2017-11-21, Guangzhou
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
ZOSTAŁY JUŻ TYLKO DZIEWCZYNY

21.11.2007. W drugiej rundzie China Open zagra tylko jedna para z Polski.
Nadia Kostiuczyk (fot.) i Kamila Augustyn bez większych problemów poradziły sobie dzisiaj z pokonaniem swoich przeciwniczek z Indonezji, wygrywając z Endangą Nursugianti / Rani Mundiasti w dwóch setach 21:17 21:18. Mniej szczęścia mieli nasi debliści Michał Łogosz i Robert Mateusiak, którzy ulegli duńskiej parze Simon Mollyhus / Anders Kristiansen w dramatycznym, trzysetowym pojedynku zakończonym przy stanie 21:17 20:22 28:26. Jutro deblistki czeka zabójczy mecz z pierwszą parą turnieju i świata — chińskim duetem Zhang Yawen / Wei Yili.

I PO LIN DANIE

21.11.2007. Nie do wiary, Lin Dan uległ w pierwszej rundzie rodzimego turnieju Koreańczykowi Park Sung Hwanowi w trzysetowym meczu-horrorze. Park Sung Hwan to jedyny człowiek na naszej planecie, który jest obecnie w stanie pokonać Lin Dana. Po zwycięstwie nad Chińczykiem na Malaysia Open w 2004 r. oraz w 2007 r. i porażce na zakończonym niedawno turnieju French Open, los znów się do niego uśmiechnął.

Koreańczyk grał ostrożnie, z dużą cierpliwością, podczas gdy Lin Dan grał dobrze, choć niewystarczająco dobrze — jak się okazało finalnie. Park od początku sprawiał wrażenie, jakby miał na cały mecz precyzyjny plan, który po prostu realizował. W swoim tempie, z fantastyczną obroną zapewniającą długie wymiany lotek i, przede wszystkim, niezłomnym duchem walki, który zdawał się być kluczem do sukcesu. A nie było łatwo grać przed chińską publicznością, która kocha swojego Lin Dana. Zresztą Chińczyk było o krok od wygranej — po pierwszym, zwycięskim secie nie wykorzystał dwóch lotek meczowych w drugim.

Przegrana w drugim secie wybiła go z rytmu: - Straciłem ducha walki przed trzecim setem, powinienem rozegrać to w dwóch odsłonach. Końcówka bez wątpienia należała do Parka. Koreańczyk był pewny siebie i bardziej wytrzymały — zwycięstwo w drugim secie dodało mu skrzydeł. Lin Dan komentował po porażce: - Park grał dziś naprawdę dobrze, a ja byłem trochę zmęczony tymi wszystkimi turniejami, na które teraz jeżdżę. Ponadto, wcale nie czułem, że gram w domu. Już po raz drugi zdarza się Chińczykowi odpaść w pierwszej rundzie turnieju super serii — po raz pierwszy sytuacja taka miała miejsce podczas styczniowego spotkania Malaysian Open. Jeśli dołożyć do tego, że Chińczyk grał przed bardzo mu życzliwą publicznością, a do IO pozostał niespełna rok, można przypuszczać, że po prostu nie wytrzymał presji, jaka na nim ciążyła.

Po porażce Lin Dana, faworytem stał się Lee Chong Wei. Zwłaszcza, że na dzień przed turniejem wycofał się Taufik Hidayat. Indonezyjczyk wysłał po prostu do sędziego zawodów e-maila, że nie pojawi się w Guangzhou — i to bez podania przyczyny.
Ponadto, w singlu bez niespodzianek. Zgodnie z planem nie zawiedli lokalni faworyci: Bao Chunlai, Chen Jin i Chen Hong, którzy bez większego wysiłku pokonali w pierwszej rundzie swoich rywali. Pomyślnie przeszedł pierwszą rundę Peter Gade, ogrywając w dwóch setach Simona Santoso — jednak trzeba przyznać, że fatalny początek meczu wcale nie zapowiadał zwycięstwa Duńczyka. Wspominając o faworytach, nie sposób pominąć Sony'ego Dwi Kuncoro, który po trzysetowej przeprawie z Malezyjczykiem Wong Choong Hannem, jest dla Indonezyjczyków jedyną nadzieją na singlowy medal.
Chwilę po przegranej Lin Dana miejscowa publiczność jeszcze raz przecierała oczy ze zdumienia — już w przedbiegach odpadli mistrzowie świata Cai Yun / Fu Haifeng. Chińczycy polegli w spotkaniu przeciwko malezyjskiej parze Abdul Latif / Mohd Fairuzizuan Tazari. Podczas ostatniego spotkania z tym duetem — na turnieju Indonesia Open — Chińczycy zdołali z trudem wygrać. Tym razem Malezyjczycy, znajdujący się w życiowej formie, szkoleni przez Rexy'ego Mainaky'ego, w niespełna godzinę udowodnili, że są lepsi.

Pomyślnie dla Starego Kontynentu potoczyły się losy męskich debli — do drugiej tury zakwalifikowały się aż cztery pary z Danii: Jens Eriksen / Martin Lundgaard, Lars Paaske / Jonas Rasmussen, Rasmus Mangor / Peter Steffensen oraz Simon Mollyhus / Anders Kristiansen. Szkoda tylko, że ci ostatni awansowali kosztem Roberta Mateusiaka i Michała Łogosza. Jednym z większych deblowych rozczarowań pierwszego dnia turnieju była poraża duetu Candra Wijaya / Tony Gunawan w meczu przeciwko ich rodakom — Gunawanowi i Riyadi.

Jak zawsze, honoru Chin broniły kobiety i najczęściej nie było to trudne zadanie. Zagrożony był tylko awans Zhu Lin, która w pierwszej rundzie zmierzyła się z Judith Meulendijks. Holenderka żałowała porażki: Byłam bliska zwycięstwa, a teraz czuję się po prostu sfrustrowana, że przegrałam. Choć prawdopodobnie póŹniej będę zadowolona ze swojego występu. Przegrałam z naprawdę dobrą zawodniczką. Gospodarze nie mają się jednak czym martwić — w drugiej rundzie singla kobiet Chinek zatrzęsienie — jest i Xie Xingfang, i Zhang Ning, i młoda, utalentowana Wang Lin, i Lu Lan, i Zhu Lin, i Liu Jie, i Jiang Yanjiao... Tyle, że aż 5 z nich znalazło się w dolnej połówce drabinki, co skazuje je na bratobójcze (a może raczej siostrzanobójcze) pojedynki już w drugiej rundzie spotkania.

Z pewnym niedowierzaniem przyjęto wyeliminowanie Bułgarki Petii Nedełczewej przez Japonkę Kaori Mori. Zaskoczyła również Kanadyjka Anna Rice, która pokonała, ni mniej ni więcej, jak srebrną medalistkę Asian Games — Yip Pui Yin.

Kolejną, niezbyt miłą dla Europejczyków niespodzianką, było wyeliminowanie duetu Rytter Juhl / Laybourn przez nowo utworzony mikst z Chin — Xu / Zhao. Cóż, w sumie Duńczycy są sami sobie winni — nie potrafili wykorzystać aż trzech lotek meczowych! Ponadto, w pierwszej rundzie przepadli rozstawieni z nr. 6 Anglicy Donna Kellogg / Anthony Clark, którzy ulegli tajlandzkiej parze Prapakamol / Thoungthongkam.

Otwarte mistrzostwa Chin w badmintonie. China Open Badminton Championships, 20-25 listopada 2007, Guangzhou (Chiny). Turniej z cyklu Super Series (2). Pula nagród: 250 tys. dol.

Fot. © BadmintonPhoto.com (archiwum)

pola

© BadmintonZone.pl | zaloguj