 3) 19:21 21:17 23:21 (1:13).

Zob. też:
Łzy szczęścia Zhang Ning i rozpaczy Lu Lan. Indonezyjski come back w deblu mężczyzn.
Rozdano pierwsze medale.
Porażka polskiego miksta w ćwierćfinale igrzysk.
Debel bez medalu.
Kto będzie czarnym koniem?
Wacha wylądował na 9.-16. miejscu. Mateusiak i Kostiuczyk zagrają w ćwierćfinale.
Trudny kort dla faworytów.

Igrzyska olimpijskie (turniej badmintona), 9-17 sierpnia 2008 roku, Pekin (ChRL), Beijing University of Technology Gymnasium. Turniej kategorii 1 (BWF Events).

Na fot. od lewej: Lee Chong Wei (Malezja), Lin Dan i Chen Jin (Chiny)
Fot. © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj