2017-06-19, Glasgow
Z archiwów BadmintonZone - zdarzyło się 10 lat temu
PUCHAR SUDIRMANA. BILANS

19.06.2007. Rozegrane w stolicy Szkocji mistrzostwa świata drużyn mieszanych (11-17.06.2007) przyniosły potwierdzenie dominacji Chin, które dzierżą wciąż wszystkie trzy puchary: Thomasa (mistrzostwa świata drużyn męskich), Uber (kobiecych) i Sudirmana.

Zawody rozgrywane na 7 kortach z udziałem ok. 500 zawodników z 48 drużyn rozpoczęły się od grożących skandalem 30-stopniowych upałów na hali. Podczas gdy na zewnątrz hali panowała umiarkowana temperatura 23 stopni Celsjusza, wewnątrz było cieplej niż na turniejach w Azji. Zarzucano już Szkotom zaoszczędzenie na klimatyzacji, ale podobno byłaby przydatna w miejscowych warunkach tylko raz na parę lat. Na szczęście drugiego dnia na dworze ochłodziło się do 17 stopni i zawody przebiegały w normalnych warunkach.

W cieniu Chińczyków przebiegała rywalizacja o dalsze miejsca, ale ozdobą mistrzostw miał być kolejny szlagier z cyklu Lin Dan — Taufik Hidayat. Wygrałby raczej Indonezyjczyk, bo Chińczyk nie jest w ostatnich czasach w najwyższej formie, a w Glasgow przegrał z Malezyjczykiem Lee Chong Wei'em. Jednak do pojedynku nie doszło, bo singel mężczyzn został wyznaczony (w drodze losowania) jako ostatnia gra meczu, a już po trzech pierwszych spotkaniach Chiny zapewniły sobie zwycięstwo 3:0. Taki układ meczu wzbudził dużą krytykę, zwłaszcza ze strony zawiedzionych kibiców.<br>
Osłabła nieco pozycja Danii, choć nadspodziewanie dobrze radziła sobie Tine Rasmussen: nie zachwycili jednak jej koledzy, których stać było kiedyś na lepszą grę. Jednak porażka Danii w walce o awans do półfinału była minimalna, nie można na razie wyolbrzymiać kryzysu.

W grupie 1. zadomowiła się Malezja, ale apetyty jej kibiców były dużo większe. Z grupy 2. spadła Szwecja, która w poprzednich mistrzostwach była relegowana z grupy 1. Potwierdza to widoczny od dłuższego czasu kryzys badmintona szwedzkiego, który stara się z połowicznym powodzeniem wyszukać młode talenty, a w Pucharze Sudirmana stawia na młodszych zawodników. Może to kiedyś zaprocentować.
Przeciwieństwem Szwecji, jeśli chodzi o przemieszczanie się między grupami, jest Francja, która od 2 lat stale awansuje, tym razem dogoniła Polskę. Awans do grupy 2. dało Francji ostatecznie zwycięstwo nad silnymi Indiami 3:0.

Niespodzianki
Do największych niespodzianek należał awans do półfinału Anglii. Był to pierwszy przypadek w dziejach Pucharu Sudirmana, by do czołowej czwórki dostał się ktoś spoza czwórki: Chiny, Indonezja, Dania, Korea. Tym razem "intruz" musiał się dostać do 1/2 finału, bo w jednej grupie spotkały się trzy ostatnie z wymienionych, więc ktoś musiał odpaść. Jednak wygrana Anglii w kluczowym meczu grupowym z Malezją (11.06) była cokolwiek zaskakująca. Pierwsza niespodzianka polegała na tym, że w chwili, gdy Azjaci prowadzili 2:1, malezyjski debel Koo Kien Keat / Tan Boon Heong (nr 2 na świecie) przepadł w starciu z Anthony'm Clarkiem i Robertem Blairem (nr 8) 21:18 16:21 16:21. Malezja słynie tradycyjnie z bogactwa znakomitych debli męskich. Anglia ma tu też tradycje, ale w starciu z Azjatami teoretycznie mniej przekonujące.

Sukces Blaira i Clarka otwierał drogę ku zwycięstwu zespołu pod warunkiem sukcesu w ostatniej odsłonie spektaklu w wykonaniu Gail Emms i Donny Kellogg. Zawodniczki te, co prawda — podobnie jak debel męski — były niżej notowane w rankingu od rywalek, ale — mimo wszystko — mogły się wydawać kandydatkami na równorzędną konfrontację z Wong Pei Tty i Chin Eei Hui. To się potwierdziło w 1. secie, kiedy Angielki wygrały 22:20, ale nadzieje zaczęły upadać, gdy po przegraniu 2. seta 18:21 Emms i Kellogg przegrywały 18:20 w 3. Minęła godzina i 13 minut meczu, kiedy Angielki po obronieniu 3 lotek meczowych (nie dwóch, jak pisali niektórzy komentatorzy) zdobyły decydujący punkt dla swojej drużyny. Sukces Anglicy przyjęli z euforią. - To było fantastyczne dla mnie i Gail wygrać ten mecz - mówiła Kellogg. — To wspaniałe pokonać Malezję. Coach Ian Wright chwalił morale drużyny. Późniejsza wygrana w grupowym spotkaniu z Tajlandią przypieczętowała awans Anglików do półfinału z 2. miejsca w grupie.

Wielu obserwatorów przyjęło z zaskoczeniem wygraną Hongkongu z Tajlandią w spotkaniu o pozostanie w grupie 1. Tajlandczycy fatalnie zaczęli mecz: ich słynny mikst Sudket Prapakamol — Saralee Thoungthongkam niespodziewanie przegrał ponadgodzinne spotkanie z parą: Albertus Susanto Njoto — Koon Wai Chee 19:21 21:17 16:21. Tej straty Tajlandczycy nie zdołali już mimo olbrzymich wysiłków odrobić. Porażka 2:3 zepchnęła ich do grupy 2., gdzie mogą spotkać się następnym razem m.in. z Polską.

W drodze z grupy 1. do grupy 2. Tajlandczycy mijają się z Japończykami, którzy także w nieco zaskakujący sposób ograli Singapur, i przechodzą do najwyższej grupy. Wprawdzie może nie uważano, że Japonia stoi w starciu z Singapurem na straconej pozycji, ale awans dla zawodników Kraju Kwitnącej Wiśni ewidentnie wydarł przeciwnikom Kenichi Tago. O tym 17-letnim singliście japońskim pisaliśmy 28.01.2007 w tekście Zuchwały Tago wygrywa w Sztokholmie z okazji jego rewelacyjnego występu w międzynarodowych mistrzostwach Szwecji, gdzie zajął 1. miejsce.

W Glasgow coach Japończyków dokonał trafnego posunięcia, zastępując w meczu z Singapurem wyżej notowanego Sato młodziutkim Tago. Sato poprzedniego dnia przegrał wyraźnie z Wachą i niemal na pewno przegrałby z Singapurczykiem Ronaldem Susilo. Susilo był w meczu z niedoświadczonym Japończykiem niemal 100-procentowym faworytem. Przypomnijmy, że to Singapurczyk wyeliminował podczas Igrzysk w Atenach Lin Dana. Susilo wyraźnie wygrał z Tago 1. seta 21:11 i chyba poczuł się zbyt pewnie. Do tego doszły kontrowersyjne decyzje sędziego liniowego i ambitna walka młodego rywala, który zdołał wygrać kolejne sety 21:18 22:20.

Występ Polaków (na fot. Agnieszka Wojtkowska, Sudirman Cup, Glasgow 2007)
Zespół Polski poleciał do Szkocji w składzie groźnym dla każdego rywala w grupie 2. Nic dziwnego: pewien respekt dla Polaków powinny mieć nawet niektóre zespoły grupy 1. — te które nie mają widocznej przewagi nad naszą reprezentacją w grach podwójnych. Jednak słabością drużyny prowadzonej przez Klaudię Majorową pozostawał wąski skład, grożący katastrofą w razie kontuzji podstawowego zawodnika oraz turniejowym przemęczeniem w razie wyczerpujących meczów, a także brak silnej singlistki, co zwiększało presję na resztę zespołu, by w każdym spotkaniu odrabiać nieuchronną stratę jednego punktu.

Słabsza forma groziłaby porażką z niemal każdym zespołem grupy 2. Na szczęście Polacy grali dobrze i do ostatniego meczu grupowego z Japonią wyszli w roli czarnego konia i z szansą na zwycięstwo w grupie, co dałoby prawo gry z Singapurem o awans do grupy 1. Niestety w spotkaniu z Japonią zawiodły nieco obie pary deblowe. Np. Kamila Augustyn i Nadia Kostiuczyk, grając z Kumiko Ogura i Reiko Shiota, nie zdołały powtórzyć swego styczniowego zwycięstwa nad Japonkami w Yonex Korea Open: 18:21 21:14 21:13. Przypomnijmy jednak, że oba deble japońskie to pary wysokiej klasy, notowane w rankingu nieco wyżej niż Polacy.

Wysokie umiejętności polskich badmintonistów potwierdził zwycięski mecz z bardzo silnym Tajwanem. Kto wie, czy Polacy nie podołaliby również Singapurowi.

W przekroju całych mistrzostw znakomite wrażenie pozostawił po sobie polski mikst Mateusiak-Kostiuczyk, który wygrał wszystkie swoje mecze. Bardzo dobrze grał Wacha, który miał słabszy dzień jedynie w przypadku meczu z Holandią (porażka z Palyamą, ale to zawodnik, który w tym roku wygrał z Gade).

Dobrą grę Polaków dostrzegli komentatorzy. Japonia była bardzo bliska porażki z Polską, która objęła imponujące prowadzenie 2:0 po minimalnym sukcesie w grze mieszanej i zdumiewającym występie Wachy, który doprowadził Sato do utraty tchu — pisał Raphael Sachetat.

Ewentualny sukces w meczu z Japonią, a następnie z Singapurem, doprowadziłby do nieco dziwnej sytuacji, gdy za dwa lata, prawdopodobnie słabsza reprezentacja Polski, grałaby w grupie 1. Miałoby to plusy w postaci promocji polskiego badmintona, wciąż mało znanego na świecie, i naszego kraju oraz zdobywania doświadczeń na korcie w meczach z potęgami. Z drugiej strony — jeśli po Igrzyskach skład nasz uległby osłabieniu — mógłby to być niestety początek marszu w dół (za Szwecją), a porażki mogłyby być dość dotkliwe. Dlatego nie należy zbytnio ubolewać, że Polakom przyjdzie za 2 lata grać nadal w prestiżowej grupie 2., przeciwko zespołom o zbliżonej klasie. Pozycja 11. jest i tak zawyżona, jeśli brać pod uwagę ogólny potencjał polskiego badmintona. Opiera się ona na garstce zawodników najwyższego formatu. Wypatrujemy z niecierpliwością i niepokojem ich dublerów i następców.

Wyniki końcowe
Finał: ChRL — Indonezja 3:0
3-4 m.: Indonezja i Korea (1/2 finału: Indonezja — Anglia 3:2; ChRL — Korea 3:0)
Wyniki meczów play-off:
O miejsce 5.: Dania — Malezja 3:2
O miejsce 7. (pozostanie w grupie 1.): Hongkong — Tajlandia 3:2
O miejsce 9. (awans do grupy 1.): Japonia — Singapur 3:2
O miejsce 11.: Polska — Tajpej 3:1
O miejsce 13.: Niemcy — Holandia 3:0
O miejsce 15. (pozostanie w grupie 2.): Rosja — Szwecja 3:1
O miejsce 17. (awans do grupy 2.): Francja — Indie 3:0
O miejsce 19.: Szkocja — USA 3:0
O miejsce 21.: Nowa Zelandia — Kanada 3:1
O miejsce 23. (pozostanie w grupie 3.): Finlandia — Ukraina 3:1
O miejsce 25. (awans do grupy 3.): Czechy — Australia 3:2
O miejsce 27.: Włochy — Bułgaria 3:1
O miejsce 29.: Szwajcaria — Walia 3:2
O miejsce 31. (pozostanie w grupie 4.): Estonia — Hiszpania 3:0
O miejsce 33. (awans do grupy 4.): Irlandia — Litwa 3:1
O miejsce 35.: Słowenia — Sri Lanka 3:1
O miejsce 37. RPA — Peru 3:2
O miejsce 39. (pozostanie w grupie 5.): Luksemburg — Norwegia 3:2
O miejsce 41. (awans do grupy 5.): Portugalia — Belgia 3:1
O miejsce 43.: Białoruś — Słowacja 3:2
O miejsce 45.: Islandia — Turcja 3:0 (bez gry)
O miejsce 47.: Cypr — Łotwa 3:1

Mistrzostwa świata drużyn mieszanych w badmintonie (Puchar Sudirmana). Sudirman Cup 2007, 11-17 czerwca 2007, Glasgow.

Fot. © BadmintonPhoto.com (live)

jr

© BadmintonZone.pl | zaloguj