2018-08-05, Nankin
Fenomenalna Marin wróciła na mistrzowski tron
Hiszpanka Carolina Marin (na fot. druga z lewej) — jako pierwsza badmintonistka w dziejach — zdobyła po raz trzeci złoty medal indywidualnych mistrzostw świata.
Marin ma też na koncie złoto olimpijskie w Rio de Janeiro.

W finale mistrzostw rozgrywanych w dawnej stolicy Chin, Nankinie, Marin niejako powtórzyła zwycięstwo nad Hinduską Pusarlą Venkatą Sindhu (na fot. pierwsza z lewej) odniesione na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Wtedy, w Brazylii, było nieco trudniej: Carolina przegrała minimalnie pierwszego seta, ale lepiej sytuację kontrolowała w następnych.

Na czas mistrzostw w Nankinie Hiszpanka osiągnęła wysoką formę i demonstrowała na korcie dużą koncentrację i determinację w dążeniu do sukcesu, co między innymi podkreślały jej gardłowe okrzyki bojowe po zdobytych ważnych punktach. Również poza kortem okazywała wielką wolę zwycięstwa, widoczną w słowach "Why not dream about making history? Just one more step!" zamieszczonych na jej Facebooku w przeddzień finału w Chinach.

Jednak przez przeważającą część pierwszego seta finału prowadziła Sindhu, w pewnej chwili 15:11. Końcówka należała do grającej pewniej Caroliny. Pojedynek charakteryzowały pewne napięcia wywołane kontrowersją co do gotowości zawodniczki Indii do odbioru serwu. Sindhu ma pewne tendencje do opóźniania gry (w finale mistrzostw świata w 2017 roku ujrzała za to żółtą kartkę), co prawdopodobnie chciała podkreślić Marin, forsując z kolei nadmierne przyśpieszenie momentu serwu, czyli po prostu zagrywając za wcześnie. Napięcia te moderował spokojnie sędzia prowadzący.

Drugi set rozczarował. Gra Hiszpanki na najwyższym poziomie zderzyła się z odwrotną postawą Hinduski, która w pewnej chwili przegrywała już 4:17 i reszta była potem już formalnością, przypieczętowaną euforią i krzykami tryumfu Marin po 21. punkcie (zob. YouTube).

Brązowe medale zdobyły Chinka He Bingjiao (na fot. druga z prawej) i Japonka Akane Yamaguchi (na fot. pierwsza z prawej).

Finały rozpoczęły się jednak od niemiłosiernie długiej rozprawy pomiędzy japońskimi deblistkami. Wydawało się, że Yuki Fukushima i Sayaka Hirota powetują sobie przegraną (w trzech setach) w finale mistrzostw świata z Chinkami w zeszłym roku i tym razem nie wypuszczą szansy z rąk. Początkowo wszystko wskazywało na taki scenariusz, gdyż faworytki (mające dużo lepszy ranking jako wiceliderki listy światowej i dobry bilans bezpośrednich meczów w zawodach międzynarodowych — 3:0) wygrały pierwszego seta przeciwko parze Mayu Matsumoto, Wakana Nagahara. Wprawdzie drugiego minimalnie przegrały, ale w trzecim prowadziły już wyraźnie 18:13 i miały dwie lotki meczowe od stanu 20:18. Po czym straciły cztery lotki z rzędu i złoto. Dodajmy: po ponad 1,5 godziny gry.

Krótszy był finał gry mieszanej, gdzie z kolei mieliśmy do czynienia z wewnętrzną rozgrywką gospodarzy imprezy. Wygrali faworyci, Zheng Siwei i Huang Yaqiong (2. BWF), choć druga para (Wang Yilyu, Huang Dongping), mająca słaby bilans bezpośrednich starć z tymi rywalami na arenie międzynarodowej (0:4), także pokazała bardzo wysokie umiejętności. W turnieju nie wystartował mikst liderujący na liście światowej, aktualni mistrzowie olimpijscy, Tontowi Ahmad i Liliyana Natsir (Indonezja), którzy postanowili nie bronić tytułu mistrzowskiego zdobytego w zeszłym roku w Glasgow.

Po finale singla pań, który był jedynym bez Japonii i/lub Chin, apetyty gospodarzy na złoto ulokowane w osobie Shi Yuqiego poskromił Kento Momota (Japonia). Japończyk stracił (z powodu kary dyscyplinarnej nałożonej przez jego federację za uprawianie hazardu) igrzyska w Rio (2016) i mistrzostwa świata w Glasgow (2017), ale jego talent nic nie stracił na wartości, dzięki czemu już przed imprezą w Nankinie był uważany za faworyta. Akcje Momoty wzrosły jeszcze po tym, kiedy z mistrzostw wycofał się Malezyjczyk Lee Chong Wei, który zdołał w tym roku pokonać Japończyka przed własną publicznością w Kuala Lumpur. 

Teza o dominacji Momoty w dzisiejszym singlu mężczyzn potwierdziła się w finale (zob. YouTube). Najlepszy obecnie Chińczyk, Shi Yuqi nie potrafił dotrzymać Japończykowi kroku i w ciągu całego pojedynku był jedynie przez chwilę na prowadzeniu, na początku drugiego seta. Gra Momoty z czasem zgasiła wrzawę chińskiej widowni. Ciekawe, że Momocie sędzia serwisowy dwukrotnie wywołał błąd.

Pewne zwycięstwo Momoty oznaczało, że Japonia wypełniła plan wyznaczony w zapowiedzi jej głównego trenera, Park Joo Boonga. Przewidywał on dwa złote medale dla Kraju Kwitnącej Wiśni i wygrana w ostatnim finale mistrzostw jego deblistów, Takeshi Kamury i Keigo Sonody z wyżej notowanymi Li Junhui i Liu Yuchenem byłaby dla Japonii miłym bonusem.

Finał debla panów rozpoczął się niemal natychmiast od mocnego uderzenia. Już druga akcja meczu liczyła 76 uderzeń lotki i nie była bynajmniej grą momentami "na stojąco", lecz przeciwnie, zapierała dech w piersiach. Także kilkoma późniejszymi wymianami można by obdarować wybór "akcji" dnia paru innych topowych zawodów.

Była to konfrontacja skrajności: prawie dwumetrowi Chińczycy (ponad 190 cm) grali przeciwko niskim Japończykom (poniżej 170 cm), nadrabiającym szybkością (zob. YouTube). O ile pierwszy set padł dość łatwo łupem badmintonistów gospodarzy, to w drugim do głosu doszli Kamura i Sonoda, którzy prowadzili 19:16, by... nie zdobyć już więcej ani jednego punktu (w ostatnich akcjach najpierw Kamurę, a potem Sonodę poniosły chyba nerwy). Wydaje się, że gdyby Kamura był w jeszcze lepszej dyspozycji, to wynik finału byłby może diametralnie inny.

Natychmiast po wygranej Chińczyków kibice mogli podziwiać, jaki postęp poczynił Li Junhui w tryumfalnym zrywaniu z siebie koszulki. Pamiętali bowiem, jak po zwycięstwie w półfinale z Indonezyjczykami w tegorocznym Pucharze Thomasa Chińczykowi "zacięła się" koszulka w połowie drogi na głowie i musiał odpuścić (zob. Kento, Kenta i Kanta wyeliminowali mistrzów). Tym razem wszystko poszło już gładko a T-shirt pofrunął na trybuny.

W ten sposób Chiny i Japonia zdobyły po dwa tytuły mistrzowskie, a Hiszpania — jeden. Klasyfikacja medalowa mistrzostw przedstawia się następująco:
1. Chiny — 2 złote — 2 srebrne — 4 brązowe.
2. Japonia — 2 — 2 — 2.
3. Hiszpania — 1 — 0 — 0.
4. Indie — 0 — 1 — 0.
5.-8. Hongkong — 0 — 0 — 1.
Indonezja — 0 — 0 — 1.
Malezja — 0 — 0 — 1.
Tajpej — 0 — 0 — 1.

Zwraca uwagę nieobecność na powyższej liście Danii i Korei.

Wyniki finałów (5.08.2018)
Gra pojedyncza mężczyzn
Kento MOMOTA (Japonia, 6) — SHI Yuqi (Chiny, 3) 21:11 21:13 (0:49).
Gra pojedyncza kobiet
Carolina MARIN (Hiszpania, 7) — PUSARLA Venkata Sindhu (Indie, 3) 21:19 21:10 (0:45).
Gra podwójna mężczyzn
LI Junhui/ LIU Yuchen (Chiny, 4) — Takeshi KAMURA/ Keigo SONODA (Japonia, 5) 21:12 21:19 (0:50).
Gra podwójna kobiet
Mayu MATSUMOTO/ Wakana NAGAHARA (Japonia, 11) — Yuki FUKUSHIMA/ Sayaka HIROTA (Japonia, 2) -  19:21 21:19 22:20 (1:35).
Gra mieszana
ZHENG Siwei/ HUANG Yaqiong (Chiny, 1) — WANG Yilyu/ HUANG Dongping (Chiny, 2) 21:17 21:19 (0:49).

Zob. także:
Czy Carolina odzyska tytuł mistrzyni świata?
Ten, kto ma powstrzymać Momotę.
Lee Chong Wei ma godnego zastępcę na MŚ.
Huśtawka humorów chińskich kibiców.
Anders przegrał bitwę ze słynnym samurajem.
Radość Ygora.
Mia miała szansę.
Zagrali dobrze, ale nie aż tak.
Lee Chong Wei i Son Wan Ho poza MŚ.
Wysokoprocentowy sponsor "last minute".
Losowanie indywidualnych mistrzostw świata w badmintonie.

Indywidualne mistrzostwa świata w badmintonie. TOTAL BWF World Championships 2018. 30 lipca — 5 sierpnia 2018. Nankin (Chiny). Zawody kategorii BWF Events. Strona indywidualnych mistrzostw świata. Wyniki w serwisie tournamentsoftware.com.
Relacja na kanale BWF w serwisie YouTube. Polsat Sport transmituje na żywo część meczów z mistrzostw.

Fot. © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj