2012-10-09, Warszawa
Wiceprezes PZBad demaskuje BadmintonZone. Komentarz
Podczas sobotniego krajowego zjazdu delegatów Polskiego Związku Badmintona wiceprezes Arkadiusz Kawecki (na fot. na 1. planie trzeci z prawej, obok prezesa Marka Krajewskiego) złożył oficjalne oświadczenie w imieniu zarządu i swoim, sugerujące m.in., że BadmintonZone szkodzi dobru polskiego badmintona.
Dziękuję wiceprezesowi za reklamę zrobioną naszemu serwisowi wśród delegatów na zjazd – na pewno zwiększyła ruch na stronie, na czym – jak sugerował w swoim wystąpieniu – zależy nam bardziej niż na dobru polskiego badmintona.

Wystąpienie Kaweckiego było próbą obrony uchwały zarządu nr 43 oraz dotychczasowego „rozegrania” tej sprawy w sferze public relations przez władze PZBad. Przypomnę, że uchwała wzbudziła od początku moje wątpliwości w sprawie winy zawodników (wątpliwości te potwierdziły dalsze wydarzenia, a nawet orzeczenie Komisji Dyscyplinarno-Arbitrażowej PZBad, która uwolniła zawodników od winy przynajmniej w niektórych punktach). Żadnych wątpliwości nie miał natomiast sam prezes...
O ile w sprawie winy i kary od początku miałem wątpliwości i mam je nadal, to to, co się wkrótce wydarzyło w sferze public relations i fakty, które wyszły na jaw, wykazały kompromitującą nieudolność i niefrasobliwość kierownictwa PZBad na tym obszarze działalności związkowej. Osoby odpowiedzialne same stworzyły sytuację kryzysową (nie sprawdzając dogłębnie faktów, zaniedbując komunikację wewnętrzną, następnie podejmując pochopną uchwałę), która oczywiście natychmiast zaistniała (trudno by media nie zainteresowały się ukaraniem olimpijskiej reprezentacji Polski w badmintonie) – było to nie do uniknięcia w momencie podjęcia uchwały i jej opublikowania. Co gorsza, władze PZBad były kompletnie zaskoczone sytuacją kryzysową, co jeszcze zaogniło sytuację, choć już było i tak trochę za późno.
Ciekawiło mnie, czy władze PZBad zechcą na zjeździe przemilczeć swoją kompromitację w dziedzinie public relations, czy może przyznają się do błędu, czy też pójdą w zaparte?
Oświadczenie zarządu PZBad wygłoszone przez wiceprezesa wyjaśniło, że władza wybrała wariant trzeci.
Wariant trzeci, czyli – moim zdaniem – mission impossible.

O uchwale nr 43 i jej otoczce w sferze PR pisałem już kilkakrotnie i chętnie darowałbym sobie poruszanie tego tematu przynajmniej do czasu wyjścia na jaw nowych faktów, ale ze względu na zawarte w oświadczeniu zarządu insynuacje wobec BadmintonZone.pl jestem zmuszony szczegółowo odnieść się do odpowiedniego fragmentu wystąpienia Kaweckiego.
Wiceprezes na wstępie zaznaczył, że w co drugim artykule na BadmintonZone można czytać o tym, jak to polityka władz PZBad doprowadziła do klęski w sferze public relations itp. Następnie podjął próbę oficjalnego wyjaśnienia czemu ta uchwała została w ogóle podjęta.
Tu nastąpił fragment mogący z powodzeniem być zastosowany w propagandowych czytankach z epoki głębokiego socrealizmu. Fragment tak piękny, że muszę go zacytować w całości:

Były trzy powody. Pierwszy, nadrzędny, ogólny. Kiedy przejmowaliśmy władzę w związku, w rozmowach z zawodnikami zawodnicy otrzymali od nas zapewnienie i to podtrzymujemy, że zrobimy wszystko, co się tylko da, żeby zapewnić im optymalne warunki do treningu. To jest oczywiście bardzo szeroki temat, na to się składa wiele rzeczy i chcemy to robić dalej. Ale przesłaliśmy też jasny komunikat, że nie możemy tolerować dalej braku dyscypliny i bałaganu, który miał miejsce do tej pory. Nie chcemy tego dalej tolerować.
Zdarzenia, które miały miejsce wokół olimpiady i na samej olimpiadzie – w naszym odczuciu – przelały czarę goryczy i zdecydowaliśmy się zdecydowanie działać przeciwko brakowi dyscypliny. Stąd ta uchwała.
Druga, bardzo ważna rzecz, drugi powód to było to, że jak wiecie państwo od września ściągnęliśmy kilkunastu dobrze zapowiadających się zawodników, młodych, do ośrodka w Warszawie. Nie chcemy, żeby zły przykład był standardem w ich podejściu do treningów. Chcemy im dać jasny komunikat, żeby skupili się na treningu. My zrobimy wszystko, co się tylko da, żeby im to umożliwić. Natomiast nie możemy tolerować braku dyscypliny.
Trzeci, ostatni powód tej decyzji, że zamieściliśmy uchwałę na naszej stronie, to było nasze przypuszczenie, i ono graniczyło z pewnością, że jeżeli tego nie zrobimy, to następnego dnia przeczytamy o naszej uchwale na naszym zaprzyjaźnionym portalu BadmintonZone z komentarzem co zarząd robi i dlaczego tego nie publikuje, dlaczego chce to zamieść pod dywan. Paradoksalnie to się stało, że dzień po naszej uchwale przeczytaliśmy w portalu BadmintonZone z absolutną krytyką i tak naprawdę do dzisiaj wszystkie artykuły krytykują w subiektywny sposób, oceniają tę uchwałę
.

W narracji zarządu PZBad role są rozpisane bardzo wyraziście.
Po pierwsze, jest dobra władza, która ma jak najlepsze intencje
i zrobi (zapewni) wszystko, co możliwe, dla dobra zawodników.
Po drugie, są bliżej nieokreśleni zawodnicy. Osobnicy wymagający swego rodzaju resocjalizacji, a co najmniej dokręcenia śruby, ponieważ powodują brak dyscypliny i bałagan. Można niemal odnieść wrażenie, że kryje się za tym istna Sodoma i Gomora. Zawodnicy ci stanowią jak gdyby odpowiednik antysocjalistycznych wichrzycieli. Dobrotliwa władza ich tolerowała, ale zdarzenia wokół olimpiady i na samej olimpiadzie przelały czarę goryczy. Ten fragment zdaje się wskazywać, że wichrzyciele są wśród ukaranej szóstki olimpijczyków (a może nawet cała szóstka do nich należy, choć wątpię, by właśnie taka była intencja zarządu przy redagowaniu swojej propagandowej „czytanki”).
Po trzecie, są jeszcze niezdeprawowani przez owych wichrzycieli młodzi zawodnicy. Oni się jeszcze dobrze zapowiadają. Ich niewinność chce ocalić dobrotliwa, ale stanowcza władza. W przeciwnym razie nie skupią się na treningu. Zapewne nasi tegoroczni olimpijczycy nie skupiali się na treningu, dlatego od lat osiągają fatalne rezultaty... Ale młodzi kadrowicze zapowiadają się – miejmy nadzieję  lepiej i dzięki dobrej władzy, która ich uratuje od złego przykładu, zajdą szczęśliwie dalej w swej karierze.
Po czwarte, jest najbardziej złowroga rola w „czytance”. To oczywiście BadmintonZone.pl. BadmintonZone podstępnie czyha tylko na to, by zarząd NIE zamieścił uchwały na swojej stronie. Wtedy wywlecze tryumfalnie sprawę na światło dzienne. Zaatakuje zarząd PZBad za zatajanie sprawy. BadmintonZone jest tu niejako odpowiednikiem Radia Wolna Europa, atakującego w czasach PRL dobrą władzę. Siejącego zamęt. Podczas gdy zawodnikom można przykręcić śrubę, BadmintonZone jest niestety poza zasięgiem miejscowej władzy (tak jak Radio Wolna Europa). Zresztą pewnie – w przeciwieństwie do złych zawodników  nie nadaje się do reedukacji.

I tu łzawa historyjka zarządu o dobrej władzy broniącej morale młodych zawodników przed skażeniem przez ich starszych kolegów (koleżanki?) ma ziarno prawdy. Występująca w złowrogiej i podstępnej roli strona BadmintonZone jest niezależna od władz PZBad. I możemy je oceniać (pozytywnie lub negatywnie) wtedy, gdy to uznamy za stosowne, a nie wtedy, gdy podoba się to władzy.
Można łatwo zgadnąć, że zwolennikom prezesa (obecnie byłego) Michała Mirowskiego nie podobały się krytyczne wobec niego komentarze zamieszczane w naszym serwisie przez wiele lat, a zwłaszcza rok temu po zagrożeniu kodeksem karnym Michała Łogosza i Roberta Mateusiaka.  Analogicznie zwolennikom prezesa Marka Krajewskiego zapewne nie podobają się krytyczne teksty wobec uchwały nr 43.
W obronie polskich zawodników występowałem wielokrotnie. Nie dlatego, że uważam, że w sporze z władzą mają oni zawsze rację, bo niekoniecznie każda ze stron zawsze ma 100 proc. racji. Jednak władza ma z reguły mocniejsze możliwości komunikowania swojego stanowiska opinii publicznej i instrumenty oddziaływania czy wręcz nacisku lub karania. Dlatego chętnie publikowaliśmy też nieraz, na przestrzeni wielu lat (z ujawnieniem lub zastrzeżeniem do wiadomości redakcji nazwisk sygnatariuszy) protesty zawodników, gdy zwracali się do nas z taką prośbą.

Wróćmy do wywodów zarządu. Zdaje się on ubolewać, że serwis BadmintonZone skrytykował uchwałę mimo jej opublikowania, bo trudno inaczej odczytać zdanie oświadczenia zaakcentowane na początku wyrazem „paradoksalnie”. Nigdy nie krytykowaliśmy samego w sobie opublikowania uchwały na stronie PZBad. Chciałbym, aby PZBad publikował wszystkie swoje uchwały. W moich analizach bardzo negatywnie oceniałem natomiast m.in. sposób przygotowania uchwały (brak gruntownego zbadania faktów w kontrowersyjnej i sensacyjnej dla opinii publicznej sprawie karania olimpijczyków; brak próby dogadania się z olimpijczykami w sprawie zwrotu kosztów noclegu – byłoby to – na zdrowy rozum – całkiem możliwe, a taka próba by nic nie kosztowała; brak właściwego i we właściwym momencie komunikowania wewnętrznego, choćby ws. prezentowania się jako całość reprezentacji: np. znaczenie wspólnego noclegu w Sheratonie, pozostanie dłużej w Londynie itp.), jej podjęcie mimo braku wystarczających przesłanek i jej formę.
Właśnie formę... Związek publikuje na swojej stronie internetowej złą uchwałę, ale nie dość, że jest to zła uchwała (co dowodnie okazało się później), to w dodatku jest to gniot od strony redakcyjnej. Proste błędy językowe, tekst w pewnym momencie przechodzący niemal w bełkot. Ja rozumiem, że prezes nie musi znać ortografii i to go w moich oczach nie dyskwalifikuje. Ale zasady dobrego PR obowiązują: uchwała karząca olimpijczyków (czyli wiadomo, że znajdzie się w centrum uwagi mediów) jest opublikowana w niechlujnej formie! Jeśli ktoś w PZBad miał do czynienia z pracą w dobrej agencji PR, to powinien był wiedzieć, jaką wagę przywiązuje się tam do poprawności językowej. Niestety całe postępowanie kierownictwa PZBad wokół sprawy uchwały nr 43 zdaje się wskazywać, że nikt tam najwidoczniej niestety nie miał styczności z poprawnym PR. Wykazywałem to już w poprzednich komentarzach wielokrotnie.
Opublikowanie uchwały nr 43 byłoby całkowicie w porządku, gdyby ją poprzedziły wcześniejsze działania komunikacyjne (mogłyby wręcz pozwolić uniknąć jej podjęcia, przynajmniej w takim ekstremalnym zakresie), gdyby była dobrze zredagowana i gdyby kierownictwo PZBad było przygotowane na dalsze komunikowanie w tej sprawie (reakcja opinii publicznej i wewnątrz związku – bo z zawodnikami należało porozumieć się wcześniej – to nie znaczy koniecznie: we wszystkim im ustąpić).

Dalej zarząd przechodzi do dość obiecującego, ale tylko na początku, wywodu.
– My traktujemy, że to jest również nasza porażka. Z tym to akurat bym się zgodził, ale zaraz potem słyszymy:  To że musieliśmy ukarać zawodników jest naszą porażką.
Zamiast przyznania się do błędu następuje zatem niejako kontynuacja wątku „dobrej władzy” ze wspomnianej „czytanki”. Nie chce – biedna — karać, ale musi...
Następuje najistotniejszy fragment oświadczenia zarządu. Wiceprezes Kawecki (na fot. siedzi na 1. planie podczas zjazdu) zaczyna mówić o strategii piarowej. Zacytuję więc:
– Naszą strategią piarową było to, że to jest ważne, że to jest porażka i nie ma czym się chwalić: nie będziemy tej uchwały przekazywać do innych mediów. Chcieliśmy, liczyliśmy na to, że uda się tę sprawę załatwić w normalny, cywilizowany sposób z zawodnikami. Okazało się, że ta uchwała została przekazana przez BadmintonZone do innych mediów i tak naprawdę zaczęło się – można powiedzieć  robić małe piekiełko wokół niej.

Mówienie o strategii PR władz PZBad, to trochę jak łowienie ryb na pustyni. (Nawiasem mówiąc, podczas sobotniego zjazdu osoby odpowiedzialne za PR związku odnotowały trzy ewidentne wpadki piarowskie i nie wliczam tu wcale słynnego „zaginięcia” prezentacji kandydata Krajewskiego – nie jest to jednak tematem mojego komentarza). Poza tym strategię zwykle rozumie się jako coś długofalowego, perspektywiczny plan działania. Całe zachowanie się kierownictwa PZBad w sprawie uchwały nr 43 przypomina bardziej działanie emocjonalne i improwizowane (zresztą źle). Chyba że owa „strategia” miała na celu właśnie rozdmuchanie sprawy, pokazówkę w celu przykładowego ukarania zasłużonych zawodników, nawet kosztem skłócenia polskiego środowiska badmintonowego. Nie podejrzewam władz PZBad o tak makiaweliczne i złe zamiary.
Samą niechęć władz PZBad do przekazywania do innych mediów trudno uznać za strategię. To trochę za mało. Tyle że tutaj zarząd PZBad po prostu kpi z wszystkich, plotąc androny. Opublikował uchwałę na swojej publicznej witrynie internetowej i myśli, że jej tekst nie dotrze do mediów? To jest tajna strona? Szyfrowana? Google jej nie odnajdzie? Chyba nie jest aż tak niedobrze z umysłami członków zarządu?
Skoro wydaje się takie rozumowanie niemożliwe, to jedyne inne nasuwające się wytłumaczenie jest takie: władze PZBad sądzą, że dziennikarze nie zaglądają na internetową stronę związku. Aż tak niska samoocena?
Nie ręczę za innych dziennikarzy, ale mogę wyznać, że lubię zaglądać na stronę PZBad i z niej korzystać. I na pewno bym nieszczęsną uchwałę w swoim czasie zauważył, ale wcześniej naszą redakcję zaalarmował jeden z czytelników naszego serwisu, którego zaszokowała treść owego obwieszczenia. Dziwne, że go zaszokowała? Powinien tylko wzruszyć ramionami:
– O, zobaczcie, znowu ukarali Augustyn, Cwalinę, Łogosza, Mateusiaka, Wachę i Ziębę... I przełączyć się na oglądanie telewizji?

Nie dosyć więc, że kierownictwo PZBad nie miało (wbrew temu, co nam próbuje wmówić) żadnej sensownej strategii w sprawie uchwały (chyba że ową makiaweliczną, w którą nie wierzę), to jeszcze swojej pseudo-strategii nie zrealizowało, bo faktycznie przekazało — wbrew niej — uchwałę do innych mediów.

Dochodzimy do najbardziej zdumiewających stwierdzeń w tekście oświadczenia zarządu PZBad.
– Chcieliśmy, liczyliśmy na to, że uda się tę sprawę załatwić w normalny, cywilizowany sposób z zawodnikami. A załatwialiście w cywilizowany sposób? Od tygodni podnoszę sprawę komunikacji wewnętrznej. Nawet zdrowy rozsądek podpowiadałby przynajmniej zażądanie wyjaśnień od zawodników i ewentualnie trenerów, np. w sprawie różnych nieusprawiedliwionych nieobecności, które się później przeważnie nie potwierdziły. Czemu zarząd nie zbadał dogłębnie sprawy przed podjęciem uchwały? Na to zarząd nie udzielił odpowiedzi, również w oświadczeniu wygłoszonym na zjeździe przez Kaweckiego. Jedyna odpowiedź, którą znam, została zawarta swego czasu w odpowiedzi prezesa Krajewskiego na pytanie zadane przez BadmintonZone.pl.
– Wcześniejsza rozmowa byłaby potrzebna, gdyby były wątpliwości
– zaznaczył prezes.
Jak wskazałem wcześniej, wątpliwości były, miała je nawet komisja dyscyplinarno-arbitrażowa, której skład wyznaczył ten sam zarząd, więc trudno podejrzewać ją o specjalną złośliwość wobec prezesa
.
Poprzednio wychodziło na to, że zarząd nie chciał (karać), ale musiał; teraz słyszymy, że zarząd chciał (załatwić sprawę z zawodnikami), ale się nie udało. Załatwić po ukaraniu? Zarząd sam załatwił sprawę, nie miał żadnych wątpliwości, ukarał i koniec. Jest w tym jakakolwiek logika?

Brakiem logiki w jeszcze większym, porażającym wręcz wymiarze, zarząd PZBad popisuje się w następnym zdaniu: Okazało się, że ta uchwała została przekazana przez BadmintonZone do innych mediów i tak naprawdę zaczęło się – można powiedzieć – robić małe piekiełko wokół niej.
Okazało się”... Wyobrażam sobie, jak to Zarząd w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku (podjęcie i opublikowanie nazajutrz uchwały w Internecie) idzie sobie spać, po czym kolejnego dnia budzi się i ze zdumieniem czyta w innych mediach o karach nałożonych na olimpijczyków. W dodatku – o zgrozo – niektórzy zawodnicy ośmielili się być zaskoczeni karami, nie wiedzą dokładnie, o co chodzi i czują się niewinni. Media chcą z nimi rozmawiać. Ale zarząd – wcześniej – nie chciał z nimi rozmawiać, wlepił im kary, powiadomił o karach w mejlach i ogłosił uchwałę w Internecie.
Ale przede wszystkim zdumiewa sformułowanie: uchwała została przekazana przez BadmintonZone do innych mediów. To znaczy, jak zarząd PZBad publikuje coś na swojej stronie, to nie jest to przekazywanie do innych mediów, a kiedy robi to BadmintonZone.pl, to jest to przekazywanie? Czy ktoś potrafi w tym, co wygłosił Kawecki reprezentujący zarząd PZBad, znaleźć jakąkolwiek logikę?
Jacy ludzie kierowali Polskim Związkiem Badmintona (i w znacznej części kierują nadal), jeżeli wygłaszają takie nielogiczne stwierdzenia? Panowie, jeśli chcecie znaleźć kozła ofiarnego, by ukryć swoje błędy, to szukajcie go chociaż z jakimkolwiek sensem.
Wykażę dobrą wolę i spróbuję jakoś obronić słowa wypowiedziane przez wiceprezesa w imieniu zarządu. Pierwsza możliwość, to ponownie hipoteza, że strona PZBad nie jest czytana przez żadnych dziennikarzy. Panowie z zarządu, chyba nie jest aż tak źle... Druga – równie absurdalna – możliwość jest taka: zarząd myśli, że BadmintonZone.pl przekazało uchwałę do innych mediów jakąś inną drogą niż opublikowanie tekstu o uchwale u siebie.
Otóż – oczywiście – BadmintonZone.pl nie zawiadamiało innych mediów w żaden sposób poza opublikowaniem na gorąco pierwszego materiału o uchwale w naszym serwisie. Nie wiemy, czy dziennikarze przeczytali o uchwale najpierw u nas czy na stronie PZBad, natomiast zaczęli korzystać z obu źródeł informacji. Jednocześnie nasza redakcja zwróciła się z prośbami o wyjaśnienie sprawy uchwały do zainteresowanych, czyli zawodników i prezesa PZBad Marka Krajewskiego. Prezes zwlekał dość długo z odpowiedzią, z zawodnikami było różnie. Jeśli wyrażali zgodę na opublikowanie ich wypowiedzi, czyniliśmy to. W tym czasie portale cytowały wypowiedzi zdumionych karami zawodników, różne media kontaktowały się z nimi, podczas gdy miały kłopot z dodzwonieniem się do prezesa. Dlaczego?

Pewnym tropem jest nieco dalszy passus z oświadczenia zarządu wygłoszonego przez Kaweckiego (na fot. podczas jednego z głosowań na zjeździe obok prezesa Marka Krajewskiego i członka zarządu Mirosława Adamczyka):
– Jeszcze raz to podkreślam: nie komentowaliśmy tej sprawy w mediach, dlatego że uważaliśmy, że nie ma się czym chwalić, po prostu. Nasz PR polegał na tym, żeby nie eskalować tego wydarzenia i na wszystkie telefony dziennikarzy odpowiadaliśmy jednoznacznie: w stosownym momencie zostanie złożone oświadczenie zarządu w tej sprawie. I to zrobiliśmy. Wysłaliśmy do zainteresowanych dziennikarzy: temat w mediach ucichł. Natomiast dopiero rozpoczęła się dyskusja emocjonalna w portalu BadmintonZone.
Mistrzowie strategii PR z PZBad wyprowadzili  wszystkich w pole genialnym manewrem. Po prostu nie odpowiadali na pytania dziennikarzy przez pewien czas (choć jak powiedział sam Kawecki, trwało już małe piekiełko: właśnie w tym czasie media grzmiały o ukaraniu olimpijczyków), po czym nastąpił fortel godny pana Zagłoby: zarząd wysłał oświadczenie i temat w mediach ucichł.
Skoro temat w mediach (nie licząc dyskusji emocjonalnej w portalu BadmintonZone) ucichł dopiero po owym oświadczeniu, to czemu owego oświadczenia zarząd nie wydał wcześniej?

Tego oczywiście oświadczenie wygłoszone w imieniu zarządu przez Kaweckiego nie wyjaśnia, ponieważ ono przeważnie niczego sensownie nie tłumaczy, próbuje natomiast zwalić winę za szkodliwą wizerunkowo politykę PZBad na... BadmintonZone.pl.
Ponownie wyręczę wiceprezesa i mu podpowiem. Zapewne zarząd nie mógł się zebrać wcześniej. To najkorzystniejsze wytłumaczenie (mam w zanadrzu też wersje znacznie mniej miłe dla zarządu), ale niestety wciąż pozostaje pytanie, czemu tego oświadczenia (w jakiejkolwiek sensownej formie) stratedzy PZBad nie przygotowali wcześniej? Jeśli miało taką cudowną moc wyciszającą emocje w mediach.

W międzyczasie Kawecki przedstawił na ekranie reklamę BadmintonZone.pl, wskazując na komercyjny charakter działalności redakcji. Wskazał, że redakcja w swojej ofercie ma  robienie wywiadów na zamówienie, fotoreportaży, nie odpowiada za treści. Zapomniał oczywiście dodać, że takie wywiady się wyróżnia i oznacza adnotacją „materiał promocyjny”. Czy może nasze wywiady z kandydatem na prezesa, a potem prezesem M. Krajewskim rok temu były wywiadami na zamówienie? Komercyjnymi? Kawecki zapomniał też dodać, że redakcja nie odpowiada „za treść ogłoszeń i reklam”. A nie za treści w ogóle. Ot takie drobne, przypadkowe „przejęzyczenie” wiceprezesa albo pechowo drobna luka w treści oświadczenia zarządu.
W tym momencie Kawecki wygłasza kwestię chyba (?) pochodzącą od niego osobiście, gdyż zwraca się do delegatów w pierwszej osobie, niczym podmiot liryczny: — Ja też pracuję w firmie komercyjnej i z jednej strony rozumiem takie działania. Ja sobie to tłumaczę tak, że prawdopodobnie portalowi BadmintonZone zależy bardziej na ruchu na stronie niż na dobru polskiego badmintona. Niestety.
Teraz rozumiemy, po co były te pokrętne łamańce logiczne z wskazywaniem na BadmintonZone. Komercyjne BadmintonZone generuje sobie z materialnych pobudek ruch na stronie, nie dbając o dobro polskiego badmintona. W przeciwieństwie do całkowicie bezinteresownego kierownictwa PZBad.
Pomyślałbym prawie, że wracamy do socrealistycznej czytanki, gdzie źli kapitaliści niszczą polskie dobro. Pomyślałbym, ale jednak Kawecki przyznał się też do pracy u kapitalistów, więc nie rozpisał ról tak do końca w czarno-białych kolorach.

A. Kawecki (na fot. w 1. rzędzie, 1. z prawej; 2. z prawej — członek zarządu Mirosław Adamczyk, 3. z prawej — członek zarządu Piotr Kalinkowski; w 2. rzędzie 1. z prawej — p.o. sekretarza generalnego PZBad Tomasz Szczęsny, 2. z prawej — wiceprezes Jerzy Szleszyński) może sobie myśleć (choć zarząd PZBad nie potrafi w logiczny sposób przedstawić jakichkolwiek przesłanek dla tego typu stwierdzeń), że nam nie zależy za bardzo na dobru polskiego badmintona. Jego sprawa. Jednak ja, w moich komentarzach, staram się nie przypisywać złych intencji osobom, które krytykuję. Na przykład niedawno napisałem o M. Krajewskim: Nie odmawiam obecnemu prezesowi dobrych intencji, krytykując zarazem skutki jego działań.
Jeśli bowiem kierownictwo PZBad popełnia błędy PR, może to robić z czystej nieudolności, nie w celu zaszkodzenia polskiemu badmintonowi. Jeśli zarząd PZBad ostro – i bez dogłębnego zbadania sprawy – karze zasłużonych zawodników, to może to np. wynika z określonego stylu rządzenia, wiary w zbawczą moc kar, nie zaś z chęci doprowadzenia owych zawodników do przedwczesnego zakończenia kariery lub dogryzania jednemu z ośrodków badmintona w Polsce.
Tym podejściem – jak widać – różnimy się z wiceprezesem Kaweckim.

Oświadczenie zarządu kończy się w nieoczekiwanie konstruktywny i otwarty sposób. Cytuję:
– Jeszcze raz chciałem bardzo podkreślić, że zarówno Polski Związek Badmintona, jak i strona Polskiego Związku Badmintona nie jest portalem na odbywanie tego typu dyskusji, nie jest forum do prowadzenia często obelżywych dyskusji, więc świadomie odcięliśmy się od tego, co miało miejsce od opublikowania uchwały na naszej stronie. Jesteśmy gotowi do merytorycznej dyskusji z każdym: dzisiaj, jutro – na temat, czy na wszelkie tematy związane z tą uchwałą.
BadmintonZone.pl też nie jest „forum do obelżywych dyskusji”, natomiast publikujemy opinie zgodnie z prawem i dziennikarskim obyczajem. Zatem można dyskutować na naszej stronie i można znaleźć wypowiedzi różnych zainteresowanych stron. Od początku afery wokół uchwały nr 43 opublikowaliśmy (nie licząc cytatów z innych źródeł lub kopii materiałów skierowanych do innych adresatów z towarzyszącymi im pismami prowadzącymi) przeznaczone bezpośrednio dla nas wypowiedzi m.in. Michała Łogosza, Adama Cwaliny, Kamili Augustyn, Roberta Mateusiaka, Marka Krajewskiego, Marka Krajewskiego, Nadii Zięby, Michała Łogosza, Andrzeja Zająca, Kamili Augustyn i Michała Łogosza.
Nie odmówiliśmy żadnej prośbie publikacji (choć mamy do tego prawo) i zamieszczaliśmy własne komentarze, pisane zgodnie z naszą wiedzą i sumieniem.
Skoro zarząd PZBad wzywa, jak przeczytaliśmy wyżej, „do merytorycznej dyskusji z każdym: dzisiaj, jutro – na temat, czy na wszelkie tematy związane z tą uchwałą”, to prosimy na dobry początek ten Organ, w osobie A. Kaweckiego (odpowiedzialnego dotąd za PR) albo samego prezesa M. Krajewskiego do rzeczowego ustosunkowania się do niniejszego mojego tekstu będącego reakcją na niestety mało merytoryczne, a zwłaszcza mało logiczne oświadczenie tegoż Organu. I nadesłanie do nas artykułu polemicznego.
Nie lękamy się dyskusji. Może władze PZBad przekonają nas w końcu do swoich racji ws. uchwały nr 43 jakimiś sensowniejszymi argumentami?


W przekazanym delegatom przed zjazdem Sprawozdaniu z prac Zarządu Polskiego Związku Badmintona za okres od 1 października 2011 do 5 września 2012 roku znaleźliśmy m.in. taką informację o podjęciu działań przez zarząd (pisownia oryginalna):
Nawiązanie współpracy z mediami i monitorowanie mediów: stacje telewizyjne i radiowe: TVP INFO SPORT, ORANGE SPORT TV, TVN24, DZIEŃ DOBRY TVN, POLSAT SPORT, RADIO PLANETA; prasa: przegląd sportowy, gazeta wyborcza red. Sportowa portale internetowe: sport.pl, wp.pl, onet.pl, sportowe fakty.pl, twój sport.pl, igrzyska24.pl, superekspress.pl.
Jak widać, w spisie monitorowanych serwisów internetowych nie ma BadmintonZone.pl. Tymczasem mimo to zarząd PZBad poświęcił wiele uwagi naszej stronie podczas swego sprawozdania dot. PR. Wnoszę z tego, że widocznie kierownictwo PZBad nie zleciło nikomu monitorowania naszych treści, ponieważ samo lubi nas czytać i monitoring jest w tej sytuacji zbędny. Myślę, że w takim razie panowie prezesi chętnie zabiorą polemicznie głos na – jak to miło ujął wiceprezes Kawecki – zaprzyjaźnionym portalu.
Zapraszamy oczywiście również innych polemistów. Z nieustającą prośbą o prawdziwie merytoryczną dyskusję.

Janusz Rudziński

© BadmintonZone.pl | zaloguj